Rozdział 17

490 34 14
                                    

Lexa pov

Weszłam do klubu totalnie nie myśląc, moja głowa z nerwów nie funkcjonowała normalnie. Weszłam od razu na sale, miałam szczęście ponieważ byłam w dresach i koszulce sportowej. Sala była pusta, ani jednej żywej duszy kompletnie nikt. Podeszłam do worka z iskra mi gniewu w oczach, nie miałam w planach pilnować techniki, zasad czy innych gówien. Zamachnęłam się i cios z pełną mocą spadł na boczną część worka, odgłosy ciężkich uderzeń słychać było w całej sali, dźwięk rozchodził się głucho. Grad ciosów spadał coraz mocniej razem z łzami po policzkach, uderzenia zdawały się słabnąć razem z piskiem bólu. Ostatni cios, poddanie się, kostki czerwone od krwi i upadek na kolana. Druga taka sama sytuacja w moim pochrzanionym życiu. Tylko jedna była zupełnie nie potrzebna, Luna żyje i ma się świetnie z Raven, a Clarke? Bierze numery od niewiadomo kogo, bawi się mną.

Schowałam twarz w dłonie, nadal siedząc na kolanach łzy skraplały się po mojej twarzy. Poczułam uścisk na moim ramieniu.
-Lexa, chyba wiem co ci pomoże.-powiedziała z przekonaniem dziewczyna o Azjatyckiej urodzie.
-Wstawaj. - rozkazała.
Wykonałam jej polecenie, a po chwili złapałam lecące w moją stronę rękawice.
-Anya, naprawdę?- zapytałam z lekkim śmiechem.
-Ćwiczyłaś kiedyś mma?- spojrzała na mnie pytająco, po chwili w odpowiedzi dostała kiwnięcie głową.
-To świetnie, wskakuj na ring fighterko!-wykrzyczała, a po chwili stałyśmy już naprzeciw siebie.
-Gotowa? - zapytała.
-Do roboty!- wykrzyczałam, po czym poprawiłam rękawice.

Prawy, lewy prosty, rotacja w lewo, podbródkowy i lowkick. Moja akcja weszła idealnie. W kontrze uderzyła maskują prawy sierpowy i lewy midle kick. Przechwyciłam kopnięcie i przeniosłyśmy się do parteru. Moja prawa ręka wylądowała przy twarzy ciemnookiej, a lewa dłoń na jej nadgarstku. Nasze twarze dzieliło parę centymetrów, nie mam pojęcia co się ze mną stało. Zbliżyłam się do niej, jej ręce powędrowały na moją szyję, a ja zaczęłam pocałunek. Był namiętny, nasze ręce błądziły po rozgrzanych ciałach. Zdjęłam rękawice z rąk, rzuciłam je na bok i zeszłam z pocałunkami na szyję, jęki dziewczyny dochodziły do moich uszu. Po chwili znalazłam się pod dziewczyną, przed kolejnym złączeniem nasze spojrzenia się spotkały, jej lisie oczy były pełne pragnienia a ja chciałam je ugasić.

Clarke pov

Co złego było w tym, że wzięłam od niej ten numer? To nic takiego, a po za tym mam chęć się z nią spotkać i właśnie taki miałam zamiar. Napisałam jej Sms'a:

Me: Hej Josie, tu Clark. Masz może ochotę się spotkać?

Na odpowiedź nie czekałam długo, bo jakieś 30 sekund.
Ustawiono kontakt jako Josie😇😘

Josie 😇😘: Cześć Clarkey, jasne że mam ochotę. Jestem teraz w kawiarni rodziców, ale kończę zmiane. Możesz wpaść tutaj?

Me: Jasne, zaraz będę.

Po chwili byłam już w drodze do kawiarni, miałam do niej nie daleko więc kolejny plus.

-Witamy ponownie! - znów usłyszałam głos szefa lokalu. W odpowiedzi dostał szeroki uśmiech, po czym weszłam do lokalu i usiadłam na miejscu, przy dużym oknie. Wyjęłam z kieszeni telefon i włączyłam instagrama, weszłam na profil Lexy.

" I've made a lot of mistakes, but I'll never forgive myself "

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

" I've made a lot of mistakes, but I'll never forgive myself "

O co może chodzić i co się stało? Zadawałam sobie coraz więcej pytań, a na żadne nie znałam odpowiedzi.

Poczułam dłonie na swojej twarzy zakrywające moje oczy, uśmiechnęłam się na ten gest.
-Zgadnij kto to. - usłyszałam głos blondynki.
-Josie to ty.- powiedziałam i wpadłyśmy w śmiech.
-Mogę? -wskazała na miejsce obok.
-Jasne, siadaj. Miło cię widzieć.- odrzekłam z uśmiechem.
-Ciebie również miło widzieć.- odpowiedziała.
Chciałam zacząć temat, ale podszedł do nas kelner. Wysoki brunet o jasno niebieskich oczach, bardzo umięśniony i mega przystojny.
-Wow, siostra nie przyznałaś się, że masz tak piękną koleżankę.- powiedział szarmanckim głosem.
-Ryker!!! Jesteś w pracy, jeśli tak bardzo chesz to umów się z Clarke.- powiedziała przez śmiech Josephine.
-Piękne imię, jestem Ryker.- wyciągnął do mnie dłoń, więc podałam mu swoją.
-Clarke. - odpowiedziałam.
-W sumie siostra to był dobry pomysł.- przerwał na chwilę i uśmiechnął się pod nosem.
-Masz ochotę gdzieś dzisiaj wyjść?- zakończył zdanie.
Spojrzałam pytająco na Josie, ona jedynie pokiowała mi głową.
-Pewnie. - uśmiechnęłam się.
-Super, o której jesteś wolna? -
Miałam już odpowiedzieć, ale blondynka mnie wyprzedziła.
-Już jest wolna, Ryker wezmę za ciebie zmianę, ale ty bierzesz za mnie jutro, bo idę z Gabrielem do kina.- powiedziała szybko dziewczyna.
-Zgoda. - uśmiechnął się i uścisną jej dłoń. Dziewczyna wstała od stołu, pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i dodała cicho "do następnego Clarke".
-Idziemy?- zapytał, wyciągając w moją stronę dłoń.
Uścisnęłam jego dłoń, wyszliśmy z lokalu na parking, stało tam czerwone Porsche panamera. Chłopak otworzył mi drzwi, następnie obszedł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy.

Zdecydowaliśmy się na park, a dokładniej miejsce nad rzeką. Magicznym sposobem Ryker miał w bagażniku koc i koszyk ze słodyczami. Rozłożyliśmy koc na trawie i położyłam się na nim wtulając się w chłopaka.
-Clarke. - powiedziałam, a ja podniosłam głowę aby pokazać mu, że słucham.
-Jesteś piękna i zjawiskowa.-zatrzymał gdy poczułam się lekko zawstydzona.- i cudownie się rumienisz.-dodał po chwili.
Spojrzałam w jego oczy, a moja ręka sama powędrowała na jego policzek, złączyliśmy nasze usta w Powolny pocałunek. Pełen namiętności i pragnienia, chłopak że innym ruchem zamienił nas miejscami, teraz ja byłam pod nim. Jego pocałunki schodziły coraz niżej, dłonie były zaciśnięte na moich biodrach a moje wplątane w jego włosy. Wydawałam z siebie ciche pomruki, przez które się uśmiechał. Miałam wrażenie, że to co dzieje się teraz będzie miało swoje konsekwencje, a na pewno będę musiała je wyciągnąć.

Życie to nie tylko przetrwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz