- WYGRALIŚMY, WYGRALIŚMY, WYGRALIŚMY! - krzyczał uradowany dyrektor. - MAMY TO, MAMY, MAMY!!!!!!!
Całą halę wypełniły powtórne i towarzyszące przez cały mecz emocjonalne krzyki, przytulenia, brawa.
Oh tak, mamy najlepszych koszykarzy, to prawda.
- Zaraz zejdę na zawał, Boże co to było! Przecież to najgorętszy człowiek świata, kurwa! - krzyczała nie wytrzymując z podekscytowania przystojnym szatynem.
- Hahaha, Suzie! Idź do niego się umówić, albo w tej chwili ja tam schodzę i robię to za ciebie, wybieraj.
Dość brutalne ultimatum, brawo Roslyn, rozpiera mnie duma.
- Po moim trupie małpo, nie ma mowy. O Jezu czy on właśnie, o Boże, o Boże, zdjął koszulkę! - opadła na krzesełko Suzie, wyprana z sił po pięknym chłopaku.
- Hej, Nathan! Mam sprawę! - krzyknęłam nie zważając na ostrzeżenia szatynki.
- Zwariowałaś?! Pomyśli, że jestem wariatką! Wracaj! - słyszałam prośby
Suzie z oddali, krocząc ku Nathanowi.- No co tam? - zapytał uśmiechnięty koszykarz.
- Mam sprawę. Jeszcze się nie umówiliście, a wiadomo jak wyglądacie, więc załatwiam to za was. Jutro, 17 w Fresscö? Tak? Świetnie! Pamiętaj o zabezpieczeniach Nathan, liczę na twoją odpowiedzialność..- Jezu, dobrze że w końcu ktoś to zrobił, jestem odpowiedzialny o zabezpieczenia się nie martw - odpowiedział pewny siebie szatyn.
- Hahaha, no dobra, udam, że tego nie wiem. Lecę do tej wariatki, bo pewnie zaraz dostanę jakiegoś konkretnego liścia, to jak powrót do piekła, no nieważne narka!
- Hahahah, pa!
Ruszyłam w stronę mojej niezbyt ucieszonej przyjaciółki, która miała dwa noże w oczach, gdy do nie podeszłam.
- Ty mała, wredna..
- Jesteście umówieni jutro na 17, napisz do niego po resztę informacji i chodź do łazienki - skończyłam mówić, zbierając swoje rzeczy z siedzeń i ruszając w stronę ubikacji.
- CO? JAKIE SPOTKANIE, CO MAM ZAŁOŻYĆ BOŻE DROGI, JAK MAM SIĘ POMALOWAĆ?!
- Najlepiej niczego nie wkładaj, najbardziej mu się spodoba. - parsknęłam pod nosem, słysząc jak to brzmi.
- Ha ha ha, przezabawne. Mówię poważnie, przecież wiesz.. Jezu to niemożliwe, nie wierzę, że to się dzieje. Wiesz co? Jesteś największą kretynką, jaką znam, ale kocham cię jak nikogo innego, przysięgam. - skończyła swoje wyznanie, krocząc za mną i zamykając drzwi łazienki.
Stanęłam przed lustrem, żeby poprawić swoje długie brązowe włosy.
Spojrzałam jeszcze raz.
To nawet nie tak, że myślę o sobie coś złego czy coś. Mam przecież proste, długie, ciemne włosy, brązowe oczy i niskiego wzrostu dość szczupłą sylwetkę (śmieszne!)
Zmarszczyłam w brwi w zdziwieniu, że wyglądam naprawdę znośnie mimo porannej tragedii jaka spotkała mój humor i nastawienie do życia. To pocieszyło mój stan psychiczny i emocjonalny zniesmaczony faktem, że obejrzeć seriale, będę mogła dopiero po 20.
No cóż,
Takie życie.
- Będę spadać do domu, muszę dokładnie przemyśleć co i jak. Jutro w szkole powiem ci do jakich wniosków doszłam i, o matko, to naprawdę się stanie. Trzymaj mnie, chyba zejdę, zejdę! - Suzie prawie krzyczała na myśl o nadchodzącym spotkaniu.
- Ja pierdole, to naprawdę się dzieje? O tak, chyba naprawdę.. Idę na autobus, więc.. - mój monolog przerwał mi dźwięk powiadomienia mojej komórki.
Herman Tommeraas:
wiem ze ci się podobam, to normalne, mała;-)
Chyba się przewidziałam,
A nie
Jednak nie.

CZYTASZ
GAME OVER II Xizxawq
Fanfiction*******i mimo tylu pięknych zachodów słońca, żaden nie może równać się ze sposobem, w jaki się do mnie uśmiechasz******** fanfiction inspirowane książką PIZGACZ pt. "Girls Love Bad Boys", miłego czytania xxx