Rozdział 15.

1.2K 51 9
                                    

Zbudził mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Zajęczałam zirytowana do granic możliwości, bo w końcu jest niedziela i chciałabym się wyspać. Całą sobotę przesiedziałam z nosem w książkach, ucząc się na kartkówki czy po prostu przygotowując się pomału do egzaminów końcowo rocznych. Muszę przyznać, że bardzo się nimi stresuję, mimo iż jeszcze sporo czasu.

Przesunęłam palcem po ekranie i niechętnie odebrałam połączenie nie patrząc nawet kto dzwoni. Jakież było moje zdziwienie gdy usłyszałam znajomy głos, który oznajmił mi, iż mam dziesięć minut do wyjścia z domu. Wiedząc, że i tak już nie zasnę wygramoliłam się spod ciepłej kołderki i zabierając ze sobą jakąś czarną bluzę, tego samego koloru getry i bieliznę, skierowałam się do łazienki. Ubrana w przygotowane ciuchy pomalowałam na szybko rzęsy i nałożyłam trochę (czyt. bardzo dużo) korektora pod oczy, by przykryć oznaki zmęczenia i niewyspania. Zgarniając jedynie telefon i wkładając za jego obudowę kartę – jak to miałam w zwyczaju – zbiegłam po schodach na dół słysząc klakson samochodu. Ubrałam czarne trampki i po zakluczeniu drzwi i włożeniu kluczyka pod doniczkę pobiegłam do auta.

- Cześć – uśmiechnęłam się, ładując na siedzenie pasażera.

- Hej – dołeczki w jego policzkach to zdecydowanie za słodki widok jak na tak wczesną porę.

- Nie obraź się, ale po co przyjechałeś? – zapytałam.

- Jak to po co? – odparł zdziwiony – zapomniałaś o naszym układzie? – przyznam szczerze, że byłam trochę zagubiona – no wtedy na plaży, gdy ograłaś mnie w karty – dodał najwyraźniej widząc moją minę.

- No tak – przyłożyłam sobie z otwartej ręki w czoło – ale nawet nie mam pomysłu gdzie mógłbyś mnie zabrać. Nie miałam czasu, żeby pomyśleć.

- Nic nie szkodzi. Ja zawsze mam jakiś plan, więc nagniemy trochę zasady i po prostu to ja cię gdzieś zabiorę – powiedział uśmiechając się łobuzersko – na pewno nic jeszcze nie jadłaś, więc zapraszam na śniadanie.

Słodki Jezu, czyż on nie jest ideałem?

Nim zatrzymaliśmy się przed małą kawiarenką dziesięć minut jazdy spędziliśmy na rozmowie. Derek zaparkował auto i po wejściu do przytulnego wnętrza zajął mały stoliczek przy oknie.

- Więc, na co masz ochotę? – zapytał gdy kelner przyszedł zebrać zamówienie.

- Myślę, że wezmę dużą mrożoną kawę i jednego francuskiego tosta – posłałam mu uśmiech.

- Świetnie, poproszę jajecznicę z bekonem i espresso – skinął na kelnera a ten bez słowa odszedł.

Muszę przyznać, że śniadanie było pysze. Kawa natychmiast pobudziła moje wciąż zaspane ciało i dała mi wewnętrznego kopniaka. Chciałam zapłacić, za tak pyszne danie ale Derek uparł się, że skoro on mnie zaprosił, to on ponosi koszty. Nie chciałam robić zamętu, więc po prostu uznałam, że przy następnej okazji to ja zapłacę. Znów zasiedliśmy na fotelach bmw i po odpaleniu silnika wyjechaliśmy na drogę główną.

**

Byłam bardzo podekscytowana gdy wysiedliśmy pod wysokim budynkiem, wymalowanym w grafity i rysunki w różnych kolorach i wzorach. Wszędzie narysowane były jakieś nutki, mikrofony, sławne osoby, teksty piosenek. Wyciągnęłam telefon gdy Derek prowadził mnie za rękę do wejścia, dyskretnie nagrałam nasze złączone dłonie a następnie przeniosłam obiektyw na budynek. Niewiele myśląc udostępniłam filmik na moim instagramie. Muszę przyznać, że nagrywanie różnych momentów z mojego życia to czynność, która ma dla mnie duże znaczenie. Chce mieć możliwość w każdej chwili je odtworzyć i nic mnie nie obchodzi, że dodając takie rzeczy na portale społecznościowe mogę wydawać się chwalipiętą, czy coś w ten deseń. Niech każdy sobie myśli co chce.

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz