Rozdział 16

539 38 6
                                    

Clarke pov

Obudziłam się przed dziesiątą, miałam dziś wolne ponieważ nauczyciele pojechali na jakieś wycieczki z młodszymi klasami. Postanowiłam, że zwlekę się z łóżka i jak ustaliłam tak zrobiłam. Miałam na sobie koszulkę Lexy, nie miałam pojęcia skąd się na mnie wzięła, ale nie będę narzekała w końcu to koszulka mojej dziewczyny. Swoją drogą zrobiło mi się smutno gdy nie obudziłam się w jej objęciach, ale pewnie dziś się zobaczymy, więc nie mam czego żałować. Nie przebierałam się, bo miałam w planie jeszcze później poleżeć. Wyszłam z pokoju lekko zaspana, więc zahaczyłam o łazienkę aby lekko się odświeżyć, następnie zeszłam na dół w kuchni zauważyłam moją mamę smażącą naleśniki, na ten widok od razu się uśmiechnęłam, uwielbiam naleśniki a zwłaszcza mojej mamy. To jakby jeść chmurkę oblaną czekoladą a do tego napój bogów, kawa mrożona. Najlepsze śniadanie które istnieje na tym świecie, przynajmniej dla mnie i mamy. Weszłam z wielkim uśmiechem do kuchni i pocałowałam mamę w policzek,
na co ona się uśmiechnęła.
-Jak się spało skarbie?- zapytała moja rodzicielka.
-Wyjątkowo dobrze, ale zastanawiam się gdzie podziała się Lexa.-
Wiedziałam że mama mi ufa i nie ma nic przeciwko temu, że śpię z Woods.
-Ah tak, kazała ci przekazać, że pojechała do domu i musi załatwić coś z ojcem.- powiedziała z automatu. Przytaknęłam jej i pomyślałam o mojej dziewczynie, wiedziałam, że musi załatwić sprawę z Titusem, ale nie sądziłam, że zrobi to tak szybko.  Miałam jakieś złe przeczucie, ale to tylko moje głupie domysły.
-Halo, Clarke.- mama wyrwała mnie z transu.-Śniadanie gotowe.-dodała i usiadła obok mnie.

Po zjedzonym posiłku, przypomniałam sobie że muszę spotkać się z Raven i opowiedzieć jej o całym zajściu z Octavią. Cały czas zastanawiam się o co jej chodziło, chciała skłócić mnie z Lexą i na dodatek powiedziała, że zdradzam ją z Bellamy'm. Cieszę się, że nie udało jej się tego zrobić. Postanowiłam zadzwonić do Reyes i umówić się z nią na spotkanie.
-Halo? Raven, możemy się spotkać?-zapytałam lekko zestresowana, w sumie nie mam pojęcia czym.
-Jasne księżniczko, może w tym nowym lokalu. Nazywa się Zgeda, podobno właściciele tego lokalu są mega.- powiedziała z zadowoleniem.
-Okej,  będę tam za jakieś 20 minut.- odrzekłam, nie dając jej szansy na odmowę.
-Yo que mas?!-
Nie dałam jej dokończyć i się rozłączyłam. Poszłam do mojego pokoju, mój dzisiejszy strój miał rozszerzoną gamę barw, był tam kolor czarny, czarny i czarny. Nie mam pojęcia skąd u mnie taka zmiana, na co dzień ubieram jasne sukienki, przeważnie w kwiaty, a teraz?
Czarne rurki, czarna obcisła bluzka i jak by inaczej czarna bomberka.

Po drodze do kawiarni napisałam Sms'a do Lexy.

Blueeyes01: Hej skarbie, może do mnie wpadniesz?

Swoją drogą nie mam zielonego pojęcia, dlaczego się tak nazwałam i dlaczego nie zmieniłam sobie nazwy. Zrobię to potem albo poproszę o to Lexę.
Do lokalu w którym mam spotkać się z Raven mam jakieś 10 minut, więc postanowiłam się przejść. Nie uzyskałam odpowiedzi na moją wiadomość, więc moją wyobraźnia zaczęła stwarzać sobie jakieś teorie spiskowe, które od razu od siebie odsuwałam. W momencie gdy strzeliłam sobie podświadomie w twarz, zauważyłam przed sobą kawiarnię. W ścianie było ogromne okno, na parapecie stało pełno różnokolorowy kwiatów w ozdobnych doniczkach. Przed budynkiem stały stoliki, a przez okno do pomieszczenia wpadały promienie słoneczne. Na wejściu powitali mnie właściciele lokalu, oboje ubrani elegancką trzymając się za ręce.
-Witamy w kawiarni Zgeda. Ja jestem Roan, a to moja żona Veronica. Zapraszamy i służymy pomocą.- zabrał głos mężczyzna, po czym szeroko się uśmiechnęli.
-Dziękuję.- odpowiedziałam krótko i oddałam uśmiech.
Lokal wyglądał naprawdę ładnie, przeważały pudrowe barwy, w kolorowych wazonach położonych na stolikach pływały żywe kwiaty. Wokół stolików stały białe fotele i kanapy. Na jednej ze ścian wisiał wielki obraz przedstawiający plażę z zachodem słońca, bardzo mi się spodobał. Wpatrywałam się w niego tak, jak bym próbowała czegoś się do patrzyć.
-Podoba ci się?- usłyszałam nieznajomy mi głos. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam przed sobą dziewczynę, lekko młodsza ode mnie, miała na sobie damski garnitur w kolorze granatu, który idealnie komponował się z jej długimi blond włosami. Jej uroda była wyjątkowa, to wszystko dopełniają jej ciemne oczy.
-Tak jest, jest piękny.- powiedziałam lekko skrępowana.-Kto jest jego autorem?- do pytałam po chwili.
-Autorką... -poprawiła mnie-... I tak się składa, że ja.- szeroko się uśmiechnęła, a ja bardzo się zaskoczyłam.
-Masz talent emm- uświadomiłam sobie, że nie poznałam jeszcze jej imienia.
-Ah tak, przepraszam nie przedstawiłam się, Josephine McDonell. Miło mi cię poznać...-
-Clarke Griffin i ciebie również.-
Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja ją uścisnęłam i wpatrywałyśmy się w swoje oczy.
-Josie. Dziecko mówiłam ci, że jesteś w pracy.- powiedziała właścicielka lokalu.
-Przepraszam panią, moja córka jest bardzo wygadana.- i w ten sposób poznałam matkę Josephine.
-Na prawdę nie ma sprawy, bardzo miło mi się z tobą rozmawiało.- uśmiechnęłam się i poszłam w stronę stolika dwu osobowego. Po chwili czekania dołączyła do mnie latynoska, przywitałam się z nią i usiadłyśmy na przeciwko siebie.
-To o czym chciałaś rozmawiać Clarkie?- zapytała jak zwykle uśmiechnięta dziewczyna.
-Wczoraj, przed tym jak pojechałam do baru w którym byłaś, przyszła do mnie Lexa ze zdjęciem na którym całuje się z Bellamy'm, oczywiście zdjęcie było stare, bo nie zrobiła bym tego Woods, ale ona dostała je od Octavii. Przecież Blake o wszystkim wiedziała, a po za tym ona robiła nam to zdjęcie.- powiedziałam jednym tokiem.
-Clarke, bo wczoraj napisała do mnie O i pokazała mi zdjęcie Murphy'ego i Emori. Stwierdziła, że mnie zdradził a ja z nim zerwałam.- powiedziała lekko zawiedziona.
-Myślisz, że to mógł być podstęp? - dodała lekko nie dowierzając w to co mówi.
-Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia, ale coś mi tu nie gra. Jedno wiem na pewno, musimy z nią porozmawiać i to jak najszybciej.- odpowiedziałam i spojrzałam na zbliżającą się do nas kelnerkę, którą była Josie.
-Witam, co podać?- zapytała z uśmiechem.
-Karmelowe latte i sernik.- odpowiedziała Reyes.
-Dwa razy.- dodałam i uśmiechnęłam się do kelnerki.
Po chwili Josephine zniknęła z mojego pola widzenia.
-Clarke wiesz, że cały czas się na ciebie patrzyła?- zapytała z gniewem Raven.
-Chyba po to ma oczy no nie?- prychnęłam.
-Tak po to one są, ale gdyby tu była Lexa zabiła by ją gołymi rękoma.-
Nie przyjęłam się słowami brunetki, przecież nie robię nic złego. Czy to że jestem w związku oznacza, że nie mogę z nikim rozmawiać? Jak na moje to nie.
Po chwili nasze zamówienia stały przed nami, a ja zobaczyłam pod kubkiem karteczkę.

567-392-021 Josie. Zadzwoń:)

W tamtym momencie szeroko się uśmiechnęłam i schowałam karteczkę do kieszeni w tylnej kieszeni spodni i wzięłam się za jedzenie sernika, który był na prawdę świetny. Gdy zjadłyśmy już serniki i wypiłyśmy kawę, poszłam zapłacić za zamówienie. Przy wyjściu zobaczyłam Josephine, rozmawiającą że swoim ojcem. Gdy przechodziłam przez drzwi usłyszałam głos mężczyzny.
-Do widzenia i dziękujemy. -
-Również dziękuje, do widzenia. Do następnego Josie.- powiedziałam i wyszłam z kawiarni.

Lexa pov

Obudziłam się około południa, wczoraj nie było ojca w domu, więc położyłam się spać. Postanowiłam się ubrać i zejść na dół. Nie mam pojęcia co mi się stało, ale ubrałam na siebie białe spodnie a do tego biały, luźny sweterek. Zeszłam na dół i zobaczyłam na kanapie ojca siedzącego z butelką whiskey,  popijającego z niej co chwila. Chciałam mieć tę rozmowę za sobą, więc podeszłam do niego i zaczęłam.
-Ojcze.- Wiem bardziej oficjalnie się nie dało.
-Czego chcesz?-  Kultura osobista na pierwszym miejscu.
-Dowiedziałam się ciekawych rzeczy, o tobie i mamie, która leży na cmentarzu właśnie w tym mieście i popełniła samobójstwo.- powiedziałam z goryczą.
Ojciec się nie odzywał, po chwili wypił głębokiego łyka trunku. I zaczął krzyczeć.
-Ty smarkulo, jak możesz mówić do mnie w ten sposób?! Owszem okłamałem cię i co z tego? Twoja matka zabiła się przez ciebie, a nie przeze mnie! To wszystko twoja wina!-
-Tak, moją winą jest to że popełniła samobójstwo, bo ją szantażowałeś! I wiesz co? Pierdol się tatusiu!- zrobiłam cudzysłów palcami przy ostatnim wyrazie i ruszyłam w stronę drzwi.
O ścianę po mojej lewej stronie rozbiła się butelka, której odłamki we mnie trafiły. Byłam tak wkurzona, że nawet się nie zatrzymałam. Wsiadłam na motor i ruszyłam w stronę domu Clarke.

Po 20 minutach byłam już przed drzwiami. Zadzwoniłam do nich, ale usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam blond włosego anioła.
-Boże Lexa! Co ci się stało?- nie miałam pojęcia o co jej chodzi, do chwili gdy do mnie podbiegła.
-Ojciec się stał i to tyle, przeżyje.- powiedziałam lekko drwiącym tonem.
-Alexandrio Woods, masz jebane szkło wbite w plecy i mówisz że to nic takiego?!- Użyła mojego prawdziwego imienia czyli jest źle.
-Wolisz jechać do szpitala czy ja mam ci to wyjąć?- zapytała ze złością.
-Nie jadę do żadnego szpitala.- powiedziałam.
-A więc ja muszę to zrobić.- powiedziała i zaciągnęła mnie do domu.
Od razu posadziła mnie na kanapie i kazała zdjąć sweter. Posłusznie go zdjęłam i usiadłam tyłem do Clarke.

Po prawie pół godzinnej "operacji" Jak to nazwała Clarke, mogłam się ubrać.
-Obejrzymy jakiś film?- zapytała blondynka.
-Jasne, czemu nie?- odpowiedziałam.
-Ale w moim pokoju, coś jest nie tak z tym telewizorem.- dodała, a po chwili leżałyśmy już wtulone w siebie na łóżku Clarke.
Moja ręka błądziła po plecach Griffin schodząc coraz niżej, po chwili wsunęłam rękę do jej tylniej kieszeni spodni i poczułam tam kartkę. Wyciągnęłam i przeczytałam. Krew mi się zagotowała, podniosłam się jak oparzona do siadu i uniosłam do góry karteczkę.
-Clarke co to do chuja jest?! - zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź.
Wyszłam z domu Blondynki w biegu, wsiadłam na motor i ruszyłam w stronę klubu bokserskiego, bo gdzie indziej mogłam się podziać.


Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz