t w e n t y f i v e

209 11 3
                                    


Kochani! Z góry przepraszam za brak jakiegokolwiek rozdziały przez prawie miesiąc, jednak nie czułam się na siłach, a nie chciałam pisać głupot i nieprzemyślanych scen. Postaram się walczyć o regularność pojawiania się części i pomyślne losy bohaterów:) Kochaam!<3

Poczułam nieopisane zdziwienie swoją wypowiedzią i z tego co widziałam, Herman także. Nigdy w życiu nie najadłam się tak ogromnej dawki zażenowania i wstydu z mojego powodu.

- Czyli jednak. - uśmiechnął się po chwili dużo wyższy ode mnie chłopak - Nie jesteś tak niewinna, za jaką cię miałem. Zaskakujesz, Ros.

- Nie przemyślałam tego - odparłam szybko, nie wiedząc jak inaczej móc się wybronić. - Nie miałam na myśli niczego, o czym mówisz.

- Dlaczego chcesz nad wszystkim myśleć? Daj się ponieść chwili, czy jakoś tak. Daj sobie spokój z ciągłym myśleniem o sensie tego co gadasz. Żyj tu i teraz, bez wcześniejszego planu.

Początkowo nie zrozumiałam co powiedział. Mój plan, dotyczący jak najszybszego pozbycia się Hermana z mojego życia przestał istnieć już jakiś czas temu. Wszystko się posypało. Dosłownie. Myślałam, że już teraz żyję teraźniejszością i niepohamowaną gadką. Mówię to, o czym chcę, tak?

Tak?

Oczywiście, że nie. 

- Wiesz.. - zaczęłam, chcąc się po raz kolejny wytłumaczyć. Nie dane było mi dokończyć.

- Nie chcę tego wiedzieć Ros. - spojrzał mi się głęboko w oczy na sekundę, lub dwie i bez zapowiedzi po prostu przybliżył się, a następnie pocałował.

Ja, jak zwykle, zszokowana nagłym obrotem spraw, nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Ale to tu i teraz się liczy - nie plan.

W momencie, w którym dotarło do mnie, że chwila pozostanie tylko chwilą, oddałam pocałunek. Nie wiedziałam, czy czuł zdziwienie, szok, lub może niedowierzanie, jednak to było bez znaczenia. Objęłam jego kark rękoma i nie przestawałam go całować. On sam przybliżył się nieco i wciąż robił to co trzy sekundy temu - żarliwie przywierał do moich ust.

Wiatr wiał, pojedyncze krople deszczu zdawały się przerywać nam niecodzienną (o ironio!) sytuację, mimo tego z każdą kolejną sekundą zbliżaliśmy się do siebie. Warunki pogodowe nie stanowiły przeszkód. Tak samo ze wszystkim, co nas otaczało. Byliśmy tylko my - ja i on.

Nigdy w życiu nie myślałam, że choć przez kilka sekund, minut, lub godzin, przestanę go nienawidzić. Wszystkie przepłakane noce i sytuacje bez wyjścia zawdzięczałam właśnie jemu - a jednak to on stoi, całuje mnie i jednocześnie osiąga swój cel. Po raz kolejny przegrywam, dając się nieziemskiemu (ty samym tak zwyczajnemu) chłopakowi ze szkoły. Pewnie z każdą dziewczyną był już w takiej sytuacji.

- Oj Ros - znowu pokazał zęby, które mimo ciemnej rzeczywistości obok, ukazywały swoją biel. - Jesteś..

W tej sekundzie zaczął dzwonić telefon. Nie mój, całe szczęście, a jego. Chłopak przelotnie spojrzał się na ekran urządzenia, jednak po dwóch sekundach wrócił wzrokiem na wyświetlacz.

- O co chodzi tym razem? - usłyszałam głos Hermana, nieco zdenerwowanego dzwoniącym telefonem. Może to coś ważnego.  A może nie?

Popatrzyłam w dół i starałam się uciec od wszystkich tłoczących się w mojej głowie myśli. One były dużo silniejsze niż moja wola i chcąc nie chcąc na nie natrafiłam.

Właśnie całowałam się z Hermanem Tommeraasem. 

Z Hermanem

Tommeraasem.

Czy może być coś dziwniejszego i jednocześnie nie przytłaczającego?

Na szczęście sam Herman nie pozwolił mi za długo rozmyślać.

- Chodźmy. Odwiozę cię.

- Woah, dzięki łaskawcu. - nie uśmiechnęłam się, bo mimo iż nic takiego się nie stało (no nie wiem) to ani mi, ani jemu, nie było do śmiechu.

W końcu doszliśmy do samochodu, przemoknięci, bo ulewa zdawała się nas wypraszać do domu. Oboje pałaliśmy zmęczeniem, zresztą, kogo to dziwi, jeszcze niedawno prawie się rozbieraliśmy. Na łonie natury. O mamo..

Usiadłam, zamknęłam drzwi auta i zaczekałam, aż kierowca zrobi to samo.

Jechaliśmy w całkowitej ciszy. Mogłabym usłyszeć przełykaną ślinę, która wtedy byłaby głośną muzyką. Dlaczego wszystko jest takie pokręcone? Modliłam się, aby droga do domu mijała szybciej i nieco przyjemniej, ale Bóg chyba stracił do mnie szacunek. Jestem w stanie mu to wybaczyć, ja też straciłam.

W końcu dotarliśmy pod mój dom. Miałam wychodzić, ale coś właśnie mi się przypomniało.

- Hej - zaczęłam - mówiłeś coś o mnie. Jaka jestem? Nie dosłyszałam.

Herman wydawał się zdziwić na wieść o moim pamiętaniu, jednak jego kącik ust uniósł się nieco.

- Niesamowita, Ros. Niesamowita.

Buziaki xxxxxxx


GAME OVER II XizxawqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz