Rozdział 11

604 44 0
                                    

Raven Pov

Przez całą noc byłam w szpitalu, nie miałam ochoty na nic oprócz zostania z O. Doktor mówi że w najbliższym czasie powinna się obudzić, chciałabym żeby już tu była ze mną i wszystko było w porządku. Co prawda nie mam pojęcia jak jej wytłumaczyć że Lin...nie żyje. Dlaczego? Dlaczego najgorsze rzeczy spotykają moje przyjaciółki? Czy życie nie może dać nam pozytywów? No cóż najwyraźniej to nie ta pora.
Pielęgniarka poprosiła mnie o opuszczenie sali, ponieważ musiała zrobić Octavii jakieś badania. Postanowiłam iść do kafejki szpitalnej, gdy do niej weszłam zobaczyłam Bellamy'ego. Co prawda nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale przy okazji chciałam go rozszarpać za to co zrobił Clarke. Nie potrafię na niego spojrzeć, widzę w nim kogoś, o kim chciałabym zapomnieć. Podeszłam do lady i zamówiłam kawę, która po 3 minutach była już gotowa. Zabrałam ją i ruszyłam w stronę wyjścia, gdy otwierałam drzwi, poczułam szarpnięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam osobę, której się nie spodziewałam.
-Raven, co ty tu robisz? - gdy usłyszałam ten głos zamarłam, spojrzałam w oczy osobie, która mnie zatrzymała i wiedziałam że nic dobrego z tego nie będzie.
-Emori... - przez to wszystko zapomniałam zadzwonić do Murphy'ego.
-Co się stało? - zapytała z troską.
-Octavia...ona miała wypadek. Wybacz, ale muszę już lecieć. -
Nie miałam ochoty z nią rozmawiać chciałam uciec jak najdalej, jednak te "najdalej" to sala Octavii.

Weszłam do sali i zobaczyłam brunetkę, siedziała na łóżku, oglądającą swoje poranione dłonie.
-Octavia! Nawet nie wiesz jak się cieszę.- podbiegłam do niej i ją przytuliłam, dziewczyna nie odwzajemniła uścisku. Coś było nie tak.
-Cześć ślicznotko, powiesz mi co się stało i kim jesteś?- powiedziała do mnie bez żadnej emocji.
-Nie pamiętasz mnie? To ja Raven. - łzy zbierały mi się w oczach, ona mnie nie pamięta, to nie może być prawda.
-Posłuchaj... - rzekła spokojnym głosem.
-Raven, jak mogła bym zapomnieć o moim kierowcy i największym głodomoże tego świata.- zaczęła się śmiać.
-Ty głupku! Jak możesz mnie tak straszyć.- kamień z serca.
-Wybacz musiałam. - powiedziała z uśmiechem.
-O, ja zawołam lekarza i zadzwonię do dziewczyn.- powiedziałam i wyszłam z sali.

Clarke pov

Obudziłam się przed ósmą, zajęcia miałyśmy na 10, ale stan w którym jest Lexa nie zbyt nadaje się do szkoły.
Poszłam do kuchni, na blacie leżał liścik, jak ja tego nienawidzę. Spojrzałam na kartkę, i zaczęłam czytać.
,, Mam dzisiaj dyżur do 12 w nocy, obiad masz w lodówce, a w razie czego jestem przy telefonie.
                                       Kocham Cię mama"

No to świetnie 16 h w pracy mamo nie przeginasz?

Podeszłam do lodówki i włączyłam muzykę, co prawda po cichu żeby nie obudzić mojego skarba, na pewno przyda jej się dłuższy sen. Spojrzałam do lodówki ,  postanowiłam zrobić naleśniki, więc wyjęłam wszystkie składniki i zaczęłam smażyć. Tańczyłam w rytm muzyki i i szukałam syropu klonowego, którego jak zwykle nie mogę znaleźć. Aż w końcu znalazłam go w szafce przy lodówce. Położyłam go na blacie i zaczełam nakładać naleśniki.
-Wow skarbie, czy ty zawsze musisz robić na mnie tak wielkie wrażenie?- przestraszyłam się gdy usłyszałam głos, ale od razu o tym zapomniałam gdy zobaczyłam moją cudowną dziewczynę w drzwiach.
-Akurat śniadanie czeka, masz wyczucie Woods. - postanowiłam się z nią lekko podroczyć.
-Panno Griffin sądzę że jest pani świetną kucharką i mogę to stwierdzić bez próbowania.- odrzekła że spokojem.
-A więc siadajmy do stołu.-
Po zjedzeniu śniadania, postanowiłyśmy wyjść na spacer, tym razem wybrałyśmy inną trasę niż park. Poszłyśmy do lasku za moim domem, w tej porze roku jest tu cudownie.
-Jak tu pięknie.-powiedziała Lexa z zachwytem.
-Nie tak pięknie, jak ty skarbie.- no musiałam to powiedzieć.
Lexa zatrzymała się i spojrzała mi prosto w oczy, jej szmaragdowe oczy to cud.
-Wiesz co Clarke?- wpatrywałam się w nią pytającym wzrokiem.
-Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak moje życie się zmieniło, jak nabrało barw i sensu przez to że się w nim pojawiłaś.-powiedział z szerokim uśmiechem. Złapała moje ręce i jeszcze bardziej wpatrując się w moje oczy, mówiła dalej.
-Szczęście, które dostaje od ciebie to cud, na który nie wiem czym zasłużyłam. Miłość, którą odwzajemniam jak tylko mogę, to kolejna rzecz bez której nie mogę żyć. A najlepszym co w moim życiu mnie spotkało to właśnie ty... Clarke Griffin najwspanialsza duszyczka, najukochańsza osoba i najlepsza dziewczyna pod słońcem.- powiedziała dalej się uśmiechając.
Nie wiedziałam kiedy po moich policzkach popłynęły łzy, ale Lexa szybko je starła. Moją reakcją na te cudowne słowa było jedno zdanie.
-Alexandrio Woods, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.- nie dałam jej odpowiedzieć tylko wpiłam się w jej usta.
20 minut później

Siedziałyśmy w małej kawiarni na obrzeżach miasta, piłyśmy kawę i rozmawiałyśmy na błahe tematy. Po chwili usłyszałam dzwonek mojego telefonu, na którym widniał napis Raven.
-Hej Rey, co u ciebie?-zapytałam.
-Musicie przyjechać do szpitala.. -w tym momencie serce prawie mi ustało-... O się obudziła.-
Brawo Clarke ty jak zwykle o najgorszym, odetchnęłam z ulgą.
-Jasne nie długo będziemy.- odpowiedziałam i się rozłączyłam.
-Co się stało?-zapytała zmartwiona Lexa.
-Octavia się obudziła. - Za odpowiedź dostałam cudowny uśmiech.
Dokończyłyśmy kawę i wsiadłyśmy do mojego cudownego Mercedesa, co prawda prowadziła Lexa, bo ja nie miałam jeszcze prawa jazdy.
Po 30 minutach byłyśmy już w szpitalu, gdy byłyśmy pod salą O znów zauważyłam Bellamy'ego, zielonooka złapała mnie za rękę przez co zwróciła moją uwagę i weszłyśmy do sali.
-Octi!-wykrzyczałam i podbiegłam do łóżka brunetki, po czym ją przytuliłam.
Po tym przyłączyła się Lexa i Raven, grupowy przytulas yay!
-Jak się czujesz?- zapytała Woods.
-Jest okej, nic mnie nie boli i lekarz powiedział że jutro mogę już wyjść.-powiedziała z uśmiechem. Wtedy ucięła jej Raven.
-Hej laski mogę was na słówko?- powiedziała latynoska.
W odpowiedzi przytaknełyśmy jej.
Gdy wyszłyśmy z sali Rav zaczęła.
-Mamy jeden problem, jak powiemy Octavii o Lincolnie?- zadała pytanie.
Obie opuściłyśmy głowy, dlaczego akurat my musimy to zrobić? Ta sytuacja jest zbyt łatwa czy co?
-Ja to zrobię. - powiedział męski głos, którego nie rozpoznałam, po czym spojrzałam za siebie.
-Bellamy, nawet nie znałeś Lincolna. A poza tym cały czas starałeś się go wykurzyć z życia O.- powiedziała że wściekłością R.
-Masz rację, ale wolę żeby znienawidziła mnie jeszcze bardziej, niż którąś z was.-
Wtedy mnie zatkało, nie wiedziałam co powiedzieć, więc wtuliłam się w Lexę, czułam się w jej ramionach tak bezpiecznie.
-Dobrze ty jej to powiedz.-dodała Lexa.
Chłopak nie patrząc na nic wszedł do sali Octavii. Postanowiłyśmy dać im chwilę, więc usiadłyśmy na krzesełkach.
Po prawie 30 minutach drzwi się otworzyły i wyszedł z nich zapłakany Bell. Nie zwrócił na żadną z nas uwagi tylko wybiegł ze szpitala.
Weszłyśmy do sali, Octavia leżała na łóżku wpatrując się w sufit. Lexa podeszła do niej i usiadła zaraz obok.
O zaczęła płakać i wtuliła się w Woods, starała się uspokoić brunetką, co nawet jej wychodziło. Po jakiejś godzinie Blake zasnęła a my wyszłyśmy z jej sali po czym pojechałyśmy do domu.


Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz