Czas spędzony w towarzystwie rodziny Dereka był tym, czego od dawna pragnęłam i potrzebowałam. Bliskość i wzajemna miłość całej rodziny skutecznie odciągnęły zmartwienia i problemy z mojej głowy.
Ana i Collin nie pozwolili mi się nudzić i tuż po tym, gdy wszyscy wręczyli sobie nawzajem prezenty zaciągnęli mnie do wspólnej zabawy w chowanego. Zapewniałam Dereka kilkanaście razy, że niedostanie prezentu nie jest dla mnie niczym przykrym, bo dla mnie najlepszym prezentem był właśnie czas spędzony z nim i jego rodziną.
- Myślę, że wystarczy tej zabawy na dzisiaj - do pokoju weszła Tarryn i Nani.
- Chodźcie dzieciaki, czas na kąpiel - oznajmiła staruszka, uśmiechając się do mnie ciepło.
Naprawdę była najlepszą starszą osobą, jaką w życiu poznałam. Moje obie babcie nie były w żadnym stopniu tak fajne, jak Nani. Potrafiła zażartować z siebie, przyjmowała do siebie krytykę innych, nie obrażała się o byle błahostkę i przede wszystkim można było porozmawiać z nią na każdy temat. Była tak czuła i miła, że zastanawiałam się czy naprawdę była prawdziwa.
Ana i Collin opuścili swój pokój jęcząc z niezadowolenia i z fochami na twarzy. Byli uroczy. Babcia Nani śmiała się z nich, szczypiąc ich boczki, by przestali się dąsać. Zadziałało. Dzieciaki usiekały przed nią zanosząc się chichotem, a wkrótce zniknęły za drzwiami łazienki. Zaśmiałam się.
- Przepraszam za to, co stało się wcześniej - zwróciłam się do Tarryn - można powiedzieć, że mam małe problemy z matką.
- Nie musisz mnie wcale przepraszać - powiedziała szybko - każdy ma swoje problemy, z którymi musi się uporać - uśmiechnęła się - poza tym, cieszę się że spędziłaś z nami ten czas. Derek był naprawdę przeszczęśliwy – spojrzała na mnie – my zresztą też – dodała.
Zarumieniłam się i posłałam jej uśmiech pełen ulgi. Naprawdę nie chciałam w czymkolwiek im przeszkodzić, a pojawiając się bez zaproszenia czułam się na początku niekomfortowo.
- Jak się czujesz? - Tarryn zmieniła temat, krzątając się po pokoju i sprzątając zabawki bliźniaków.
- Dobrze - dołączyłam do niej i odłożyłam samochodziki Collina na półkę - przeziębienie mi już przeszło, przynajmniej tak myślę.
- Cieszę się - odparła, odwracając się do mnie - ale wiesz, że to nie oznacza, że możesz odpuścić sobie badania?
- Jasne, pamiętam o tym - kiwnęłam głową - jak tylko zacznie się styczeń, umówię się do specjalisty.
- Debby, ja już cię umówiłam - rzuciła mi spojrzenie - masz wizytę drugiego lutego - westchnęła - niestety to najwcześniejszy termin i mimo moich znajomości nie mogłam cię nigdzie wcześniej wcisnąć.
- Nawet nie wiesz, jak wdzięczna ci jestem - powiedziałam szczerze.
- Nie musisz, jestem tutaj, żeby ci pomóc Debby - podeszła do mnie - tylko proszę, obiecaj mi, że pójdziesz na te badania, choćby się waliło i paliło. To niezmiernie ważne.
- Obiecuję.
**
- Myślę, że powinniśmy jechać jednym samochodem, nie ma potrzeby zajmowania dwóch miejsc na podjeździe Jacoba - powiedziałam zawiązując buty i zarzucając na ramiona swoją ramoneskę.
- Już zamówiłem nam taksówkę - odparł i wzruszył ramionami.
- A co z moim samochodem?
- Zostawisz go tutaj - odpowiedział pewnie - i tak pewnie wrócimy do mnie po imprezie, albo zostaniemy u Jacoba.
CZYTASZ
Bezpieczna przystań✔️
Teen FictionOsiemnasty rok życia. Czy to nie coś wspaniałego? Imprezy, alkohol, ostatnia klasa liceum. Nowe przyjaźniej i miłości. Dla Debby Morton nigdy posiadanie chłopaka nie było ważne, radziła sobie sama - musiała. Jej życie nie było proste, niektórzy powi...