30. Uratowałeś mnie

272 7 0
                                    

Chcę żyć normalnie, ale to niemożliwe. Nie dopóki ciągle słyszysz że jesteś winna i wszyscy obwiniają ciebie, bo nie mają kogo innego.. albo nie chcą. Do tej pory to wytrzymywałam dla rodziny. Kocham moich rodziców i brata który nie pozwala aby mnie krzywdzili przynajmniej nie bezpośrednio, ale nawet on, nie jest w stanie zabrać całego bólu. Powoli zaczynam wierzyć, że oni wszyscy mają racje, że to moja wina. Nigdy nie sądziłam, że to jest dobre wyjście ale teraz chce tylko spokoju, a chyba znajdę go tylko tam. W miejscu, gdzie są moi przyjaciele. W miejscu w którym wszystko się kończy. Smutki i problemy znikają, odchodzą w nie pamięć. Tam, gdzie istnieje tylko ciemność albo wieczne szczęście. Mam dość tego świata. Chcę z tond uciec. Odejść. Być z daleka od wszystkich. Zostać sama. Biegnę ulicami, docierając na obrzeża miasta. Zaczyna się rozciągać przede mną widok otwartych pól, łąk i polnych ścieżek. Biegnę nimi dalej, aż doprowadzają mnie do terenu na którym zaczynają się pojawiać kamienie. Kawałek dalej, pod nogami czuje twarde skały. W uszach słyszę szum fal. Z każdym krokiem staje się coraz głośniejszy. Biegnę w jego kierunku z nadzieją, że da mi ten spokój i ukojenie. Dysząc coraz bardziej z braku powietrza, zatrzymuję się na krawędzi urwiska. Spoglądając w dół widzę kilkudziesięciu metrową przepaść. W ten z daleka dobiega jakiś głos. Jest nie wyraźny i ledwo słyszalny, zakłócany przez morze. Nie chcę tu zostawać. Patrząc w dół widzę, jak każda fala roztrzaskuje się o wystające skały. Głos mnie wołający staje się coraz wyraźniejszy. Teraz wiem, że go znam i zaczynam wątpić w swoje przekonania. Nie chcę się odwracać, więc stoję pewnie patrząc w dal. Wołanie jest praktycznie namacalne. Odbija się w każdym zakamarku mojego umysłu. Zamykam oczy i czuję, jak pochłania je cały mój organizm. Dlaczego go nie umiem sobie przypomnieć. Przecież go znam. Prawie czuję jego zapach. Wiem jakie w dotyku są jego dłonie, a mimo to nie mogę sobie przypomnieć tych oczu. Wiem też, że gdy na mnie patrzą, czuję się najważniejszą osobą w jego życiu. Staję się centrum świata. Otwieram oczy i jakby się budzę. Nagle już nie chcę skoczyć. Nie chcę odchodzić. Chcę go poznać i być bliżej. Chcę czuć ten zapach do końca świata. Chcę dotykać tych rąk. Chcę patrzeć w te oczy. Chcę, żeby one patrzyły na mnie, zawsze w ten sam sposób. Cofam się o krok od krawędzi skał. Potem drugi krok. I kolejny. Aż wpadam na coś jednocześnie miękkiego i twardego. Tors jakiegoś człowieka. Ręce zaplatają się wokół moich ramion z utęsknieniem. Jakby nigdy już nie chciały mnie wypuścić. Moje imię wypowiedziane w jego ustach, staje się prawie realne. A ja czuję, że to moje miejsce. Czuję, że to jedyny człowiek, którego tak kocham. Wiem, że dla niego jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim. Bo to mój Miles. Otwieram gwałtownie oczy i widzę jeszcze lekko jarzący się ogień w kominku. Te ramiona ciągle trzymają mnie w taki sam sposób. Z taką samą siłą. Budząc się z tego snu, mój oddech jest wyrównany. Ten sen to odzwierciedlenie moich emocji od początku do końca. Miles, to człowiek, który ostatecznie mnie od nich uwolnił. Uratował mnie z więzienia w moim własnym umyśle.

- Mia? Nie śpisz?

- Uratowałeś mnie - Miles spogląda w moje oczy, chcąc zrozumieć co powiedziałam. Błysk w jego oczach, to chyba znak, że faktycznie mnie zrozumiał.

- Zawszę cię będę ratował Mia. Tak jak ty zawsze ratowałaś mnie.




🖤
To chyba najkrótszy rozdział, ale chciałam tylko powiedzieć, że powoli zmierzamy do końca historii M&M ❤❤❤
Kusiki 😘😘

CzekoladkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz