31. Czysta karta

299 6 1
                                    

Rano obudził mnie zapach pieczonych tostów. Wstałam, owinęłam się białym, miękkim kocem i poszłam prosto do kuchni. Tam czekał na mnie mój chłopak z prawie gotowym śniadaniem. Był ubrany tak, jak wczorajszego wieczora. Bez koszulki w samych jeansach. Stał tyłem, więc nie zauważył mnie opierającej się o framugę drzwi. Mogłam bez narażania się na jego riposty obserwować, jak swobodnie porusza się po kuchni. Jego tyłek jest boski. A ja mam właśnie na niego cudowny widok. Mięśnie pleców i ramion napinają się delikatnie z każdym ruchem jego rąk. Światło wpadające przez okno przed nim, otacza go jak aura anioła. Nic jednak nie trwa wiecznie. Wyjmując z tostera ostatnie chlebki odwraca się by podać je do stołu. Wtedy mnie dostrzega, a moim oczom ukazuje się uśmiech pokrywający pół twarzy. Przeznaczony tylko dla mnie.

- Dzień dobry aniołku.

- Aniołku?

- Mhm.. W tym białym kocyku wyglądasz jak mój aniołek. – czarował podchodząc. Objął mnie w tali i zaszczycił długim pocałunkiem. – Siadaj, niadanie gotowe.

- Muszę się iść ubrać.

- Jak dla mnie możesz zrzucić ten kocyk i jeść bez niego.

- Nie wątpię – mimo to odwróciłam się i poszłam na górę, by doprowadzić się do ładu. Gdy już to zrobiłam i po kilku minutach wróciłam na dół usłyszałam jakiś inny głos. Zaglądając do kuchni zorientowałam się, że to tata Milesa. W duchu dziękowałam bogu, że nie uległam pokusie tego pacana i poszłam jednak się ubrać.

- O, dzień dobry Mia. – przywitał się szykując jednocześnie dla siebie kanapkę

- Dzień dobry, smacznego – odpowiedziałam grzecznie siadając na wysokim krześle przy ladzie kuchennej.

- Jak babcia? – pytał Miles, wyraźnie zniecierpliwiony. Widocznie też dopiero co wszedł i Miles nie zdążył o to zapytać przed moim przyjściem. Podziwiam go za jego opanowanie w tej chwili. Gdy byliśmy razem od wczoraj starałam się go pocieszać albo odwodzić o myśli jego babci w szpitalu ale wiem też, że takiej myśli nie można wyrzucić z głowy kiedy tylko się chce.

- Niestety, albo na szczęście bez zmian. Sam nie wiem co leprze. Nadal nie mamy dawcy, a jak wiesz z każdą godziną szanse maleją. – nikt z nas tego dalej nie skomentował.

- Mama została w szpitalu sama?

- Nie, ciocia Maggy przyjechała przed pracą. Dlatego wróciłem szybko do domu wziąć prysznic i się przebrać. Obiecałem też Maggy, że dopilnuje wygonić was do szkoły. Chris i Liam mają po was przyjechać. Chyba zaczynacie dzisiaj później więc macie jeszcze trochę czasu. – No tak. Szkoła. Wczoraj nie poszliśmy, bo Chris przekonał ciotkę, że powinniśmy być przy Milesie. Wcześniej z kolei było wolne i weekend. Teraz czas wracać.

- W porządku, przyjadę do szpitala po lekcjach idę się ubrać.

- Idę z tobą zabrać swoje rzeczy.

***

Bliźniaki czekały na nas na szkolnym parkingu. Matt stał przy samochodzie i nerwowo kopał butem w przednią oponę. Naomi widząc wjeżdżające audi Liama i mustanga Milesa otworzyła drzwi i szybko wysiadła z auta. Podczas, gdy Miles parkował na swoim zawsze wolnym miejscu, ja widziałam jak zmienia się mina mojej przyjaciółki. Raz wydawała się być zdenerwowana, wkurzona, raz jakby poczuła ulgę, a później z kolei jej wzrok wyrażał współczucie. Czuję się winna, bo bliźniaki należą do naszej paczki. Naomi to moja najbliższa przyjaciółka. Matta także polubiłam od samego początku, a przez ostatni tydzień obaj byli z boku. Oczywiście pisaliśmy do siebie i tak dalej. Byli na rozmowie przez skype. Jednak sytuacja z babcią Milesa, wszystkich wytrąciła z dziennego rytmu. Po za tym, nikt nie znał całej prawdy z historii mojej i historii mojego chłopaka. To chyba był najwyższy czas, by wszystko sobie wyjaśnić, jeżeli nadal chcieliśmy być paczką. Nie mogło już być żadnych tajemnic, żadnego ukrywania, żadnych sekretów. Czysta karta.

CzekoladkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz