Moją głowę nawiedziły setki tysięcy myśli, które błąkały się między dobrym psychiatrą dla Hermana, a z konsekwencjami jakie spotkają mnie, gdy mama albo tata wejdą i spotkają mojego nieproszonego gościa.
- Po pierwsze, wciąż się nie nudzisz? To chore, Herman! - wykrzyknęłam szeptem i wytrzeszczyłam szeroko oczy. - Po drugie, nie ma opcji, że będziemy tu robić cokolwiek. To nawet nie wchodzi w grę. Kiedy odzyskam te kluczyki?
Uśmiechnął się do mnie i zbliżył swoją twarz do mojej. Spojrzał na podłogę, a następnie znowu na mnie.
- Ile trzeba ci tłumaczyć, że zgoda to zgoda?
- Herman, jest trzecia w nocy, moi rodzice śpią w pokoju obok, a ty przychodzisz tu i chcesz ze mną spać?
- Okej. Zróbmy coś fajniejszego, ubieraj się. Coś ci pokażę. - wzruszył ramionami i wstał, siadając na krześle mojego biurka.
Moja szczęka, jak to zaczynała mieć chyba w zwyczaju znowu prawie dosięgała ziemi, bo Herman kolejny raz zaskoczył mnie jak nikt inny.
- To nie randka, nie nastawiaj się! - zaśmiał się, jednak ja wciąż pozostawałam tak osłupiona, jak chwilę temu.
- Nigdzie nie idę, psychopato. Uprowadzisz mnie? Ja tu zostaję, koniec i kropka. - ocknęłam się i wróciłam do "żywych" stawiając się chłopakowi, który przebywał teraz w moim pokoju.
- Zaczekam, aż zmienisz zdanie.
- Będziesz tu siedział do rana?
- Jeśli będzie trzeba, nawet do wieczora. - popatrzył się na mnie, a ja przetarłam oczy i zaczęłam szukać w szafie dresów, bo nie mam ochoty oglądać tego pajaca do wieczora, za kilkanaście godzin.
- Idę się przebrać. - westchnęłam i poszłam z dresami oraz bluzą do łazienki.
*****************
- Gdzie idziemy? Za ile wrócimy? To daleko? Samochodem czy pieszo? Czemu się śmiejesz!?
- Nie umiesz się bawić, Jezu. Po prostu idź ze mną, wsiądź do samochodu i pojedźmy tam, gdzie mam ochotę pojechać.
Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo i w myślach prosiłam mojego Anioła Stróża, żeby rodzice nie wiedzieli, że wyszłam, a Herman nie wpadł na jakiś ultra idiotyczny pomysł. Oczywiście jakaś część mnie wiedziała, że to niemożliwe, aby taki psychopata wpadł na jakiś rozsądny pomysł , ale może Bóg mnie kocha..? Może?
Wsiadł do czarnego, lśniącego auta, ja zrobiłam to samo tylko że z drugiej strony. Ziewnęłam parę dobrych razi i wygodnie usiadłam, przymykając oczy.
- Nie będziesz spała, nie po to wyszłaś.
- Będę spała gdzie chcę. Po prostu jedź, a potem odwieź mnie szybko do domu. Prosty schemat nawet jak dla ciebie, prawda Herman? - zironizowałam, uśmiechając się. Psychopata tylko prychnął, uniósł brew i odpalił samochód.
Co jakiś czas nucił pod nosem jakąś denną piosenkę, na jego równie dennym poziomie, ale było to nawet śmieszne, więc powstrzymywałam tylko uśmiech, gdy na nowo zaczynał.
Po jakimś czasie, kompletnie nie jestem w stanie określić jakim, rzucił szybko "wychodź", a ja przetarłam swoją twarz i nie spodziewając się, że Herman otworzy mi drzwi (nikomu nigdy nie otwierał)po prostu wyszłam.
Rozejrzałam się, żeby dostrzec miejsce, w którym się znalazłam. Patrzyłam raz na Hermana, raz na drzewa, domki i całą otaczającą mnie przestrzeń. Nie chciałam nawet pytać, bo szczerze mówiąc interesowało mnie tylko szybkie wrócenie do domu.
- Chodź. - westchnął któryś raz tej nocy chłopak, wydawał się spokojniejszy niż na co dzień, może bo chciał mnie zgwałcić? Kto go tam wie? Przecież to chory człowiek.
Ruszyłam powolnym krokiem w ślad za moim towarzyszem i po kilkuminutowej drodze dostrzegłam ogromne jezioro, które otaczał las, a między drzewami było sporo domków. W większości światła były zgaszone, tylko w jednym, którym rolety były w pełni odsłonięte, widziałam parę, która chyba nieźle się zabawiała.
- Fajnie, co? My zaraz też możemy tak skończyć Ros. - zaśmiał się.
- Nie możemy, co tu robimy?
- Nie bądź taka oschła, no weź! Chciałem pokazać ci to jeziorko, często dziewczyny uważają mnie za romantyka i momentalnie się zakochują. Na ciebie też to działa?
- A wyglądam jakby działało? Będziesz się kąpać, czyściochu? Skacz do wody, szaleńcu! - nim ogarnęłam, że powinnam być poważna, zaśmiałam się, ale szybko stłumiłam swoje rozbawienie.
- A skoczysz ze mną? Nie udawaj, że nie masz na to chęci. - podszedł do mnie bliżej, momentalnie poważniejąc. Stojąc i trzymając głowę prosto, nie widziałam jego twarzy, była sporo nad moim horyzontem, więc to jego tors i szyja pozostawały w moim punkcie widzialności.
- Nie rób się taki napalony Herman! - uniosłam głowę, a jego zadziorny uśmiech sprawiał, że czułam się jak w cyrku. Najlepsze jest to, że nie wiem, czy to ja byłam klaunem, który nie rozumiał absolutnie niczego z zachowania Hermana, czy on, który próbował mnie podniecić, a ja nie miałam żadnej chęci na zbliżenia.
- Może to ty się zrobiłaś, hm? - czułam, ze zaraz przejmie kontrolę nad całą sytuacją. Niekoniecznie tym, że naprawdę poczułabym do niego pociąg, raczej swoją pewnością siebie, która z każdą chwilą osłabiała moją mocną pozycję.
- Co? - moje częste pytanie znowu wyrwało mnie z kontekstu.
- Nie udawaj Ros. Oboje wiemy, że na mnie lecisz. Dlaczego się zatrzymujesz? Albo inaczej, CO cię zatrzymuje? - wyszczególnił słowo "co", żebym jak najdobitniej pojęła sens jego wypowiedzi.
- Wracajmy. - zawahałam się, bo jego nieposkromiona pewność o wyższej wartości nad innymi, zaczynała mną pomiatać, a to było ostatnie, do czego mogłam dopuścić.
- Dlaczego mamy wracać? Przecież nie chcesz stąd iść. - wzruszył ramionami.
- Masz rację. Kompletnie nie chce stąd iść.
BUZIAKI XXXXX
CZYTASZ
GAME OVER II Xizxawq
Fanfiction*******i mimo tylu pięknych zachodów słońca, żaden nie może równać się ze sposobem, w jaki się do mnie uśmiechasz******** fanfiction inspirowane książką PIZGACZ pt. "Girls Love Bad Boys", miłego czytania xxx