Wchodzimy do szpitala całym tłumem. Mam obawy, że pani na recepcji może nas nie wpuścić wszystkich. Mało prawdopodobne, żeby tylu wnuków przyszło na raz dopiero po tygodniu. Sądzę, jednak, że nasza paczka jest na tyle inteligentna żeby wymyślić coś na poczekaniu. W końcu, gdy jesteśmy przy recepcji, okazuje się, że nikogo tam nie ma. Jest to dość dziwne i się nigdy nie zdarzało, ale dla nas to na rękę. Wiedząc, gdzie jest pokój pani Greece, zmierzamy w jego kierunku. Na korytarzu którym musimy przejść panuje większe zamieszanie niż kiedy byłam tam ostatnim razem.
- Biegają jak mrówki. Ani razu tu nie było tak tłoczno a spędziłem tu kilka dni i nocy. - Miles zauważa to samo co ja. - Kiedy mamy już skręcać za róg słyszymy krzyki aby się szybko odsunąć. Widzimy zbliżające się łóżko z jakimś pacjentem. Kiedy przejeżdża obok nas dostrzegam, że to babcia Milesa. Nie rozumiem o co chodzi i co się dzieję. Spoglądam na mojego chłopaka, ale jego twarz jest tak blada i przestraszona, że jestem pewna, iż on także nie ma pojęcia co to znaczy. Za łóżkiem podążają rodzice Milesa. Jego tata mówi przelotne dzień dobry, gdy nas zauważa. Nie zatrzymuje się tylko idzie dalej za lekarzami i pielęgniarkami pchające łóżko.
- Mamo co się dzieje? - mama Milesa już dużo spokojniejsza niż syn. Mam wrażenie, że gładząc jego włosy pragnie swój spokój także przekazać jemu.
- Znaleźli dawcę. Babcia jedzie właśnie na salę operacyjną. Będzie miała przeszczep. - oznajmia z lekkim uśmiechem, dającym nadzieję na to, że wszystko się ułoży. Miles przegarnął dłonią rozczochrane włosy opierając głowę o ścianę i głośno odetchnął z ulgą. Ręką którą mnie trzymał przyciągnął do siebie i przytulił. Potrzebował wsparcia a ja mu je byłam w stanie dać.
- Będzie dobrze. Zobaczysz - wyszeptałam w jego ucho. W zamian poczułam jak delikatnie z kiwa mi głową. Wszyscy pełni nadziei poszliśmy w miejsce oczekiwania przy Sali operacyjnej. Z niecierpliwością wszyscy czekali na wieści o powodzeniu operacji.
***
Operacja trwa już kilka godzin. Jedni wchodzą za drzwi sali, inni wychodzą. Nikt nic nie może powiedzieć. Wszyscy każą nam czekać na koniec operacji. Niecierpliwość wzrasta z minuty na minutę w każdym z tutaj obecnych. Nerwy nie pozwalają mi siedzieć cicho na swoim miejscu. Muszę się gdzieś przejść.
- Ktoś chce coś do picia? - pytam, gdy wstaję, ale wszyscy odmawiają więc idę sama. Pamiętam, że automat znajduje się przy recepcji więc zmierzam w tamtym kierunku. Od razu za rogiem dostrzegam znajomą postać. Podchodzę bliżej i siadam obok.
- Dzień dobry panie Gareth. - witam się z sąsiadem. Domyślam się, że przyszedł odwiedzić żonę. Dziwne, że go wcześniej tu nie spotkałam.
- O, dzień dobry dziecko. - tego się nie spodziewałam. W chwili, gdy pan Gareth dźwignął głowę, by na mnie spojrzeć wiem, że to nie będą dobre wieści.
- Mogę z panem posiedzieć? - czasami ludzie w takich chwilach tylko tego potrzebują najbardziej. Sama się o tym przekonałam na własnej skórze. Już raz komuś tak pomogłam, mam nadzieję, że teraz także to pomoże.
- Zmarła dzisiaj w południe - odzywa się po kilku minutach. Moja ręka z automatu łapie dłoń sąsiada, aby pokazać, że mu współczuję. On się nie poruszył, ale dalej kontynuował - nie wiem, gdzie mam pójść. Przepraszam, że cię tym obarczam. Jesteś jeszcze dzieckiem.
- Nie, w porządku. Czasem trzeba się wygadać. Potem mija trochę czasu, nabieramy innego podejścia i da się, żyć dalej. Nie ma pan pojęcia ile przeszłam.
- Jesteś bardzo mądrym człowiekiem.
- Dziękuję. Nie powiem, żeby się pan nie martwił, bo będzie dobrze. Powiem, że z czasem będzie bolało mniej, a ona będzie z panem zawsze. Nie uwierzy pan czego się przed chwilą dowiedziałam. Chce pan posłuchać?
- I tak nie mam nic innego do roboty. - wziął głęboki oddech - przepraszam to nie było miłe
- Nie ma sprawy. - doskonale wiem co czuje i doskonale rozumiem. Dlatego myślę, że moja historia może mu dać nadzieję.
Kilkanaście minut później skończyłam swój wywód. Opowiedziałam wszystko, od początku, do końca. Do dnia dzisiejszego, jak dowiedziałam się, że cząstka Loli nadal żyje. Nie tylko w Izzy, ale i w sercach nas wszystkich. Pan Gareth patrzał bardzo nie pewnie. Był dorosły i dużo przeżył. Tym bardziej zapewne mu było w to wszystko uwierzyć. Dopiero wtedy zaczął płakać.
- Dlaczego tutaj jesteś Mia? - zapytał, gdy się uspokoił
- Babcia mojego chłopaka ma bardzo chore serce. Dzisiaj znaleźli dawcę. Właśnie trwa operacja w której nastąpi przeszczep.
- To nie możliwe - wypowiada jak zahipnotyzowany patrząc w ścianę naprzeciwko.
- Panie Gareth. Wszystko w porządku?
- Mia? Tu jesteś. - to Chris - Szukałem cię idziesz? O pan Gareth. Dzień dobry.
- Zostać z panem?
- Nie, twój chłopak cię potrzebuje, idź dam sobie radę.
- W porządku. - wstaje i zostawiam sąsiada na krzesełkach. Po dwóch krokach słyszę swoje imię
- Mia?
- Tak?
- Mogę iść z wami? - spoglądam lekko zdziwiona na Chrisa. Jego mina jest taka sama.
- Oczywiście - starszy pan wstaje i idzie za nami.
- Pan Gareth? Dzień dobry. - wita się Liam, gdy jesteśmy przy pozostałych.
- Dzień dobry - sąsiad wita się z pozostałymi - jeśli można chciałbym posiedzieć z wami.
- Będzie nam miło odpowiada tata Milesa podając rękę starszemu panu. Dalej siedzimy w ciszy, gdy wychodzi w końcu lekarz.
- Operacja zakończona. Obeszło się bez komplikacji. Teraz najgorsze kilka dni, bądźmy dobrej myśli. - wszyscy odetchnęli z ulgą. Miles pierwszy raz miał łzy w oczach od kond tu jestem i jestem pewna, że odkąd jego babcia leży w szpitalu. Jednak lekarz podszedł do pana Garetha i z ręką na jego ramieniu powiedział jedno zdanie.
- Mimo, że jej nie ma, to serce które pan kochał bije nadal. - wszyscy w szoku spoglądają na sąsiada.
- Moja żona zmarła dzisiaj w południe. Miała guza w mózgu. Nie dało się nic zrobić. Przed śmiercią podpisała odpowiednie dokumenty, by zostać dawcą organów. Ktoś potrzebował serca. - nikt się nie odezwał - Dziękuję, że mogłem tu być z wami.- po tym Miles mnie puścił i podszedł do pana Garetha po czym przytulił go jak wnuk przytula dziadka. Starszy człowiek był zaskoczony tym gestem, ale odwzajemnił uścisk. Po Milesie, przytulił go tata mojego chłopaka, co było miłym zaskoczeniem dla wszystkich. Sądzę, że dzięki historii którą opowiedziałam sąsiadowi oraz tym, co przed chwilą nam oznajmił, szybciej poradzi sobie z stratą. Teraz wie, że cząsteczka jego żony, żyje w Pani Greece. Jej serce bije. Dzięki niemu może żyć, tak jak Izzy żyje dzięki Loli.
🖤
To ostatni rozdział, przed nami już tylko epilog. Spodziewaliście się takiego zakończenia operacji? 😘
Kusiki 😘😘😘
CZYTASZ
Czekoladka
RomanceKiedy Miles traci jedną z najbliższych osób jego sercu, pojawia się słodka dziewczyna, która jak czekolada poprawia mu humor. Z kolei życie Mii wygląda jak ciemna strona tej słodyczy. Czy te dwa światy, ukażą nam swoją słodko-gorzką prawdę? Czy prze...