Luna pov
-Zaczekaj tutaj na mnie, muszę zadzwonić.- powiedziałam do dziewczyny, która w odpowiedzi pokiwała głową. Wyszłam przed lokal i wybrałam numer do latynoski, musiałam powiedzieć jej to co usłyszałam, a nie było to takie proste.
-Halo, Raven? Powiem ci, że jest mega poważnie i Lexa zjebała po całości.- zaczęłam szybko.
-Chyba nie zjebała aż tak bardzo jak Clarke i tak jest źle.-
Czy nigdy nie może być spokojnie?!
-Zacznij.- rozkazałam i czekałam niecierpliwie na odpowiedź.
-A więc, Griffin zdradziła Woods z jakimś kolesiem, którego ledwo znała.-
Okej, czyli obie strony to jakieś nie pojęte idiotki.
-Tak się składa że, Lexa tak samo. To znaczy nie z kolesiem.- powiedziałam lekko skołowana.
-No to mamy problem, chociaż wina jest po jednej i drugiej stronie, a więc co z nimi zrobimy?- zapytała Reyes.
-Najlepiej było by gdyby obie znały prawdę, ale one muszą to sobie przekazać. Ja nie mam zamiaru się akurat w to mieszać.- odrzekłam szybko.
-Świetnie się składa bo ja też nie, dobra coś wymyślimy. Będę do ciebie pisała, do potem Luna.-
Pożegnałam się i weszłam do środka lokalu, musiałam jakoś ogarnąć Lexe. Poszłam do stolika przy którym siedziała i rozkazałam iść za mną, co prawda na początku lekko się chwiała, ale potem szła prosto. Trzeba było ją lekko rozbudzić, kazałam jej poczekać a sama poszłam do sklepu kupić wodę. Mogło to się dla mnie nie skończyć zbyt dobrze, ale czego się nie robi aby uratować związęk byłej dziewczyny. Odkręciłam nakrętke i chlusnełam jej w twarz zawartością butelki.
-Serio Luna? Serio?!- powiedziała zażenowana.
-Lepiej módl się żeby wpuścili cię do taksówki.- powiedziałam lekko grożącym tonem.Po 20 minutach drogi, dojechałyśmy do domu Lexy. Musiała się przebrać, ale bardzo nie chciała tam jechać, co prawda mi też się to nie uśmiechało, ale zmusiłam ją aby tam pojechała. Weszłyśmy do jej domu, tak cicho jak tylko było to możliwe. Zaczekałam na nią przed drzwiami do jej pokoju, po paru minutach wyszła już sucha i zeszłyśmy na dół. Niestety stało się to czego najbardziej nie chciałam.
-Czego tu chcesz, miałaś się tu nie pokazywać!- wykrzyczał ojciec Woods.
-Wypierdalaj, nie chce mi się słuchać twojego bezsensownego gadania.- odpowiedziała nadzwyczaj spokojnie zielonooka.
-Ooo przyprowadziłaś ze sobą tą, tą nie wiadomo jak to nazwać.- zaśmiał się wskazując na mnie. Lexa nie wytrzymała i popchnęła Titusa na ścianę, przy okazji łapiąc go za gardło.
-Posłuchaj mnie, bo powiem to tylko raz i nie mam zamiaru się powtarzać. Luna to porządna dziewczyna, porządniejsza od ciebie. Jeżeli już skoń...- Lex nie dokończyła.
Wpatrywała się w jego oczy swoim pustym wzrokiem, puściła jego gardło i wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Lexa...- podeszłam lekko w ich stronę.
W tamtym momencie usłyszałam tylko pisk bólu.
Dziewczyna upadła na panele, a Tytuł trzymał w ręce zakrwawiony scyzoryk.
Pod biegłam do Woods i zobaczyłam w jej lewym boku ranę, po prostu dziure po nożu. Spojrzałam w oczy jej ojcu i usłyszałam tylko:
-Wynocha z mojego domu.-
Nie miałam ochoty się z nim kłócić, bo wiedziałam że Lexie może się pogorszyć. Taksówka czekała na nas pod domem więc podniosłam ją i w szybkim tępie zaniosłam do auta. Podałam kierowcy adres najbliższego szpitala i zaczęłam uciskać ranę.
-Lexa, nie odpływaj. Patrz na mnie i pomyśl o czymś co daje ci radość.- powiedziałam aby utrzymać ją przytomną.
-Mogę myśleć o Clarke?- zapytała lekko nie pewnie.
-Jasne, że możesz a nawet musisz.- rozkazałam i w tej chwili byliśmy już na miejscu. Weszłam z Lexą do szpitala i od razu zaczepiłam jakąś lekarke. Spojrzała z daleka na ranę i zabrała dziewczynę do sali. Mi została tylko papierkowa robota i... No właśnie! Muszę zadzwonić do Rey.
Wybrałam numer latynoski i po paru sygnałach odebrała.
-Raven przyjeżdzajcie do szpitala, szybko!- rozkazałam.
-Już jadę.- odpowiedziała zestresowana.Lexa pov
Obudziłam się na polanie otoczonej lasami, wokół mnie rosły kwiatki dokładnie białe tulipany. Siedziałam na kocu, byłam ubrana w białą, zwiewną sukienkę a na głowie miałam wianek. Nie miałam pojęcia gdzie jestem i co się ze mną dzieję, ale zauważyłam coś jeszcze.
Postać, ubraną w błękitną suknie do kostek, drązowe włosy sięgające do połowy ramion i przepiękne zielone oczy. Stanęła przede mną i spojrzała w moje oczy.
-Lexo, skarbie.-
W tamtym momencie mnie zatkało, ten głos te przecudowny głos i opiekuńczy ton.
-Mama...?- zapytałam z łzami w oczach.
-Tak, to ja. Jesteś tak piękna, wybacz mi proszę za to że cię zostawiłam i mnie nie było.- powiedziała z żalem.
-Nie masz za co, to wszystko przez ojca, ale czy ja jestem w niebie? Czy ja nie żyje?- dopytałam zmartwiona.
-No co ty opowiadasz skarbie, czeka na ciebie pewna blondynka i ma ci coś do powiedzenia. Powiem ci coś w tajemnicy, myślę że to będzie twoja przyszła żona.- przepowiedziała i uścisneła moje dłonie.
-Kocham cię, mamo.-
Kobieta przytuliła mnie i pocałowała w skroń.
-Ja ciebie też dziecko.- powiedziała i wszystko zaczęło się rozkazywać. Przed moimi oczami widniała tylko czarna przepaść, uświadomiłam sobie że mam dla kogo żyć a to co powiedziała moja mama...bardzo mnie podbudowało.Starałam się otworzyć oczy, ale było to straszliwie trudne. W tamtym momencie pomyślałam o najpiękniejszej i najcudowniejszej kobiecie na tym świecie, o mojej dziewczynie. Po chwili w moje oczy uderzyło rażące światło, pomrugałam przez chwilę i otworzyłam oczy do końca. Poczułam na moim ramieniu ciężar, spojrzałam w lewą stronę i zauważyłam śpiącą Clarke opadającą na moją rękę. Obróciłam się lekko z bólem w lewym boku i przeniosłam swoją prawą dłoń na policzek dziewczyny, zaczęłam gładzić kciukiem lekko podpuchniętą od płaczu twarz mojej dziewczyny. Po chwili usłyszałam cichy pomruk i ujrzałam przed sobą błękitne oczy, dwa diamenty wpatrujące się we mnie.
-O mój boże!?- podniosła się szybko blondynka.
-Wystarczy Lexa skarbie.- powiedziałam z uśmiechem. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, jak by zobaczyła ducha i postanowiłam coś zrobić.
-No chodź.- rzekłam i przesunęłam się aby zrobić jej miejsce na łóżku. Blondynka tak jak by się wybudziła z transu i wskoczyła koło mnie.
Wtuliła się w moją klatkę, a ja pocałowałam jej skroń i zasnęłam z moim światem w ramionach.
CZYTASZ
Życie to nie tylko przetrwanie
FanfictionLicealne miłości, imprezy, problemy. Chyba każdy licealista wie o co chodzi, Clarke miała ich wiele, pewnego dnia jej passe przerwała pewna osoba. Przypadkowe spotkanie w ławce szkolnej, może przerodzić się w coś wielkiego. Czy Clarke ma szansę na s...