Chyba każdy z nas miał przynajmniej raz w życiu moment, kiedy nie wiedział nic. Jakby wiedza i rozum przestały istnieć. Jakby nie było początku ani końca. Jakby świat nigdy nie powstał a w zamian za niego panował wieczny i mroczny chaos. Nic się wtedy nie czuje. Nawet nie myśli się o tym, żeby ruszyć głową i zastanowić się nad przyczyną tego zjawiska, czy też iluzji naszej wyobraźni i mózgu. Czyli czysto teoretycznie - nie czuje się nic.
Nie wiem co się dzieje. Wszystko wiruje. Boli mnie głowa. Jest mi strasznie gorąco. Duszę się. Nie mogę nic powiedzieć. Ciemność otacza mnie całą. Wydaje mi się, że leżę, ale nie widzę niczego, nawet siebie. Nagle z czarnych odmętów wyłania się dobrze znana mi postać. Derek podbiega do mnie, pada na kolana krzycząc i machając ze zmartwieniem rękami. Panika rosnąca we mnie jest nie do opisania. Boję się. Co mam robić? Rozpaczliwie próbuję nabrać powietrza i chociażby krzyknąć do niego o pomoc. Niestety. Cała próba kończy się fiaskiem co potęguje tylko moje przerażenie. Widzę kolejną osobę – to Mistie. Do niej też próbuję krzyknąć ale niestety również mnie nie słyszy. Zbliża się ku mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby się cieszyła z mojego bólu. Klęka tuż przy mojej głowie. Unosi ręce, w których trzyma szmatkę i zbliża ją do mojej twarzy. Patrzę na nią osłupiała. Moja przyjaciółka z mrocznym uśmiechem przykłada mi materiał do buzi, zakrywając moje usta i nos. Duszności przybierają na sile. Szamoczę się bez skutku. Już wszystko mnie boli. Mięśnie, kości, stawy. Nie mogę się poruszyć. Przenoszę zamglony wzrok na Dereka. Chłopak w ogóle wydaje się nie zauważać duszącej mnie dziewczyny. Dalej krzyczy niesłyszalne dla mnie słowa. Nagle jego mimika twarzy diametralnie z zatroskanej i zagniewanej zmienia się w przerażoną. Łapczywie biorę wdechy, tak małe, że moje płuca nie mogą się nimi nasycić. Pocę się. Jestem cała mokra. Włosy wypadają mi z głowy i mimo, że tego nie czuję, wiem o tym. Wszystko ze mnie spływa. Po raz ostatni patrzę na moją oprawczynie. Obłąkany uśmiech i dzika satysfakcja mieszają się jej na twarzy. Obraz Dereka kompletnie rozmazuje mi się przed oczami. Próbuję dotknąć jego dłoni ale teraz wydaje mi się oddalona o tysiące kilometrów. Krew przestaje się toczyć. Serce przestaje nadawać rytm. W końcu nie czuję nic. To koniec.
Z głośnym wdechem nabrałam powietrza i otworzyłam oczy jednocześnie siadając na łóżku. Złapałam się za szyję jakbym chciała zatrzymać całe powietrze, które mi zostało. Obmacałam starannie swoje ciało w poszukiwaniu jakichś oznak szaleństwa. Rozglądnęłam się na boki i ujrzałam swój obrzydliwy pokój. Wszystko było na swoim miejscu, ja też. To tylko koszmar. Cała byłam spocona mimo otwartego na oścież okna. Zmartwiła mnie ta potliwość bo nawet gdy nie miałam koszmarów, budziłam się cała mokra. To chore. Opadłam na łóżko głęboko wzdychając i marząc, żeby ten dzień się już zakończył. Moje dzisiejsze samopoczucie to dno.
Gdy doszłam do siebie, zgarnęłam telefon z szafeczki blisko łóżka, by zobaczyć godzinę i możliwe powiadomienia. Był poniedziałek. Dzień zawodów. Mój budzik jeszcze nie zadzwonił co oznaczało, że było przed szóstą. Odpowiedziałam na kilka komentarzy pod moimi postami na instagramie, szczególnie tymi z soboty. Gdy Derek odwiózł mnie wtedy do domu obiecał, że spotkamy się jeszcze przed zawodami.
Prawie całą niedzielę spędziłam na publicznym basenie, na którym trenowałam razem z rudowłosą Jessy. Obie byłyśmy zestresowane, a pływanie pozwoliło nam się odprężyć i przy okazji więcej poćwiczyć.
Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam dużą torbę. Spakowałam do niej ręcznik, strój kąpielowy, czepek, okularki, klapki i kilka kosmetyków do mycia, by po skończonych rozgrywkach móc się wykąpać. Wyciągnęłam czarne dresy i szarą, dopasowaną koszulkę oraz bieliznę, a następnie powędrowałam z wszystkim do łazienki. Po ubraniu się i wymyciu zębów nałożyłam na twarz krem nawilżający i opuściłam toaletę. Zeszłam do kuchni by zrobić sobie herbatę i jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam matkę w czerwonej, opinającej sukience oraz z włosami spiętymi w ciasnego koka. Odchrząknęłam na co się odwróciła. Wyraz jej twarzy mógł paraliżować i zamrażać w tym samym czasie.
CZYTASZ
Bezpieczna przystań✔️
Teen FictionOsiemnasty rok życia. Czy to nie coś wspaniałego? Imprezy, alkohol, ostatnia klasa liceum. Nowe przyjaźniej i miłości. Dla Debby Morton nigdy posiadanie chłopaka nie było ważne, radziła sobie sama - musiała. Jej życie nie było proste, niektórzy powi...