Rozdział 20.

1K 51 12
                                    

- Proszę o uwagę – rozległ się ten sam głos – przyszedł czas aby przedstawić i nagrodzić zwycięzców w stylu kraulowym – siedziałam obok moich przyjaciół na trybunach, którzy tak samo jak ja byli bardzo podekscytowani – zapraszam trzy najlepsze dziewczęta – przerwał na chwilę, by zbudować napięcie – Debby Morton, która zajęła pierwsze miejsce – wstałam z uśmiechem, moi przyjaciele piszczeli, skakali i śmiali się bez wytchnienia. Wszyscy przytulili mnie naraz, tak że prawie zostałam zgnieciona. Zeszłam z trybun i podeszłam do prowadzącego – super, że jesteś. Wielkie gratulacje – powiedział do mikrofonu, patrząc na mnie – teraz zaproszę Megan Lee, zwyciężczynię drugiego miejsca – dziewczyna również nie posiadała się ze szczęścia, gdy stanęła obok mnie przytuliłyśmy się i pogratulowałyśmy sobie – no i ostatnia, lecz równie dobra dziewczyna, której przypadło trzecie miejsce to Maze Richards – oznajmił prowadzący a mi normalnie stanęło serce. Dziewczyna podeszła do nas z kpiarskim uśmieszkiem na co zrzedła mi mina. Popatrzyłam na Megan w tym samym momencie i wiedziałam, że musiało być coś na rzeczy bo dziewczyna również nie była zadowolona. Podałyśmy sobie rękę na znak kultury. To wszystko.

- Super dziewczyny – prowadzący dalej coś gadał – teraz ustawcie się na podium, rozdamy medale i zrobimy zdjęcie.

Jak nakazał tak zrobiłyśmy. Pani w niebieskim wdzianku założyła mi złoty medal oraz wręczyła mi dyplom. To samo zrobiła z pozostałymi dziewczynami. Po kilku seriach zdjęć byłyśmy już wolne.

- Hej, Debby tak? – zapytała Megan, podchodząc do mnie.

- Tak – odparłam – coś się stało?

- Wszystko w porządku – mruknęła – słyszałam, że jesteś razem w klasie z Mazeekin – pokiwałam twierdząco głową – uważaj na nią. Chodziła kiedyś do mojej szkoły. Jest strasznie zakłamana i bezwzględna. Idzie po trupach do swojego celu. Bądź czujna – to powiedziawszy odeszła.

Powiało grozą

Szczerze to nie mam pojęcia o co jej chodziło. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest dobrze przyjaźnić się z Maze. Nawet bym nie chciała. Nie zdążyłam nic więcej pomyśleć, gdyż usłyszałam jak moi przyjaciele drą mordki biegnąc ku mnie. Już po chwili zostałam zmiażdżona w jednym, wielkim uścisku. Między ramionami widziałam tylko przebłysk srogiej miny Maze i chłód w jej oczach skierowany na mnie.

**

Wyszłam z szatni umyta i przebrana. Medal dumnie wisiał na mojej piersi, bo prawda była taka, że byłam tak cholernie z siebie dumna, że nie potrafiłam go zdjąć. Zaraz miał się rozpocząć mecz Dereka i Jacoba. Mistie i Brook powiedziały, że poczekają na mnie i razem pójdziemy na boisko przed szkołą.

- Jestem – oznajmiłam gdy stanęłam obok nich – możemy iść – widziałam, że dziewczyny patrzą po sobie dziwnym wzrokiem, jakby knuły jakąś teorię na mój temat ale ostatecznie nic nie powiedziały.

Kiedy dotarłyśmy na trybuny boiska do koszykówki, zajęłyśmy sobie miejsce obok Matta, Zacka i Nica. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie bo był to przywilej dla najbliższych danemu zawodnikowi osób. Siedziałam tuż przy zejściu na boisko, chłopaki poszli kupić coś do picia i przekąszenia.

- Dobra, nie wytrzymam – powiedziała w końcu Mistie, patrząc na mnie – co jest między tobą a Derek'iem.

- Powietrze – odparłam, wielce z siebie zadowolona.

- Dobrze wiesz, że nie o to pytamy – dołączyła się Brook – chodzi nam o waszą relacje – poruszyła zabawnie brwiami przez co parsknęłam śmiechem.

- Jesteśmy przyjaciółmi – bąknęłam.

- Po waszym zachowaniu nie wygląda, żebyście byli tylko przyjaciółmi.

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz