Tym razem rodzice bliźniaków byli w domu na weekend i nie było imprezy. Sama też nie miałam na nią ochoty. Wujek zamówił pizzę i oglądaliśmy horrory. Normalnie to się boję na takich filmach, ale ten okazał się jakiś daremny i mogłam go oglądać. Później położyłam się spać wcześniej i dlatego teraz się obudziłam praktycznie tuż po wschodzie. Nie umiałam już zasnąć. Zeszłam na dół zrobić sobie gorącą czekoladę. Wróciłam i wyszłam usiąść na balkonie. Było cicho, jeszcze wszyscy spali. Na nogach czułam lekki powiew chłodnego porannego wiatru, ptaki śpiewały gdzieś na drzewach i piły wodę z basenu. Na jego krawędzi urządziły sobie znowu ubikacje, ale co tam. Liam będzie szczęśliwy, kiedy to zobaczy i posprząta. Moje dłonie rozgrzewał ciepły kubek, a twarz promienie słońca przebijające się już nad koroną drzew. W końcu kubek zrobił się pusty, a pies sąsiadów zaczął szczekać na podwórku obok. Oznaczało to tyle, że starszy pan wstał, wypuścił psinkę, a za około 20 min wyjdzie z nim na spacer. Obserwowałam już to kilka razy. To stały cykl. Pomyślałam, że też wyjdę na spacer. Ubrałam się i poszłam do garażu. Zauważyłam deskorolkę Liama. Postanowiłam ją wypróbować. Kiedyś, czasami jeździłam na desce do szkoły, chyba będę pamiętać. Gdy zamykałam furtkę podbiegł ten mały piesek.
- Cześć maluchu. Jak się masz? - pochyliłam się i go pogłaskałam - Dzień dobry Panu.
- Dzień dobry. Mam na imię Gareth. A ona to Abi. Często cię tu widzę.
- Tak, razem z bratem wprowadziliśmy się do cioci Maggy i Wujka Harrego pod koniec lipca. Teraz chodzimy tutaj do szkoły.
- Rozumiem. To bardzo mili państwo.
- Tak wiem są kochani. Nawet Liam.
- Liam to urwis, ale zawsze grzeczny i kulturalny chłopak.
- To prawda. Nie zatrzymuję już was. Abi aż się rwie na spacer. Miło było oficjalnie poznać Pana Panie Gareth. Cześć Abi. - pogłaskałam psinkę i pomachałam wskakując na deskę.
Jechałam w kierunku osiedla Milesa. Nie byłam pewna czy dobrze pamiętam drogę. W razie czego zawsze mogłam zawrócić. Nie wiem czemu chciała tam jechać. Byłam ciekawa czy trafię i jak tam jest daleko od nas. W końcu wjechałam między domki. Poznałam je. Byłam na dobrej drodze. Jadąc trochę dalej zobaczyłam samochód Milesa na podjeździe. Zwolniłam i ledwo jadąc obserwowałam co się dzieje. Drzwi od kierowcy się otworzyły wysiadł Miles. Obszedł samochód dookoła, otwarł drzwi pasażera i podał rękę pomagając wysiąść starszej Pani. Byłam ciekawa czy to jego babcia, czy ktoś inny. Postanowiłam podjechać i się przywitać. Zatrzymałam się obok auta w chwili, gdy wchodzili na chodnik.
- Mia? Cześć. Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Miles, ale raczej był zaskoczony pozytywnie.
- Miles maniery! - zbeształa go starsza kobieta.
- Przepraszam.
- Dzień dobry Pani. Cześć Miles. Chciałam pojeździć trochę na desce i tu dotarłam. Wcale nie ma tak daleko.
- W takim razie cieszę się, że cię widzę. Poznaj proszę moją babcię właśnie wróciliśmy ze szpitala. Babciu to jest Mia. - To jest Mia i nic więcej ani koleżanka ani znajoma nic? Po prostu Mia? Jestem zbulwersowana! Żartuje.. w zasadzie to przecież nic się nie dzieje prawda?
- Miło mi cię w końcu poznać dziecko. Tyle o tobie się nasłuchałam, że wydaje mi się jakbym cię już znała. - Że co? Co ona mogła o mnie tyle słyszeć. Chwila, chwila. Stop. Wróć. Słyszała o mnie. To znaczy, że Miles musiał jej o mnie opowiadać i to dużo. Mój mózg nie wytrzyma wszystkiego naraz.
- Naprawdę? Mam nadzieję, że nic złego. - zażartowałam
- Oczywiście same dobre rzeczy i cieszę się, że cię mogę poznać osobiście. Wejdź proszę do środka.
CZYTASZ
Czekoladka
RomansaKiedy Miles traci jedną z najbliższych osób jego sercu, pojawia się słodka dziewczyna, która jak czekolada poprawia mu humor. Z kolei życie Mii wygląda jak ciemna strona tej słodyczy. Czy te dwa światy, ukażą nam swoją słodko-gorzką prawdę? Czy prze...