t h r e e

339 11 17
                                        

- WYGRALIŚMY, WYGRALIŚMY, WYGRALIŚMY! - krzyczał uradowany dyrektor. - MAMY TO, MAMY, MAMY!!!!!!!

Całą halę wypełniły powtórne i towarzyszące przez cały mecz emocjonalne krzyki, przytulenia, brawa.

Oh tak, mamy najlepszych koszykarzy, to prawda.

- Zaraz zejdę na zawał, Boże co to było! Przecież to najgorętszy człowiek świata, kurwa! - krzyczała nie wytrzymując z podekscytowania przystojnym szatynem.

- Hahaha, Suzie! Idź do niego się umówić, albo w tej chwili ja tam schodzę i robię to za ciebie, wybieraj.

Dość brutalne ultimatum, brawo Roslyn, rozpiera mnie duma.

- Po moim trupie małpo, nie ma mowy. O Jezu czy on właśnie, o Boże, o Boże, zdjął koszulkę! - opadła na krzesełko Suzie, wyprana z sił po pięknym chłopaku.

- Hej, Nathan! Mam sprawę! - krzyknęłam nie zważając na ostrzeżenia szatynki.

- Zwariowałaś?! Pomyśli, że jestem wariatką! Wracaj! - słyszałam prośby
Suzie z oddali, krocząc ku Nathanowi.

- No co tam? - zapytał uśmiechnięty koszykarz.
- Mam sprawę. Jeszcze się nie umówiliście, a wiadomo jak wyglądacie, więc załatwiam to za was. Jutro, 17 w Fresscö? Tak? Świetnie! Pamiętaj o zabezpieczeniach Nathan, liczę na twoją odpowiedzialność..

- Jezu, dobrze że w końcu ktoś to zrobił, jestem odpowiedzialny o zabezpieczenia się nie martw - odpowiedział pewny siebie szatyn.

- Hahaha, no dobra, udam, że tego nie wiem. Lecę do tej wariatki, bo pewnie zaraz dostanę jakiegoś konkretnego liścia, to jak powrót do piekła, no nieważne narka!

- Hahahah, pa!

Ruszyłam w stronę mojej niezbyt ucieszonej przyjaciółki, która miała dwa noże w oczach, gdy do nie podeszłam.

- Ty mała, wredna..

- Jesteście umówieni jutro na 17, napisz do niego po resztę informacji i chodź do łazienki - skończyłam mówić, zbierając swoje rzeczy z siedzeń i ruszając w stronę ubikacji.

- CO? JAKIE SPOTKANIE, CO MAM ZAŁOŻYĆ BOŻE DROGI, JAK MAM SIĘ POMALOWAĆ?!

- Najlepiej niczego nie wkładaj, najbardziej mu się spodoba. - parsknęłam pod nosem, słysząc jak to brzmi.

- Ha ha ha, przezabawne. Mówię poważnie, przecież wiesz.. Jezu to niemożliwe, nie wierzę, że to się dzieje. Wiesz co? Jesteś największą kretynką, jaką znam, ale kocham cię jak nikogo innego, przysięgam. - skończyła swoje wyznanie, krocząc za mną i zamykając drzwi łazienki.

Stanęłam przed lustrem, żeby poprawić swoje długie brązowe włosy.

Spojrzałam jeszcze raz.

To nawet nie tak, że myślę o sobie coś złego czy coś. Mam przecież proste, długie, ciemne włosy, brązowe oczy i niskiego wzrostu dość szczupłą sylwetkę (śmieszne!)

Zmarszczyłam w brwi w zdziwieniu, że wyglądam naprawdę znośnie mimo porannej tragedii jaka spotkała mój humor i nastawienie do życia. To pocieszyło mój stan psychiczny i emocjonalny zniesmaczony faktem, że obejrzeć seriale, będę mogła dopiero po 20.

No cóż,

Takie życie.

- Będę spadać do domu, muszę dokładnie przemyśleć co i jak. Jutro w szkole powiem ci do jakich wniosków doszłam i, o matko, to naprawdę się stanie. Trzymaj mnie, chyba zejdę, zejdę! - Suzie prawie krzyczała na myśl o nadchodzącym spotkaniu.


- Ja pierdole, to naprawdę się dzieje? O tak, chyba naprawdę.. Idę na autobus, więc.. - mój monolog przerwał mi dźwięk powiadomienia mojej komórki.

Herman Tommeraas:

wiem ze ci się podobam, to normalne, mała;-)

Chyba się przewidziałam,

A nie

Jednak nie.

GAME OVER II XizxawqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz