Rozdział 45.

841 41 20
                                    

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale na początku w ogóle nie miałam weny, a potem zaczęłam czytać książkę i po prostu musiałam ją skończyć!

Ale rozdział w końcu jest i jeszcze w tym tygodniu na pewno pojawi się następny, bo już nad nim pracuję, także wyczekujcie :P

Przy okazji dziękuję za 6k odczytów!!!! Boże jestem tak szczęśliwa, a to wszystko dzięki Wam! DZIĘKUJĘ!

PS. W mediach piosenka, która w sumie pchnęła mnie i pomogła napisać ten rozdział :)

kocham i enjoy!
🌻.




Dzień mijał za dniem, tydzień za tygodniem, a ja dalej leżałam ledwo przytomna na szpitalnym łóżku w pustym pokoju, w którym jedyną rozrywką był mały telewizor, wiszący na ścianie naprzeciwko. Humor pogarszał mi się z każdą upływającą godziną spędzoną w szpitalu, a moja odporność – jak to powiedział doktor Martin – znikała równie szybko. W przedramię wbili mi kolejne dwie rurki oraz podłączali mi kroplówkę, kiedy czułam się naprawdę gównianie i nie potrafiłam sobie z tym poradzić.

Nigdy nie byłam osobą, która potrzebowała atencji miliona osób oraz całodobowej opieki i użalania się nad sobą, ale nie byłam też osobą, która łatwo radziła sobie z samotnością i samodzielnym spędzaniem czasu. Mimo całej sytuacji z matką, zawsze miałam wsparcie ze strony przyjaciół: najpierw Scotta, potem Mistie i Brook i to mi pomagało, sprawiało, że zapominałam o problemach. Jednak od dwóch i pół tygodnia wszystko żyło w biegu, kręcąc się wokół mnie, a ja tylko leżałam nieruchomo w środku tego koła, czekając aż ktoś mnie zauważy.

Pielęgniarki były na każde moje zawołanie, ale nigdy nie zapytały z własnej woli czy chciałabym porozmawiać. Matka, tak jak mówiła, starała się w każdej wolnej minucie zaglądać do mojej sali i spędzać ze mną jak najwięcej czasu, ale nie oszukujmy się – nadal była pracoholiczką.

Z innymi było jeszcze gorzej.

Scott musiał udowodnić swoim rodzicom, że był na tyle dorosły i odpowiedzialny, żeby móc samemu mieszkać gdzieś indziej lub po prostu wyjeżdżać w dłuższe podróże. Dlatego – mimo, że zapewniałam go, że może zatrzymać się u mnie w domu – musiał znaleźć pracę i jakiś niedrogi hotel.

- Muszę im pokazać – powtarzał cały czas – że nie jestem takim głąbem za jakiego mnie mają, i doskonale umiem sam o siebie zadbać.

Kręciłam wtedy głową, bo przecież to było niedorzeczne, żeby musiał pracować, podczas gdy mój dom stał dla niego otworem. Nie mówiłam jednak nic, co mogłoby go podłamać na duchu, tylko starałam się go wspierać i nawet zaproponowałam, żeby poszukał czegoś w centrum, bo tam zawsze ktoś był potrzebny.

W szkole przeprowadzali teraz jakieś próbne testy egzaminów, które miały odbyć się pod koniec roku. Dyrektor chciał zobaczyć na jakim poziomie jesteśmy, czego brakuje nam w wiedzy i co trzeba jeszcze do tych testów powtórzyć. Przez to wszystko Lana, Jacob, Derek a nawet Brook ślęczeli nad książkami i wkuwali tyle, ile byli w stanie. Ja mimo wszystko też starałam się czegoś nauczyć, ale szło mi to opornie.

Co się tyczy Dereka, chłopak miał teraz więcej na głowie, niż ja w całym swoim życiu. Wytwórnia muzyczna z Jacksonem na czele była zachwycona jego piosenkami. Opowiadał mi, gdy tylko miał chwilkę czasu, żeby do mnie zajrzeć, że w życiu nawet nie śmiał myśleć, że ktoś mógłby wydać choć jeden jego kawałek, a Jackson miał ich w planach aż siedem. Byłam z czarnowłosego potwornie dumna. Gdy patrzyłam na jego wielki, szczery i piękny uśmiech, gdy spoglądałam w jego błyszczące oczy, w których tańczyły iskierki radości, gdy niemal skakał ze całej tej ekscytacji, i nawet gdy widziałam jaki był zmęczony nie posiadałam się ze szczęścia, że spełnia swoje marzenia.

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz