Mennica Narodowa, godzina 12:24
Po Mennicy rozniosły się krzyki zakładników, którzy tylko, gdy usłyszeli odgłosy wystrzałów wpadli w panikę. Właśnie teraz miałam zacząć realizować swój plan. Przyniosłam całą torbę sprzętu do mini muzeum, które było tylko trochę oddalone od głównej sali. Przy ścianie na podwyższeniu stało to czego pragnęłam. Był piękny, a przez jego charakterystyczne delikatne szlify, miałam pewność, że nie był jakimś tam kamieniem ze sklepu jubilerskiego. Wyciągnęłam z torby laptop i kabel. Odkręciłam blachę, która zasłaniała kable i bezpieczniki od zasilania. Szkło osłaniające brylant miało elektryczny czujnik ruchu. Elektryczne zabezpieczenia zawsze tylko ułatwiały mi zadanie, bo łatwo było je zhakować. Nie zamierzałam na razie tykać kamienia, bo najpierw musiałam zająć się zabezpieczeniami. Do laptopa podłączyłam kabel, który przyniosłam w torbie. Wystarczyło zaburzyć ciąg zaprogramowanych zadań. Czyli w tym przypadku zaburzyć logarytm, który nie będzie w stanie sam naprawić zmiany. Dzięki temu, gdy podniosę szklaną osłonę nie uruchomi się alarm, bo system będzie nadal walczyć z błędem, który do niego wprowadzę. Przecięłam osłonkę i kabel pod nią ukryty. Z kabla wydzieliłam dwa druciki, które połączyłam z kablem podłączonym do laptopa. I oto takim sposobem podłączyłam się do zabezpieczenia diamentu.
Miałam już przejść do kolejnej części, czyli zdeformowania logarytmu zabezpieczającego, ale przerwały mi strzały. Dużo strzałów. Skupiłam się i naliczyłam około 60, czyli dwa pełne magazynki. Coś mi tu nie pasowało. Cholera, zdecydowanie oddali zbyt dużo strzałów. Miało być ich z około 15, a nie aż tyle. Co oni odpieprzają? Odłożyłam laptop na ziemię i w tym samym czasie usłyszałam głośne krzyki i nie były to krzyki zakładników. Słyszałam wkurzony głos Denver'a, a w środku mnie zaczęło budzić się złe przeczucie. Dobrze, że jeszcze nie zaczęłam niczego robić w laptopie, bo potem już bym nie mogła od tak się od tego oderwać.
Chwyciłam M16, którego zostawiłam wcześniej obok i ruszyłam szybkim krokiem do góry, gdzie zrobiliśmy sobie centrum dowodzenia. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo cały plan mógł pójść w łeb. Już na korytarzu było słychać donośne krzyki, na co przyspieszyłam kroku. Gdy znalazłam się przed drzwiami odetchnęłam głęboko kilka razy, żeby przywrócić trzeźwe myślenie do mojego umysłu. Otworzyłam drzwi od pomieszczenia, gdzie zwykle czas spędzali pracownicy Mennicy, kiedy mieli przerwę w pracy.
—Kurwa nie mieliśmy do nikogo strzelać. Cholera jasna złamałaś pierwszą zasadę Tokio.—Denver stał nad Tokio, która siedziała na fotelu. Krzyczał na nią, a ona miała nisko pochyloną głowę, a wzrok, którym na niego patrzyła dawał do zrozumienia, że zaraz nie wytrzyma i się na niego rzuci. Nairobi oczyszczała gaźnikiem ranę na skroni Rio, który miał zestresowaną minę i był przybity.
—Co tu się dzieje?—spytałam i odłożyłam broń na stół. Gdy usłyszeli mój głos, ucichli. Denver przestał krzyczeć i spojrzał na mnie tak jakbym była ostatnią deską ratunku. Byłam zestresowana, ale nie chciałam im tego pokazać. Musieli widzieć, że potrafię zachować zimną krew.
CZYTASZ
Bella Ciao || La casa de papel
Fiksi PenggemarTen napad nie udałby się bez niej. Profesor doskonale o tym wiedział, dlatego ją wybrał. Miało nie być żadnych głębszych więzi, ale co gdy takowa była zanim wszyscy pojawili się w Toledo? Czy Carmen wyjdzie z tego skoku cało? Jak zareaguję na widok...