Rozdział 6

831 54 4
                                    

Octavia Pov

No tak poniedziałek, nienawidzę tego dnia, nie dlatego, że jest szkoła po weekendzie tylko dlatego, że zaczynamy angielskim. Kobieta która nas uczy to istne piekło, jest jakoś po pięćdziesiątce i ma jakąś bliznę na twarzy, tak jakby ktoś lekko mówiąc potraktował ją nożem. Mniejsza o większość mam spotkać się z Clarke już w szkole obie mamy na 9.55, więc mam jeszcze sporo czasu bo jest 7.00. Czasami sama się zastanawiam jak Reyes daje radę obudzić mnie wcześniej niż mam budzik, dziś miała jakąś ważną sprawę, wnioskuje po sms'ie, który napisała o jebanej siódmej rano, nie dość ,że mnie obudziła stwierdziła, że mnie odwiedzi. Miała być u mnie za 20 minut, Bellamy jeszcze nie przyjechał do miasta, a więc byłam sama w domu. Monty i Jasper jak zawsze chcieli urządzić jakąś imprezę, ale im odmówiłam bo szykowałam moje urodziny do których zostało dokładnie pięć dni. Byłam bardzo podekscytowana zwłaszcza, że to moja osiemnastka a Raven obiecała mi kurs na prawo jazdy. O wilku mowa, usłyszałam otwierające się drzwi, no tak cała brunetka nigdy nie puka. Trzeba ją w końcu tego oduczyć.
-Blake! Gdzie ty do cholery jesteś? Nie chce mi się teraz bawić w kotka i myszkę.-powiedziała to jakimś strasznym tonem, wcale nie podobnym do niej.

-Jestem u siebie!!- wykrzyczałam i czekałam na łóżku.

- O, mam p-problem.- zająknęła się, była cała zapłakana.

-Boże Raven co się stało?!- jeżeli ktoś jej coś zrobił nie daruję.

-Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej cioci w sensie o siostrze mojej mamy?-

-Pamiętam, i co z nią?- nie wiedziałam co mogło się stać i coraz bardziej się bałam.

- Ona miała dziś wypadek, najgorsze jest to, że dowiedziałam się o tym po przez Sinclaira, powiedział, że mam auto do rozebrania po wypadku. Miałam już się za nie brać ale spojrzałam na numery rejestracyjne 18031, sama jechałam z nią je ustalać rozumiesz O.- no to pora włączyć tryb pocieszania przyjaciółki.

-Co z nią jest, i w jakim leży szpitalu?- od czegoś musiałam zacząć.

- Jej stan jest stabilny, ale jest w śpiączce. Pojechała do szpitala w którym pracuję mama Clarke.- mamy szczęście, że tam.

-Rav, chcesz tam jechać?-

-Tak, ale nie jestem w stanie jechać autem.- pokazała mi trzęsące się ręce.

- Zadzwonię do Lincolna on nas zawiezie, i pojedzie po Clarke.- blondi musi mi pomóc ogarnąć naszą biedną Reyes.

- Idę do nich zadzwonić, a ty idź ubierz kurtkę.- powiedziałam z troską w oczach, posłuchała i poszła.

Octavia: Hej Lin, potrzebuję pomocy. A dokładniej my potrzebujemy.
Lincoln: Co mogę zrobić? Octavia: Możesz podjechać po Clarke, a później po mnie?

Lincoln: Jasne już jadę.

Octavia: Hej Clarke S.O.S, Lincoln zaraz po ciebie przyjedzie. Opowiem ci wszystko po drodze.

Clarke: Okej, już się zbieram.

Jak dobrze, że wszyscy się zgodzili, prawdę mówiąc nie jestem mistrzem przekonywania, ale gdy wchodzi w grę sygnał S.O.S to nic nie może nas zatrzymać. Po jakiś 10 minutach byliśmy już w aucie, siedziałam przy Linie, a Raven z tyłu wtulona w Clarke. Blondynka nie chciała nawet pytać o to co się stało, ale obie miałyśmy zadanie aby uszczęśliwić Rav. Gdy dojechaliśmy już do szpitala podeszłam z Reyes do recepcji:
-Dzień dobry, szukam Nilah Elie.- powiedziała latynoskie zapłakanym głosem.

Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz