Rozdział 21

550 28 4
                                    

Clarke pov

-Hej, skarbie spokojnie.- powiedziałam do dziewczyny chodzącej od ściany do ściany, zatrzymując ją przed sobą.
-Co to może być, przecież to nie ma sensu. Jak by nie mogła normalnie przekazać mi tego co chce powiedzieć, ale nie nie dość, że nie żyje musi mi robić jakieś jeba...- przerwałam, kładąc kciuk na jej ustach.
Rozumiem dlaczego się tak denerwuje, ale tylko spokój i rozsądek pomoże nam z tym co zostawiła dla Lexy jej mama.
-Posłuchaj mnie skarbie, to że będziesz się denerwowała w niczym nam nie pomoże, a po za tym potrzebujemy spokoju aby to jakoś przemyśleć.- dodałam spokojnym tonem.
-Clarke, to nie takie proste. Moja mama nie żyje 10 lat, a ja dopiero teraz dowiedziałam się, że na co dzień chodzę w jej kurtce, albo chociażby to, że zabiła się przez ojca.- lekko posmutniała, usiadła na łóżku i przetarła twarz dłońmi.
-Lexi, damy radę. Musimy być silne i wszystko się uda, zobaczysz.- powiedziałam dodając jej otuchy.
Wtuliłam w siebie dziewczynę i pocałowałam jej skroń.
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, który pokazywał 3 w nocy. Szkołę miałyśmy na 10, ale lepiej wyspać się po takich wydarzeniach.
-Pora na nas, jutro szkoła.- rzekłam do dziewczyny i położyłyśmy się na materacu.
Moja głowa spoczywała na klatce piersiowej szatynki, a jej dłoń była spleciona z moją. Nie czekałam długo, sen przyszedł szybko a to, że byłam w ramionach mojej ukochanej w tym pomogło.

Raven pov

Obudziłam się około siódmej, pracę miałam na dziewiątą, więc miałam jeszcze sporo czasu. Spojrzałam w bok i zobaczyłam jeszcze słodko śpiącą Lunę, położyłam dłoń na jej gorącym policzku i przejechałam kciukiem po delikatnej skórze. Na jej twarzy zawitał lekki, promienny uśmiech, po chwili otworzyła zaspane oczy, a ja zbliżyłam się do niej i złożyłam czuły pocałunek na jej ustach, podczas którego się uśmiechnęłam.
-Raven, możesz budzić mnie tak codziennie?- zapytała słodko, zaspanym głosem.
-Jasne słońce.- pocałowałam jej czoło i wyszłam z łóżka.
Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej jakieś czarne spodnie robocze na szelkach, których i tak nie używam, stanik sportowy i czarną bluzę. Spakowałam wszystko do torby, pomknęłam do toalety i ubrałam na siebie jeansy i top. Wyszłam z pomieszczenia, następnie znajdowałam się w kuchni, zaparzyłam dwie kawy i zrobiłam tosty. Zjadłam swoją porcję, a drugą zaniosłam do pokoju, postawiłam na szafce nocnej i spojrzałam na Lunę, która znów zasnęła. Pomyślałam sobie o naszym pierwszym spotkaniu i jak to mówią zapijaniu smutku. Kto by pomyślał, że zerwanie z Murphym skończy się tym, że prawdziwie się zakocham? Na pewno nie ja, a jednak.
Musiałam obudzić dziewczynę, wiem z doświadczenia, że zimne tosty to nic smacznego.
Położyłam się za ciemnooką, wtuliłam ją w siebie i lewą ręką odkryłam jej szyję, którą zakrywała fala kręconych włosów. Złożyłam na jej szyi ścieżkę mokrych pocałunków, po kilku z nich przygryzłam kawałek jej ucha, doskonale wiem jak to na nią działa i się nie myliłam. Z ust dziewczyny wydobyło się westchnienie, a ja uśmiechnęłam się na ten dźwięk. Schodziłam pocałunkami niżej, aż do obojczyka, na którym zrobiłam malinkę. Dziewczyna obróciła się w moją stronę i zwinnym ruchem sprawiła, że leżałam pod nią.
-Nadal chcę żebyś tak mnie budziła.- rzekła i połączyła nasze usta.
Usiadła okrakiem na moich biodrach, a moje dłonie powędrowały na jej pośladki.
-Jakieś plany na dziś?- zapytałam zaciekawiona.
-Raczej nie, chociaż może pójdę zobaczyć co z Lexą.- odparła z uśmiechem i wtuliła się we mnie.
-Muszę zaraz lecieć do pracy.- powiedziałam smutno.
-A tak fajnie było z tobą poleżeć.- zrobiła smutną minkę i położyła się na łóżku.
Wstałam na nogi i pochyliłam się do dziewczyny.
-Kocham cię, do potem.- powiedziałam i pocałowałam dziewczynę.
-Ja ciebie też.- odrzekła gdy nasze usta się rozłączyły.
Wyszłam z pokoju szybkim krokiem, łapiąc kluczyki i torbę dobiegłam do auta. Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę warsztatu.

Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz