Rozdział 1

1.1K 64 2
                                    

Clarke's Pov

Gdy weszłam do szkoły pożegnałam się z Octavią, która miała teraz matematykę, a ja sama poszłam w stronę sali, w której miałam lekcję wychowawczą, usiadłam w 3 ławce od okna i rozejrzałam się po klasie, były tylko 4 osoby: ja, Emori, Harper i Wells.

Wybiła 9.00, do klasy wszedł pan Thelonious, sprawdził obecność i nie było 15 osób, po tym jak skończył uzupełniać dziennik wstał i powiedział: -Zapomniał bym, dziś do naszej klasy dołącza nowa dziewczyna, powinna być za 10 minut. Clarke, mogłabyś oprowadzić ją po szkole?-
Naprawdę on mówił do mnie, w sumie i tak nie miałam nic do roboty, a więc się zgodziłam.

15 minut później

A czy ta nowa nie miała być już w klasie przecież Jaha mówił.... (Dziewczyna wbiega do klasy.)

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedziała przepiękna zielonooka brunetka.

-Nic się nie stało, może przedstawisz się klas... osobom które nie poszły na wagary.- dodał nieco wkurzony.

-Jestem Lexa Woods,mam 18 lat i przeprowadziłam się tu z Kanady.- odrzekła z uśmiechem.

-Witaj Lexo, Clarke oprowadzi Cię po szkole, usiądź na wolne miejsce.- odrzekł czarnoskóry i wskazał na ławki.

No tak jedyne wolne miejsce(gdy wszyscy są obecni)jest przy mnie, ale skąd ona może to wiedzieć.

-Hej Lexa, wolne miejsce jest przy Clarke.- szepnęła Emori.
Zabiję ją.

Lexa zaczęła podążać w moją stronę podeszła do ławki w której siedziałam i zapytała:
-Mogę się dosiąść.-

-Jasne.- odpowiedziałam jej z udawanym uśmiechem.

Tak na prawdę nie było nic złego w tym, że się dosiadła, ale jestem typem osoby która się nie udziela, ponieważ wolę sobie szkicować i nie chcę aby nikt pytał o moje rysunki.
Spojrzałam na zegarek, 2 minuty do końca lekcji no cóż miałam oprowadzić Woods po szkole, więc napisałam jej karteczkę:

"Oprowadzę cię po szkole po lekcjach, mam nadzieje że Ci pasuję:)".

Gdy tylko usłyszałam dzwonek, położyłam karteczkę przed dziewczyną i wyszłam z klasy. Zostały mi jeszcze 3 lekcje, gdy szłam do szatni od w-f'u, zobaczyłam tę osobę, której nie chciałam widzieć już nigdy, przyśpieszyłam kroku skręciłam w wąskie przejście, które prowadzi z przebieralni do korytarza z szatniami.
Chyba go zgubiłam. Szłam przez długi korytarz, nagle ktoś mocno pchną mnie na ścianę.

-Hej księżniczko, widzę że mnie unikasz.- stwierdził Collins przybliżając się do mnie niebezpiecznie, a jego ręka zaczęła zjeżdżać z moich pleców w dół.
Próbowałam się wydostać, ale nie byłam specjalnie silna fizycznie, zaczął całować mnie po szyi.
-Puść mnie!! I się odsuń!- wykrzyczałam do niego próbując się uwolnić.

-Nie ma mowy księżniczko. Musisz być moja i tylko moja.-wyszeptał mi do ucha nieprzyjemnym tonem.

Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, myślałam już o najgorszych scenariuszach w których....

-Puść ją!!- usłyszałam krzyk z drugiego końca korytarza, nie miałam nadziei już na nic.

-Nie wpierdalaj się, to sprawa pomiędzy mną, a nią.- nie przestawał mnie całować, do momentu drugiego krzyku.

-Nie dotykaj jej!- ktoś podbiegł do chłopaka, on odepchnął mnie na ścianę i opadłam bezsilnie.
Poczułam tylko ból z tyłu głowy, nie wiedziałam co dzieje się koło mnie, a usłyszałam tylko:

-Jeśli jeszcze raz Cię przy niej zobaczę to połamię ci rękę, już nie tylko nos.-
Nie rozpoznałam głosu, zaraz po tym usłyszałam  głośny pisk z bólu wydany przez chłopaka.
Ktoś do mnie podbiegł i właśnie wtedy wiedziałam już kto to.

-Nic Ci nie jest?-zapytała opiekuńczo.
Tak to zdecydowanie ona,to Lexa i w tym momencie najprawdopodobniej straciłam przytomność.

Lexa's Pov

-Clarke! Obudź się!- wtedy serce prawie mi stanęło.

Lexa opanuj się musisz jej pomóc.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer na pogotowie, muszę ją zanieść przed szkołę pomyślałam...

Podniosłam Clarke i po 2 minutach byłam już przed szkołę. Od razu zobaczyłam, że karetka jest na miejscu, układałam sobie w głowie co powiem ratownikowi, ale było już za późno na wymyślanie.

-Dzień dobry. Lexa Woods? To pani nas wzywała? Co się stało?- zapytał ratownik.

Kurwa jak by nie było widać, że trzymam na rękach nie przytomną dziewczynę, nie to nie ja.

-Tak to ja, uderzyła głową o ścianę.-
W sumie została popchnięta na nią przez jednego cwela
.
-Musimy wziąć ją do szpitala. Na ul...- przerwałam mu.

-Mogę jechać z wami?- zapytałam od razu.
-Kim jest pani dla poszkodowanej?-
O szlak i co mam teraz powiedzieć, jeśli powiem, że znajomą to mnie nie wezmą, dobra najwyżej tego pożałuję.

-Dziewczyną.- odpowiedziałam bez skrupułów.

-Dobrze może pani pojechać, ale proszę zawiadomić opiekuna pani dziewczyny.- dodał surowo ratownik.

-Dziękuję.- odpowiedziałam z ulgą.

Wzięłam do ręki telefon Clarke, na szczęście nie miała hasła, wybrałam numer do jej mamy i nacisnęłam "dzwoń":
-Halo? Córciu mów szybko bo nie mogę rozmawiać, mam dyżur.- powiedziała kobieta zapracowany głosem.

-Halo. Dzień dobry, z tej strony Lexa Woods. Stał się mały wypadek i jedziemy z Clarke do szpitala.- powiedziałam i czekałam na reakcję jej mamy.

-Lexo, czy mogłabyś dać mi do telefonu ratownika?- jak poprosiła tak zrobiłam.

-Tak, Abby to nic poważnego, dobrze powiem, że to ma być twoja pacjentka, yhym, dobrze.- czyli mama Clarke to lekarka, ciekawie.

Droga mi się dłużyła, a blondynka nadal się nie budziła.

Czekałam już na korytarzu dobre 3 godziny, żadnej wiadomości od lekarza, siedziałam bezczynnie i nic.
Po 20 minutach z pokoju młodej Griffin wyszła jej mama, szła w moją stronę. Tak na pewno idzie do mnie oby wszystko było dobrze.

-To ty jesteś Lexa tak, dziewczyna mojej córki?- zapytała.
O cholera i co ja mam powiedzieć.

-Tak jestem Lexa, ale nie jestem dziewczyną Clarke, powiedziałam tak aby z nią pojechać, przepraszam.-

-Nic się nie stało, powiesz mi co się stało, że jest w takim stanie?-
Powiedzieć jej czy nie?

-Nie wiem o co poszło, ale jakiś chłopak zaczął się do niej dostawiać, zauważyłam ich podbiegłam i on pchną ją na ścianę, w którą uderzyła głową.-
Pomijając moment z pobiciem Finna.

-Twoje ręce trochę na tym ucierpiały, jak widzę.- spojrzała na moje dłonie, nie wiedziałam o co jej chodzi, a więc też spojrzałam.
No tak całe bordowe, umazane we krwi i opuchnięte.

- Panno Woods, zapraszam do gabinetu.- powiedziała matka Clarke.

-Pani Griffin, na prawdę nie trzeba, dam sobie radę.- odrzekłam z przekonaniem.
Kobieta tylko wskazała mi salę.

-Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale trzeba opatrzyć ręce.-

Po 10 minutach nakładania opatrunków i odkażania ran wyszłam z sali, mama Griffin poszła do sali swojej córki, a ja usiadłam na krzesło w poczekalni. Mam nadzieję, że Clarke nic się nie stało. Dlaczego ja się nią przejmuję przecież ja jej nawet nie znam, a może coś do niej..... - Lexo, Clarke chce Cię widzieć.- usłyszałam głos pani doktor i od razu weszłam do sali.

Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz