Rozdział 16.

1.1K 45 21
                                    

Poniedziałek to jednak najgorszy dzień tygodnia. Nie dość, że muszę wstać wcześnie rano, żeby się ze wszystkim wyrobić, to jeszcze kończę lekcje o trzeciej po południu. Aktualnie jestem po szóstej lekcji, co oznacza, że zostały mi tylko dwie godziny męki. Kierowałam się w stronę sali historycznej nucąc jakąś nieznaną nikomu piosenkę gdy nagle koło mnie zmaterializował się Derek. Moje serce jakby się zatrzymało a ja sama nie wiedziałam co mam zrobić i jak się zachować. Po tym co się wczoraj stało, nie jestem pewna co się między nami dzieje. Chyba po prostu powinnam z nim o tym porozmawiać.

- Co tam Deb? – zagadnął.

- W porządku – odparłam lekko się uśmiechając – a tam?

- Stara bida – rzucił na co parsknęłam śmiechem – idziesz na historię do sto-dwa? – kiwnęłam głową potwierdzająco – super, odprowadzę cię.

Nic nie powiedziałam, no bo co miałam mówić. To, że byłam zdziwiona było chyba oczywiste. Derek nigdy nie odprowadzał mnie pod salę, chyba, że mieliśmy zajęcia razem. Całą drogę słuchałam o tym, jak jego pies Duffy wpadł do domu cały ubłocony i skakał po wszystkich meblach powodując tym samym napad szału u mamy Dereka. Kiedy doszliśmy pod sto-dwójkę, wiedząc, że mam jeszcze sporo czasu, odważyłam się podjąć niezręczny dla mnie temat.

- Musimy porozmawiać – rzuciłam – o tym co zaszło wczoraj przed moim domem – bąknęłam a jego mina momentalnie z roześmianej zrobiła się poważna – nie wiem co jest między nami, ale ja nie jestem dobra w miłosnych sprawach – spuściłam wzrok na buty, które teraz wydawały się bardzo interesujące – chyba lepiej, jeśli będziemy przyjaciółmi – w końcu udało mi się wydukać. Odważyłam się spojrzeć na Dereka, który teraz uważnie analizował moją wypowiedź.

- Myślę – zaczął, zbliżając się do mnie powoli – że nie potrafię się z tobą tylko przyjaźnić – stykaliśmy się czubkami butów, patrząc sobie w oczy. Serce łomotało mi głośno i byłam pewna że on to słyszy – co więcej, wiem, że myślisz dokładnie tak, jak ja – szepnął mi na ucho. Złożył krótki pocałunek na moim policzku, przez co na pewno zrobiłam się czerwona – przemyśl to Debby – to powiedziawszy odwrócił się i odszedł nawet się nie oglądając.

Stałam pod tą ścianą jak kołek, gapiąc się w jeden punkt. Czy on właśnie powiedział, że nie chce się ze mną tylko przyjaźnić? Że chce czegoś więcej?

Słodki Jezu!

Wyczuwałam na sobie tyle spojrzeń, że bałam się obrócić. Nie patrząc na nikogo, weszłam do klasy tak szybko, jak to się dało, ale nie obyło się bez szeptów.

Cudownie..

**

Jest środa, czyli w przyszłym tygodniu powinna wrócić Brook. Od poniedziałku nic się nie działo. Z Derek'iem dogaduję się bardzo dobrze, ani ja, ani on nie wspominaliśmy o zajściu przed historią. Żyliśmy dalej, normalnie. Wychodziłam ze szkoły gdy stało się coś, na co nie byłam przygotowana. Przed oczami nagle zrobiło mi się ciemno, w głowie mi wirowało. Czułam, że tracę grunt i nie zdążę się niczego podtrzymać. Usłyszałam tylko pisk i upadłam.

Ktoś klepał mnie po policzku i wołał moje imię. Z trudem uniosłam powieki nie wiedząc o co chodzi. To dziwne. Obraz był rozmazany, próbowałam unieść dłoń, by przetrzeć oczy ale ręka tak bardzo mi ciążyła, jakby ważyła tonę. Jęknęłam nie do końca wiedząc czy to z bólu, czy ze zmęczenia.

- Debby – znałam ten głos, jeden z najprzyjemniejszych – powiedz coś.

Znowu jęknęłam i wymamrotałam coś czego nawet sama nie umiałam określić.

- Dasz radę się podnieść? – zapytał na co zaprzeczyłam ruchem głowy, przez co przeszył mnie ból. Czułam jakby moje ciało było sparaliżowane – uważaj, podniosę cię i przeniosę na zewnątrz. Może poczujesz się lepiej.

Dźwignął mnie z podłogi a moja ręka znalazła się blisko mojej głowy. Z trudem przetarłam oczy i spotkałam się z napiętymi mięśniami Dereka. Niestety nie poczułam tego przyjemnego ciepła, które zawsze mi przy nim towarzyszyło. Chłopak usadził mnie na ławce przed szkołą powtarzając, że zaraz mi przejdzie.

- Mam tą wodę – krzyczała na cały głos Mistie, biegnąc do nas – zasrany automat się zaciął i nie chciał mi jej wyrzucić – uniosła butelkę ku górze a następnie podała ją Derekowi. Chłopak odkręcił zakrętkę a następie przyłożył mi czubek do ust i lekko przechylił. Łapczywie spijałam każdą kropelkę, powoli czując, że nabieram sił. Dostałam  również małego batonika, którego powoli pochłanęłam. Siedziałam jeszcze chwilę bez ruchu przyglądając się przyjaciołom. Domyślałam się, że jest koło piętnastej, bo przed szkołą nie było nikogo, przez to, że jako jedyni byliśmy do tej godziny.

- Co ci się stało? – zapytał w końcu czarnowłosy – to nie było normalne, straciłaś wszystkie siły. Nie mogłaś nawet unieść ręki – był przejęty tą sytuacją tak samo jak Mistie, która wpatrywała się we mnie ze strachem.

- Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło – wychrypiałam – nie mam pojęcia co to było.

- Wiem tylko jedno – zaczęła Mistie – to nie jest na porządku dziennym. Musisz to sprawdzić.

- Musisz się przebadać – dokończył Derek.





Wybaczcie za taki krótki znowu :((
Kolejny będzie dłuższy a przyszłe rozdziały napewno ciekawsze.
kocham🌻.

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz