Rozdział 1.

5.2K 98 55
                                    

- Czemu Cię tu nie ma! Co ja mam robić dwa dni przed rozpoczęciem roku, kiedy jesteś na pieprzonych Bahamach! – rzuciłam zdenerwowana do mojej najlepszej przyjaciółki.

Z Brook znamy się od trochę ponad roku. Poznałam ją w wakacje przed drugą klasą liceum kiedy samotnie zwiedzałam Melbourne (ledwo co przyjechałam). Natknęłam się na tę średniego wzrostu blondynkę o zielonych oczach gdy płakała na ławce w parku. Byłam trochę zdezorientowana i zagubiona bo nie znałam w tym mieście nikogo i nie wiedziałam jakie panują tu zasady. W dodatku nie umiem pocieszać ludzi, nigdy nie byłam w tym dobra podobnie jak w robieniu makijażu bowiem moje umiejętności ograniczają się do nałożenia podkładu, korektora i pomalowaniu rzęs maskarą. Jedyne co mi wychodziło to kreska eyelinerem ale na drugiej osobie, bo ilekroć staram się zrobić sobie idealną kreskę, albo za mocno przyciskałam do powieki pędzelek – tym samym powiększając w jednym miejscu moje dzieło – albo po prostu jedna wychodzi kompletnie inna od drugiej.

Wracając do Brook... zdecydowałam się podejść i przynajmniej zapytać czy wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebuje. Siadłam obok niej i zapytałam, czy mogę jej jakoś pomóc. Gdy uniosła na mnie wzrok posłałam jej ciepły uśmiech, a ona bez słowa zarzuciła swoje ręce na mój kark i przyciągnęła mnie do uścisku. Byłam trochę zaskoczona ale posłusznie objęłam ją moimi chudymi rękami i pogładziłam po plecach. Gdy się trochę uspokoiła sama opowiedziała mi dlaczego płacze: widziała swoją dziewczynę obściskującą się z jakimś chłopakiem w klubie a kiedy podeszła bliżej, żeby się upewnić, czy to na pewno ona, Ana – bo tak nazywała się ta dziewczyna – machnęła na nią ręką i kazała spadać, bełkocząc coś o tym, że jest biseksualna i teraz woli chłopaków, ale miło było się zabawiać z Brook.
Nie wiedząc co powiedzieć zaprosiłam blondynkę do siebie, zrobiłam herbatę i włączyłam Ellen Show. Pogadałyśmy sobie trochę, a potem spędzałyśmy całe lato na chodzeniu do klubów i jeżdżeniu nad Western Port Bay gdzie może nie było pięknych, czyściutkich plaż, ale za to można było podziwiać śliczne widoki i kąpać się do woli, gdy znajdzie się miejsce poza jakąś nielegalną strefą prywatną zrobioną przez jakiegoś nadętego bogatego typa. Potem okazało się, że jesteśmy w tej samej klasie i cały rok minął jak z bicza strzelił.

Teraz siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach i rozmawiam na kamerce z Brook przez Skype. Zostały dwa dni lata i ostatnia klasa do zaliczenia w tym zasranym liceum.

- Czytałam na facebook'u, że w klubie „Lotos" jest dzisiaj niezła balanga, bo Jacob i spółka spotkali jakiegoś kolejnego przystojniaka i wciągnęli go do swojej paczki.

„Szkoda mi tego chłopaka" pomyślałam. Jeśli ktoś chce się dostać do grupy Jacoba, czyli inaczej mówiąc „elity" musiał samemu wyjarać całe dwa jointy.

Co za głupota!

Ja sama kiedyś próbowałam wypalić jednego (oczywiście nie po to żeby dostać się do tej śmiesznej paczki, tylko dla zabawy), a już po połowie czułam, że marihuana daje o sobie znać a co dopiero po dwóch. Biedny chłopak.

– Mówię ci Deb, ten nowy musiał mieć niezłą fazę po podwójnym skręcie! – w głosie Brook dało się słyszeć ekscytację – a wiesz co jest najlepsze w tym chłopaku? – dziewczyna chyba oczekiwała ode mnie odpowiedzi więc zirytowana do granic możliwości przez jej stan ekscytacji chciałam odpowiedzieć coś w rodzaju „nie Brookie, co takiego?" ale moja przyjaciółka przewróciła oczami i z prędkością światła wypowiedziała cztery słowa, przez które moje usta rozciągnęły się w wielkim uśmiechu – zajebiście gra na gitarze!

Od zawsze miałam słabość do chłopaków grających na gitarze - kto nie ma? Może dlatego, że tata przed swoją śmiercią zawsze grał mi kołysanki do snu właśnie na tym instrumencie. Pamiętam jak otwierał czarny futerał i wyciągał z niego gitarę. Potem siadał na małym, drewnianym taboreciku i grał, co tylko chciałam. Zawsze wiedział jak się czułam, łączyła nas taka niewidzialna więź. Gdy byłam smutna zawsze udawało mu się mnie rozbawić. Jak dla mnie dokonywał niemożliwego, bo gdy złapie mnie dół emocjonalny, to naprawdę ciężko mnie z niego wyciągnąć.

- W każdym razie Deb – ciągnęła Brook – zadzwoń do Mistie i idźcie na tą imprezę. Podobno trzeba mieć jakieś przepustki, żeby nie było bydła, choć zapewne i tak będzie niezły tłum. Prześle ci dwie, wydrukuj je i po prostu podaj ochroniarzowi w klubie. No i ubierz...

- Nie chce mi się iść do tego klubu – przerwałam jej – Mistie pewnie będzie się obściskiwać z jakimś przypadkowym typem w łazience i zostanę sama. Nie zgadzam się.

Brook nie odzywała się przez chwilę po czym na ekranie pojawiła się blond czupryna Mistie i już wiedziałam, co się święci. Dziewczyny przez chwilę gadały ze sobą na prywatnym czacie, przez co zostałam odłączona, a po jakimś czasie znów mnie dodały i próbowały przekonać na pójście na tą głupią imprezę. Opierałam się jak mogłam ale po setnym zapewnieniu Mistie, że będziemy trzymać się razem uległam ich błaganiom. Brook powiedziała, że zaraz podeśle mi te wejściówki, bo podobno zostało jeszcze trochę na jakiejś prywatnej grupie na facebook'u, w której oczywiście nie byłam.

- Prawie zapomniałam! – krzyknęła Brook – ubierz tą seksowną czarną sukienkę, którą ci kiedyś dałam. Będzie na ciebie idealna i przy okazji na coś się nada.

- Idziesz kochanie?! – usłyszałam dziewczęcy głos z komputera, a zza Brook wyłoniła się długonoga dziewczyna z rudymi włosami ubrana w białe bikini.
Uniosłam prawą brew do góry i strzeliłam przyjaciółce spojrzenie, na co ona tylko się zarumieniła, szybo pożegnała i odłączyła. Wybuchnęłyśmy z Mistie śmiechem, a później gadałyśmy razem jeszcze trochę w czym pójdziemy i jaki makijaż zrobimy (dla mnie odpowiedź była prosta – naturalny, czytaj innego nie umiem). Ustaliłyśmy, że dziewczyna wpadnie do mnie za jakieś dziesięć minut i razem przygotujemy się na imprezę.

Jeszcze nie wiedziałam, że ta impreza może tak powywracać moje życie. A może to nie impreza?..

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz