- Cześć. Co robisz? - podeszłam do Suz stojącej przy szkolnej szafce i pożądliwie szukającej czegoś.- Szukam błyszczyka. - westchnęła, zdając sobie sprawę, że i tak go nie znajdzie.
Zaśmiałam się pod nosem, bo wiedziałam, że niemoc w znalezieniu błyszczyka Suz, to największe cierpienie jakiego mogła doświadczyć. To naprawdę mądra dziewczyna (co nie zawsze pokazuje) i jest lepsza z chemii niż ja, matko.
- Okej.
Nagle moja przyjaciółka rozpromieniła się i spytała:
- Co ty taka szczęśliwa? Znowu u niego byłaś! Ty mała grzesznico! - wykrzyknęła uradowana.
- Walnij się w ten pusty łeb idiotko. Po prostu mam dobry humor, czy to źle?
- Oh ja już wiem kto ci sprawia taki dobry humor. - westchnęła - Słodziaki.
- Jesteś nienormalna. Hej, chcesz dziś do mnie wpaść? Obejrzymy coś, posiedzimy, zjemy.
- No jasne! Chyba, że twój chłopak będzie napalony, wtedy wiesz, hierarchia wartości i te sprawy. O Boże, świruję bez chłopaka. - powiedziała i odeszła, sprawdzając coś w telefonie.
Stałam sama na tym ogromnym korytarzu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ale z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk wiadomości.
Timothy Green:
wygladasz bosko w tej spodniczce;>
Co za..
Poprawiłam dół mojego stroju sprawiając, że spódniczka była nieco dłuższa, w porównaniu do innych dziewczyn noszących tą część garderoby, moja mogłaby stanowić habit zakonnicy.
No może przesadzam.
Czy to ważne?
Timothy stanowił jednego z najbardziej puszczalskich chłopaków szkoły. Coś na kształt Hermana, jednak on był najlepszy w swojej profesji. Nie miał sobie równych.
Weszłam do klasy już wypełnionej uczniami i zajęłam swoje miejsce przy oknie, w ostatniej ławce.
Zaczynałam matematykę, pomódlmy się za mnie.*********************
- Nienawidzę jej, Boże. - westchnęłam sama do siebie opuszczając znienawidzony gabinet, którego panią była okropna, znana całej szkole matematyczka. Nie mogłam jej znieść.
Ruszyłam do szafki, żeby odłożyć niepotrzebne książki i zeszyty. Dzień był naprawdę znośny, zgodnie z umową w szkole się nie znaliśmy, nie zamienialiśmy nawet zdania.
Patrząc na to z czyjejś perspektywy - chore. Chodzimy (byłam raz..) do łóżka, następnego dnia nie wymieniając się nawet chwilowym wspomnieniem.
Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam na refleksjach i innych głębszych przemyśleniach, co nie do końca sprzyja mojej poprawie ocen, ale trudno. Może będę myślicielką? Czy to opłacalne? Zdecydowanie! (Chyba?)Ostatni raz rozmawiałam z tym psychopatą chyba w czwartek. A może środę? Albo piątek? Nieważne.
Czułam, że historia niedługo może się powtórzyć.
I o dziwo! Wyczucie czasu mnie nie zmyliło. A to nowość.
**************
- Wróciłam! - krzyknęłam chcąc poinformować członków mojej rodziny, będących obecnie w domu. Niestety, żadna odpowiedź nie rzuciła mi się w uszy. Wow.Rzuciłam się na kanapę i odleciałam.
Po nie wiem jak długim czasie usłyszałam natarczywe dzwonienie naprzemiennie z pukaniem do drzwi.
Początkowo pomyślałam, że rodzicie zapomnieli kluczy, a pilnie czegoś potrzebowali. Mimo nieodpartej chęci pozostania w wygodnej pozycji, wstałam.
Szerzej otworzyłam oczy, widząc mojego gościa.
Herman?
Chłopak wszedł i nie dając dojść mi do słowa, zaczął mnie całować, przypierając do ściany na korytarzu. Byłam zdezorientowana - nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale przypominając sobie refleksję spod prysznica, odwzajemniłam poniekąd brutalny pocałunek sprawiając, że chłopak wkręcił się jeszcze bardziej. Jego ręce błądziły co rusz raz na moich policzkach, raz przyciągając mnie do niego, lub trzymając w tali. Był szybki, a to dziwka!
Trzymałam dłonie na jego karku, a on nie zastanawiając się nad obecnością innych w domu, podniósł mnie i poszedł na górę. Skąd wie gdzie mam pokój? Stalking jest karalny. Nie powinnam chyba teraz o tym myśleć. Powinnam?
Oh.
Dopiero wtedy zaczęło się dziać.
kocham was xxx
CZYTASZ
GAME OVER II Xizxawq
Fanfiction*******i mimo tylu pięknych zachodów słońca, żaden nie może równać się ze sposobem, w jaki się do mnie uśmiechasz******** fanfiction inspirowane książką PIZGACZ pt. "Girls Love Bad Boys", miłego czytania xxx