Chapter Six

2.6K 138 18
                                    

Toledo,godzina 8:00, następny dzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Toledo,godzina 8:00, następny dzień

Stałam przed lustrem w malutkiej łazience, która była w mojej tymczasowej sypialni. Zawsze byłam rannym ptaszkiem, gdy wstawałam rano miałam lepszy humor i samopoczucie, a obydwóch tych rzeczy mi odkąd tu przyjechałam brakowało. Za chwilę miałam zamiar zejść na dół i zjeść jakieś śniadanie i wypić mocną kawę, puki nie zejdą się inni. Za półtorej godziny mają odbyć się drugie zajęcia, gdzie Sergio dokładniej opowie o swoim planie. W domu było cicho, więc byłam pewna, że większość domowników jeszcze smacznie spała.

Westchnęłam i spojrzałam na swoją klatkę piersiową, a dokładniej na żebra. Nie wyglądało to za dobrze i pomimo, że minęło już kilka dni od skoku, to robiło się coraz gorzej. Skóra przypominała płótno malarza, któremu rozlała się farba. Przeważał kolor fioletowy i granatowy. Cały mój bok był posiniaczony, a na obrzeżach widniał żółty kolor.

Bolało jak cholera, gdy tylko przez przypadek dotknęłam się w to miejsce, ale to i tak nie było najgorsze. Martwiło mnie to, że czasami było trudno zaczerpnąć mi powietrza do płuc, ponieważ każde zbyt gwałtowne nabranie powietrza skutkowało kującym bólem, który uniemożliwiał mi oddychanie.

Jednak byłam na 100% pewna, że żebra nie są złamane. Znałam się trochę na medycynie, kiedyś nawet chciałam pójść na studia na ten kierunek i zostać chirurgiem, ale odkryłam, że to nie jest to co chciałam robić w życiu. Kradzieże były tym czego pragnęłam. Pomysł wyparował, lecz wiedza, którą zdobyłam została. Było to bardzo pomocne w moim zawodzie, który nie oszukujmy się jest dość niebezpieczny, a dowodem na to jest sytuacja w jakiej się znalazłam.

Musiałam tylko odpocząć i nie wykonywać żadnych ćwiczeń, smarować żelem rozległego siniaka i chodzić z bandażem uciskowym, który w jakimś stopniu umożliwiał mi poruszanie się.

—Widzę, że nieźle się załatwiłaś.—odwróciłam się szybko zdezorientowana do osoby, która to powiedziała. Nie był to jednak najlepszy pomysł, bo bez bandażu każdy, nawet najmniejszy ruch powodował ogromny ból w klatce piersiowej.

Nairobi stała oparta o drewnianą, popękaną futrynę, z założonymi rękami i przypatrywała mi się krytycznym wzrokiem. Cieszyłam się, że nie widziałam w jej spojrzeniu litości, bo to jest coś czego nienawidzę.

Gdy syknęłam z bólu, spowodowanego nagłym ruchem, dziewczyna w jednej chwili doskoczyła do mnie i przytrzymała za ramiona. Oparłam się rękami o umywalkę, żeby nie upaść i nie zrobić sobie poważniejszej krzywdy.

Pewnie zastanawiacie się w takim razie jak zdołałam powalić wczoraj Denver'a skoro teraz nie mogę nawet ustać na nogach. Czasami zastrzyki przeciwbólowe i bandaże uciskowe potrafią zdziałać cuda, uwierzcie mi.

—Spokojnie, trzymam Cię.—cieszyłam się, że to właśnie Nairobi stała w tych drzwiach, a nie ktoś inny. Od samego początku wydała mi się, strasznie sympatyczna, energiczna i chorobliwie optymistyczna, za co ją podziwiałam.

Bella Ciao || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz