Rozdział 3.

2.1K 79 14
                                    

Byłam właśnie w trakcie nalewania sobie jakiegoś toniku, kiedy nagle obok mnie pojawiła się Mistie.

- Gdzieś ty była kobieto – zirytowałam się – miałyśmy trzymać się razem i co? Wyszło jak zawsze! Ty poszłaś się miziać z tym swoim Chrisem, a ja zostałam sama. To coś, to mój jedyny przyjaciel – popatrzyłam na niebieski kubeczek z przezroczystą substancją w środku i złożyłam na nim soczystego całusa.

- Oh, dobra, sorry – powiedziała niewzruszona – a teraz zabieraj swój śliczny tyłek, bo załatwiłam nam miejsca tuż przy samej scenie i jak się nie pospieszysz to ktoś nam je zajmie, a nie mam zamiaru stać z tyłu i skakać, żeby coś zobaczyć – no tak. Mistie była naprawdę niska. Mierzyła coś koło metra sześćdziesięciu i szczerze jej współczułam, bo przypominanie karzełka wzrostem nie jest zbyt fajne mimo, że  dziewczyna jest bardzo ładna. Pociągnęła mnie za nadgarstek a ja chwyciłam jeszcze mój kubeczek tym razem wypełniony jakimś drinkiem.

Zajęłyśmy swoje miejsce. Na scenę (nawet o niej nie wiedziałam, Mistie powiedziała, że często odbywają się tu prowizoryczne koncerty jakichś pomniejszych grup muzycznych) wszedł mężczyzna mający na oko dwadzieścia pięć lat, powiedział coś o tym, że zaraz jego miejsce zajmie młody gitarzysta i poprosił ludzi, by zebrali się pod sceną.

Chwilę potem zza kulis wyłonił się Derek z przepiękną, biało-czarną gitarą. Usiadł na wysokim krześle ustawionym na środku a przed nim stał mikrofon na nóżce. Popatrzył gdzieś w dal jakby kogoś szukał, zlustrował wzrokiem całą publiczność, a kiedy dotarł do pierwszego rzędu natrafił na mnie. Kącik jego ust poszedł w górę a on puścił mi oczko. Poczułam jak żołądek mi się ścisnął, a na policzki wpłynął czerwony rumieniec. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, na co chłopak od razu oddał gest. Zaraz potem przeniósł wzrok na tłum ludzi za mną i powiedział:

- Cześć wszystkim – znów wyszczerzył się w uśmiechu. Od razu pomyślałam jaki jest piękny ale szybko się otrząsnęłam. – Przede wszystkim jestem wdzięczny, że mogę tu wystąpić i pokazać wam co nieco - uśmiechnął się niezręcznie, stresował się - na początku zacznę od coverów znanych piosenek, więc jak ktoś ma ochotę, można się przyłączyć. Potem zaśpiewam coś swojego i to byłoby na tyle – podrapał się po karku, najwidoczniej lekko zmieszany.

Swój koncert zaczął od kawałka „Valentine" 5 Second of Summer. Gdy pierwsze słowa wypłynęły z jego ust poczułam jak uginają się pode mną kolana.

Słodki Jezu!

Głos miał jak anioł, rozglądnęłam się dookoła siebie i musiałam stwierdzić, że chyba wszystkim dziewczynom przypadł do gustu. Na refrenie cała publiczność śpiewała razem z Derekiem, w tym też ja. Po skończeniu utworu chłopak został nagrodzony brawami i piskami dziewczyn. Kolejny utwór był z repertuaru – jak powiedziała mi Mistie – Green Day. Nie słucham ich, więc miałam prawo nie wiedzieć. Nie znaczy to, że mi się nie podobało – wręcz przeciwnie. Widać, że chłopak miał niesamowity talent i robi to co kocha.

Kolejny utwór, który zaśpiewał czarnowłosy gitarzysta był to „Sing" Eda Sheerana. Ludzie skakali, machali rękami, piszczeli i wykrzykiwali tekst piosenki. Ja nie odstawałam od reszty, robiłam dokładnie to samo. Dawno skończyłam swojego drinka i czułam, że przez ten wysiłek fizyczny prawie cały alkohol ze mnie uleciał, ale nie przejęłam się tym zbytnio.

- Teraz zaproszę do siebie mojego kumpla Shane'a, który gra na perkusji, jak młody bóg – zaśmiał się a na scenę wtoczona została mniejsza scenka na kółkach, a na niej wcześniej wspomniany instrument. Derek podłączył swoją gitarę do wzmacniaczy a ja wiedziałam, że szykuje się coś grubego. – Zagramy jedną piosenkę z coverów a potem kilka wspólnie napisanych – po chwili za bębnami usiadł średniego wzrostu chłopak o jasnych włosach, ubrany w czarną koszulkę z żółtym napisem „NIRVANA".

Już go lubię.

Przywitał się z publicznością przez pomachanie ręką, napił się wody z butelki, podobnie jak Derek, a potem odliczył czas poprzez stuknięcie o siebie trzy razy pałeczkami. Po usłyszeniu pierwszych dźwięków „Smells Like Teen Spirit" myślałam, że padnę. Zaczęłam skakać i piszczeć jak opętana. Nie przeszkadzały mi w tym nawet moje szpilki. Nic nie poradzę na to, że uwielbiałam Nirvanę. Czarnowłosy musiał usłyszeć moje darcie się, bo spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko, a następnie zaczął śpiewać patrząc wprost na mnie.

Zrobiło mi się trochę gorąco. Nigdy nie umiałam śpiewać, ale przez pół kubeczka czystej wódki, który przyniosła dla mnie Mistie podczas gdy chłopaki rozstawiali sprzęt, miałam głęboko gdzieś, co sądzą inni o moim głosie. Wykrzykiwałam tekst piosenki wraz z Derekiem, który teraz stał po prawej stronie sceny, odsłaniając tym samym pochłoniętego i skupionego na grze Shane'a. Gdy skończyli, wyłam i klaskałam w ręce wyrażając tym samym moje uznanie. Błękitnooki chłopak odstawił gitarę na stojak podszedł w stronę swojego kumpla i przybił z nim męską piątkę. Następnie odwrócił się przodem do publiczności, namierzył mnie wzrokiem i ruszył w moim kierunku. Rozszerzyłam oczy i poczułam jak serce niebezpiecznie przyspieszyło bicie, prawie eksplodowało, kiedy chłopak kucnął naprzeciw mnie. Patrzył na mnie z góry, więc zadarłam głowę i wbiłam wzrok w jego oczy. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:

- Taka publiczność najbardziej mi się podoba – uniósł prawy kącik warg do góry po czym odszedł na swoje miejsce po prawej stronie sceny (ja stałam po lewej).

Co do cholery?

Czułam na sobie zazdrosny i wręcz palący wzrok innych osób. Chłopcy wykonali razem jeszcze trzy utwory, te które pisali razem ale nie znałam ich więc tylko skakałam i piszczałam, a później biłam brawo. Dalej zastanawiałam się, co się wydarzyło wcześniej, ale miałam taki mętlik od tej muzyki, że poprosiłam Mistie o najmocniejszego drinka jakiego potrafi zrobić, bo chciałam się nacieszyć graniem chłopaków, a nie zadręczać myślami. Moja przyjaciółka od razu się zgodziła, ale chyba miała w tym swój cel, bo z nią nigdy nie szło tak łatwo. Przez dłuższą chwilę nie wracała, wnioskując po tym, że przeleciały kolejne dwie piosenki. Derek pożegnał się z Shanem i podziękował za wspólne granie. Publiczność klaskała i piszczała, na co oboje cały czas się uśmiechali.

- Okej, wykonam teraz ostatni utwór, bo DJ już się złości, że zabieram mu ludzi – zaśmiał się – coś wolniejszego. Tak na zakończenie.

Głos Dereka + „The A Team" Eda Sheeran'a = zawał serca. Chłopak delikatnie muskał palcami struny gitary, wczuwając się w tekst piosenki. Kim bym była gdybym nie śpiewała razem z nim? Odwróciłam głowę do tyłu i zobaczyłam, że niektórzy zapalili latarki i machali nimi w rytm melodii. Popatrzyłam na czarnowłosego, a on po chwili odwzajemnił moje spojrzenie i miałam wrażenie, że chciał się upewnić, że dalej śpiewałam. Po skończonym utworze podziękował wszystkim za wsparcie, ukłonił się, pomachał i zszedł ze sceny.

Jakieś pięć minut potem przyszła Mistie z moim drinkiem. Jej włosy były lekko roztrzepane, a usta opuchnięte. Nie skomentowałam tego, bo to nie było nic, czego bym się nie spodziewała. Wypiłam trunek na raz i od razu poczułam pieczenie w gardle. Rozmawiałyśmy o jakichś pierdołach, póki nie poczułam oddechu przy swoim uchu.

- Bardzo podobało mi się, jak ze mną śpiewałaś – usłyszałam niski i ochrypły głos Dereka. Mistie rozszerzyła oczy i o mało co nie wypluła swojego drinka, gdy zobaczyła jak chłopak sunie dłonią po moim przedramieniu, na co automatycznie wstrząsną mną dreszcz, a na ręce pojawiła się gęsia skórka.

Matko Przenajświętsza!

- Jedziemy jutro nad Western Port Bay – odsunął się ode mnie i stanął pomiędzy mną a Mistie – mam nadzieję, że się pojawicie. Możemy was zgarnąć koło pierwszej po południu. Wyślij mi adres – wsadził mi zwiniętą kartkę w dłoń a ja spaliłam buraka gdy pstryknął mój nos i odszedł.

Już miałam go zatrzymać i skłamać, że akurat jutro nie mam czasu, bo kot mi zdechł i organizuję mu pogrzeb, ale moja od siedmiu boleści przyjaciółka chwyciła mnie za ramiona i pisnęła podekscytowana:

- Jedziemy!

Bezpieczna przystań✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz