Rozdział 39.

982 33 15
                                    

Dodaję, bo następny tydzień będzie naprawdę gówniany i wątpię, żebym coś jeszcze dodała :(
Mam nadzieje, że rozdział Wam się spodoba.
🌻.



Sylwester przyszedł szybko. Cały czas między nim a świętami spędziłam z Derekiem i resztą przyjaciół. Na świętowanie ostatniego dnia roku umówiliśmy się ponownie u Jacoba w domu na małą domówkę.

Weszłam po cichu do domu, niemal bezszelestnie zamykając za sobą drzwi i zdejmując z siebie niepotrzebne ubrania. Podniosłam delikatnie siatkę, na której dnie leżała śliczna bordowa sukienka, kupiona specjalnie na dzisiejszą imprezę.

Dosłownie skradałam się na palcach powtarzając w myślach wszystko o cichych ruchach i skupieniu, aby nie wydać się, że wróciłam do domu. Z korytarza dało się słyszeć przyciszoną rozmowę, co naprawdę było czymś nadzwyczajnym, bo odkąd babcie postanowiły zostać aż do Nowego Roku w domu zapanował chaos. Cały czas sprzeczki, przepychanki, głupie docinki i przechwałki.

Cisza była miłą odmianą.

- Chyba nie chcesz powiedzieć, że jest chora? - zakpiła moja matka.

Przysunęłam się bliżej ściany oddzielającej salon od korytarza, w którym cały czas się znajdowałam. Bezszelestnie odłożyłam siatkę na podłogę chcąc bardziej skupić się na słowach. Czułam się jak jakiś pieprzony agent 007, a przecież byłam u siebie w domu!

- Gdzie ty masz oczy?! - Gerda krzyczała szeptem.

- Może nie jestem lekarzem - syknęła Morwynna - ale gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, wiedziałam że coś jest nie tak!

O kim one rozmawiają? Wychyliłam się lekko, sprawdzając pomieszczenie. Wszystkie trzy siedziały rozmieszczone w salonie, wszystkie trzy siedziały plecami do mnie mierząc się spojrzeniem. Mimo wszystko nie było mowy o niepostrzeżonym wymknięciu się do pokoju.

- Pamiętam jak wyglądał Baker, zanim odszedł na dobre - wydusiła Gerda.

Czemu rozmawiają o tacie? Co to za rozmowa? Co tu się w ogóle odwala?!

- Przestań - warknęła matka - nie będziemy o nim rozmawiać!

- Nie rozmawiamy teraz o nim - rzekła Morwynna nad wyraz spokojnie - po prostu chcemy, żebyś zobaczyła nasz punkt obserwacji.

- Nie potrzebuje nic widzieć! - zaparła się Charlotte.

Zmarszczyłam brwi. Ta sytuacja robi się coraz bardziej popaprana.

- Przestań się w końcu dąsać! - krzyknęła Gerda - odłóż swoje humorki na później, bo rozmawiamy o twoim dziecku!

Wstrzymałam oddech. Tego najbardziej się obawiałam. Nie wiedziałam tylko czy mam się cieszyć, że trafiłam akurat w tym momencie na tą rozmowę, czy powinnam jednak wyjść obawiając się skutków tej pogawędki.

- Baker wyglądał tak samo - zaczęła Morwynna.

- Blada skóra, siniaki, skłonności do infekcji.

- Nie wiedziałam, że jest przeziębiona - zaprotestowała matka.

- Bo w ogóle się nią nie interesujesz! - Gerda ponownie podniosła głos.

- Jesteśmy tu od tygodnia i cały czas siedzisz w pracy. Od rana do nocy. Nie odzywasz się do niej, jaka z ciebie matka. Na pewno nie tak cię wychowywałam - w głosie babci Morwynny dało się słyszeć zdenerwowanie wymieszane z zawiedzeniem.

- Możecie sobie wcisnąć swoje rady głęboko, nie potrzebuję ich!

Typowo. Szczerze powiedziawszy nudziło mnie stanie pod tą ścianą i ukrywanie się. Liczyłam, że dowiem się czegoś nowego, co zmieni moje myślenie o matce, ale ona nigdy się nie zmieni.

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz