EPILOG

763 56 16
                                    

-Mamo...-
-Wstawaj....-
-Mamusiu-
-Moment, jeszcze chwila.- powiedziałam zaspanym głosem, przekręcając się na drugi bok.
Najwidoczniej nie będzie mi dzisiaj dane pospać dłużej, dwa dni wolnego od kliniki, a i tak nie jest mi dane odpocząć. Ale jak to mówiła moja mama, rodzina jest najważniejsza.
Obróciłam się w drugą stronę, na miejscu obok siedziała, wpatrująca się we mnie mała królewna. W tym roku skończyła 4 lata, może to głupie, ale mam ochotę powiedzieć:
-Jak one szybko dorastają.-
Gdy dziewczynka na mnie spojrzała, od razu na mnie wskoczyła. Usiadła na mój brzuch i się we mnie wtuliła.
-Hej maluszku, jak się dziś mamy?- zapytałam po cichutku.
-Mamusiu, nie jeśtem mała, juź mówiłam.-
Widok malutkiego dziecka z dwiema kiteczkami po bokach, z miną wściekłego szczeniaczka. Cudowna sprawa.
Podniosłam ręce w geście obronnym i ucałowałam czoło córki.
Wstałam z łóżka, podeszłam do garderoby i ubrałam się w typowy strój na sobotę. Dresy, luźna koszulka, a włosy upięłam w koka. Zeszłam po schodach i ujrzałam przy kuchennym blacie moją rodzinkę, małą Rue, słodziutkiego Leo i moją żonę Clarke. Smażyła jajecznice, podeszłam do niej od tyłu i pocałowałam policzek.
-Dzień dobry, pani Woods.- dodałam siadając przy małych głodomorkach.

Po zjedzony śniadaniu Rue poszła do swojego pokoju razem z Leo, a ja z Clarke sprzątałyśmy po śniadaniu.
-Jak się spało skarbie?- zapytałam, wkładając ostatnie naczynia do zmywarki.
-Powiem ci, że bardzo dobrze.- odrzekła, podchodząc do mnie Lisim krokiem.

Moje plecy przywarły do kanta blatu, a ciało blondynki przywarło do mojego.
-Chyba nie chcemy żeby Rue nas zobaczyła hmm?- zapytałam sarkastycznie.
Blondynka odetchnęła smutno i podeszła do blatu, z którego podniosła telefon.
-Mają do nas dziś wpaść Raven, Octavia i Aden. Pojadę do sklepu, zrobić jakieś zakupy a ty po pilnuj naszych dzieci.- zaśmiała się i podniosła klucze do auta.
Clarke ruszyła w stronę drzwi, nie była bym sobą gdybym jej nie zatrzymała.
Złapałam niebieskooką za rękę i pociągnęłam do siebie.
-Tak bez całusa?- zrobiłam smutną minkę, a następnie wpiłam się w usta mojej żony.
-Głupol.- dodała i pomknęła w stronę auta.

Weszłam po schodach na górę, ustałam za białymi drzwiami i słuchałam śmiechów mojej córeczki. Po chwili weszłam do środka, siedziała przy małym stoliku razem z szopem, trzymając plastikową filiżankę.
-Naprawdę Rue, dlaczego Leo ma sukienkę?- zapytałam przez śmiech.
-Uwaziam, zie lepiej wygjąda w sukience.- odparła, z wysoko podniesioną brodą.
Spojrzałam na Leo, ubranego w różową sukienkę z cekinami. Jego mina opisywała wszystko, nadal nie rozumiem tego jak ten zwierzak potrafi przekazywać emocję.
-Mogę się dołączyć?- dopytałam dziewczynki w świecącej koronie.
-Tak, ale musiś ubjać sukienkę.- odrzekła z przekonaniem.
-Naprawdę?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Napjawdę.- potwierdziła.
Nie miałam wyjścia, musiałam ubrać sukienkę.

Po paru minutach siedziałam już przy stoliku, ubrana w białą sukienkę przed kolano. Miała ona wycięte ramiona i pasek w talii. Wyszłam z garderoby i pomknęłam w stronę pokoju małej królewny. Złapałam klamkę i pociągnęłam w dół. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do stolika.
-Mamusiu, wygjądasz pięknie.-
-Dziękuje skarbie. Pora zacząć przyjęcie.- chwyciłam filiżankę w dłoń i uniosłam przed siebie, gdzie moje naczynie spotkało się z naczyniem królewny.

-Myślę, że ten nowy diadem pasuję idealnie do twoich zielonych oczu.- powiedziałam do uśmiechniętej dziewczynki w dwóch kitkach i diademem z zielonym diamentem.
-Tobie teś, mamusiu.- odparła.
Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi, mała zaprosiła osobę do środka. W drzwiach pojawiła się Clarke z szerokim uśmiechem, spoglądająca raz na mnie, raz na Rue a raz na Leo w sukience.
-Moje księżniczki. Pięknie wyglądacie, ale Leo chyba woli garnitury.- zaśmiała się, podchodząc bliżej.
Pocałowała czoło naszej córeczki i wpiła się w moje usta.
-Fuuuu, nie chciałam tego ziobacić!- wykrzyczała najmłodsza, a my się od siebie odsunęłyśmy.
Zaśmiałam się na reakcje córki i wstałam z krzesełka.
-Królewno, pobaw się z Leo a ja pomogę mamusi zrobić obiad. Będziemy mieli gości.- powiedziałam, spoglądając na najsłodszą osóbkę na tym świecie.
-Ciocia Jejven?! Wujek Aden! Ciocia O!-
-Zgadłaś malutka, ale to nie tylko oni.-
Odparłam z przekonującą miną.
-Ciocia Luna, wujek Finn i Madi. -
-Brawo królewno.- odrzekłam, złożyłam na czole malutkiej pocałunek i pomknęłam do kuchni.
Od kiedy Aden poznał Madi jest całkiem inną osobą, tak samo jak ja bez Clarke nie była bym sobą. Mam nadzieję, że to co jest między nimi zostanie takie na zawsze.
Luna i Raven, wzięły ślub 3 miesiące po nas, Rue ma świetny kontakt z Raven, dogaduję się z nią jak z nikim innym. Gdy Reyes dowiedziała się o tym, że mała nie mówi jeszcze "r" postanowiła też nie mówić tej litery.
Octavia jest zaręczona z Finnem, planują wesele i z tego co wiem świetnie im idzie.

-Ale cudny zapach kochanie, czyżby to...
Zapiekanka serowa?- zapytałam podchodząc od tyłu do blondynki.
-10 punktów dla komandora szopów i przywódcy szopowej rodzinki.- odparła śmiejąc się.
-Co mam robić zastępco komandora?- zapytałam, również się śmiejąc.
-Przygotuj warzywa na sałatkę.- odrzekła, a ja od razu wzięłam się do roboty.

Usłyszałam dzwonek do drzwi i w tym samym momencie małą dziewczynkę zbiegającą po schodach.
-Powoli!- wykrzyczałam, śmiejąc się.
-Ja, otwozieeee!- odparła, biegnąca królewna.
Poszłam za nią i podniosłam aby dosięgnęła klamki. Drzwi się otworzyły, a w wejściu zawitała Raven i Luna.
-Ciocia Jejven, ciocia Luna!- mała wykrzyczała i wskoczyła w ramiona latynoski.
-Dzień dobjy, maluszku.- odpowiedziała latynoska, odwzajemniając uścisk.
Po chwili mała była już na rękach Luny, gdy puścił już dziewczyny przywitały się ze mną, a następnie poszłyśmy w stronę salonu. Clarke powitała naszych gości i kazała się rozgościć. Dzwonek do drzwi znowu rozległ się po domu. Rue od razu zeskoczyła z kolan latynoski i pomknęła w stronę drzwi. Reszta gości przybyła, przywitałam się z wszystkimi i zaprosiłam do środka.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy obiad, Aden i Raven cały czas zapewniali towarzystwo królewnie, a reszta rozmawiała na różne tematy. Gdy przyniosłam na stół deser głos zabrała Octavia.
-Kochani, muszę wam o czymś powiedzieć. Jestem w ciąży.- dodała, a na twarzach wszystkich przy stole pojawiły się uśmiechy.
-Gratulację. - powiedzieliśmy w tym samym momencie.
-Gjatuluję. - dodał po chwili Reyes, a wszyscy wpadliśmy w śmiech.

Wyszłam z moją żoną do ogródka, Reyes zapewniła, że nie mamy martwić się o Rue i mamy dać sobie chwilę.
Zatrzymałyśmy się przy małym oczku wodnym, spoglądałyśmy w odbicie w wodzie.
-Wiesz Clarke, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, Rue, Leo i całej naszej zwariowanej rodzinki.- powiedziałam po chwili zamyślenia.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie słońce. Nie wyobrażam sobie lepszego życia.- odparła blondynka.
Złączyłyśmy nasze usta w namiętny pocałunek.
-Fuuuu jak tak moziecie?- zapytała Reyes trzymając Rue na rękach, a za nimi stała cała reszta.
Raven dostała kuksańca od Luny i pocałowała ją w policzek.
-Dobja, moziecie.- odparła po chwili i postawiła Rue na ziemi.
Maluch przybiegł do nas i przytulił, podniosłam ją i wszyscy skupili uwagę na naszą trójkę, aż Rue nie przerwała.
-Jodzinny psitulas!!!-
Wszyscy zaśmiali się na ten tekst i przyłączyli się do uścisku.

Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak bardzo ich kocham.

***

Ostatni rozdział za nami, cytując klasyka " To już jest koniec, nie ma już nic". Bardzo dziękuję za aktywność pod tym opowiadaniem, nie sądziłam, że będzie miało aż tak dużą aktywność.
To na pewno nie ostatnie opowiadanie o Clexie, które napiszę.

Dziękuję🙏


Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz