Chapter Four

2.8K 142 32
                                    

Posiadłość Profesora, Toledo, godzina 15:30

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Posiadłość Profesora, Toledo, godzina 15:30

Sergio zaczął mówić dalej, głównie o tym, że wszyscy na całym świecie będą o nas mówić i zastanawiać się co takiego robimy. Mówił rozważnie o tym, że nie kradniemy niczyich pieniędzy, bo sami je sobie wydrukujemy. Już dalej go nie słuchałam, wyłączyłam się po tym jak powiedział mi jak kto się nazywa. Postanowiłam bliżej się przyjrzeć osobom, z którymi spędzę najbliższe miesiące w tym budynku.

Przede mną siedzieli wysocy postawni mężczyźni z długimi brodami Oslo i Helsinki. Wyglądali na Serbów lub mieszkańców tamtych okolic. Wizerunek jaki prezentowali mówił jasno, że byli niebezpieczni. Obok mnie po przeciwnej stronie siedziała dziewczyna, Nairobi. Żuła gumę, a po jej wyglądzie obstawiałam, że ma jakieś romańskie korzenie. Miałam nadzieję, że jakoś się dogadamy. Przed nią siedział gówniarz Rio, który na mnie gwizdał. Nie dałabym mu więcej niż 20 lat. Nie miałam pojęcia dlaczego Sergio lub jak kazał na siebie mówić Profesor wziął go do tego napadu, ale podejrzewałam, że miał do tego dobry powód. Przed Rio siedział Denver, który dostał po głowie od swojego ojca Moskwy. Coś czułam, że jest to typowy cwaniak i podrywacz. Moskwa za to sprawiał wrażenie sympatycznego i kochającego ojca. Widziałam jak patrzył na swojego syna, tak samo patrzył na mnie mój ojciec zanim go zamordowano. Patrzył się z czystą miłością na swoje dziecko, gotów oddać za nie własne życie. Po drugiej stronie siedziała Tokio, jej wyraz twarzy mówił od razu, że była typową niegrzeczną dziewczynką, wybuchową, arogancką, jednak nie chciałam być do niej źle nastawiona od samego początku. Lecz ona nie ułatwiała sprawy, gdy patrzyła się na mnie kpiąco i z wyższością.

Od zawsze byłam elegancką kobietą, wolałam szpilki niż adidasy, oraz sukienki niż spodnie. Widząc mnie pewnie pomyślała, że jestem jakąś rozkapryszoną księżniczką. Bo nie dało się ukryć, że wyglądałam inaczej niż reszta osób w tej klasie. Oni siedzieli w glanach, skórzanych kurtkach, t-shirt'ach, a ja w eleganckich spodniach, koszuli i szpilkach. Zdawałam sobie sprawę jak mogli mnie odebrać, jednak miałam zamiar pokazać im, że się mylą.

Z Tokio przeniosłam wzrok na ostatniego członka ekipy i widząc niestety znajomą twarz bruneta, krew odpłynęła mi z twarzy. Serce jakby przestało pompować krew, a pisk i szum w moich uszach, doprowadzał mnie na skraj wytrzymałości. Cieszyłam się, że siedziałam, bo gdybym stała, na podłodze leżałoby już moje drobne ciało.

Andres de Fonollosa, gdybym tylko wiedziała, że tu będzie nigdy w życiu moja stopa by tu nie ustała. Czułam w sobie tak wielki żal do Sergio, że nie raczył mnie poinformować, że on też tu będzie, że musiałam przymknąć powieki, aby się uspokoić. To był spisek, a ja siedziałam właśnie w jednym pomieszczeniu z mordercą mojego ojca. Nie zabił go własnoręcznie, lecz miał w tym udział. W co ja się znowu wpakowałam?

Wyglądał inaczej niż kilka lat temu. Nie widziałam, go może z 10 lat. Znacznie zmężniał, a jego rysy twarzy wyostrzyły się. I chociaż nie chciałam tego przyznać nawet sama przed sobą to kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie był przystojny. Wręcz przeciwnie, był przystojny jak cholera, szczególnie w tym swoim dopasowanym drogim garniturze, który zawsze nosił. To akurat się nie zmieniło.

Bella Ciao || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz