Ten napad nie udałby się bez niej. Profesor doskonale o tym wiedział, dlatego ją wybrał. Miało nie być żadnych głębszych więzi, ale co gdy takowa była zanim wszyscy pojawili się w Toledo? Czy Carmen wyjdzie z tego skoku cało? Jak zareaguję na widok...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mennica Narodowa, godzina 20:00
Razem z Tokio, Rio, Nairobi i bliźniakami siedziałam w pomieszczeniu, w którym znajdował się jedyny przedmiot, który umożliwiał nam kontakt ze światem zewnętrznym. Niezbyt duży płaski telewizor, który zostawiliśmy gdyby w razie czego były nam potrzebne jakieś informacje. Tokio, bardzo chciała zobaczyć co takiego o nas mówią, a reszta poparła jej pomysł. Ja nie byłam co do tego przekonana, ale nie zamierzałam psuć im zabawy.
—Szybko, podłączaj.—podekscytowany głos Nairobi jeszcze bardziej zmotywował krótkowłosą. Rio kręcił się niespokojnie obok mnie i tylko ja i bliźniacy zachowywaliśmy się tutaj w miarę normalnie.
Nagle na telewizorze pojawiły się wiadomości. Na każdym kanale mówili o nas, nawet na stacjach zagranicznych. Nie czułam jednak przez to satysfakcji. Co prawda to czego próbujemy dokonać było niesamowite, jednak to nadal był napad dla pieniędzy. Niezwykły napad, ale nadal to tylko zwykle papierowe pieniądze. Za cenę jaką poświęca każdy z nas wolałabym dokonać kradzieży bardziej na poziomie. Mogły być to diamenty, ale za taką stawkę ośmieliłabym się nawet wkraść do skarbców królewskich Wielkiej Brytanii.
—O patrzcie to moi rodzice.—widziałam jak chłopak cieszy się na ich widok, pomimo, że byli tylko w telewizorze. Tęsknił za nimi i w tym momencie nawet nie starał się tego ukrywać i udawać twardego.
Patrzyłam ma starsze małżeństwo, które siedziało blisko siebie i trzymali się za ręce. Kobieta cicho płakała, a jej mąż miał podłamany wyraz twarzy. Pewnie musiało być dla nich zaskoczeniem, że ich syn wpakował się w takie gówno, bo inaczej tego nazwać nie można.
—Anibal nigdy nie był inne dzieci. Zamykał się w swoim pokoju i grał cały czas w te gry. Nigdy nie przypuszczałem, że uprowadzi 60 ludzi jak jakiś dżihadysta.
—Przestań.—zapłakała kobieta i złapała mocniej za ramię męża.
—Nie, to już nie jest mój syn. Ja już nie mam syna.—spojrzałam na Rio, zresztą nie tylko ja. Po jego policzku ciekło kilka łez, które zostawiały na nim mokre ślady. Było mi go szkoda. Nie ważne jakie relacje ma się ze swoimi rodzicami, to takie słowa i tak bardzo ranią i zabliźniają się w naszej głowie. Nie chciałam nawet sobie wyobrażać co musi teraz czuć chłopak.
Tokio szybko odłączyła kabel od telewizora z gniazdka, po czym położyła rękę na ramieniu swojego chłopaka. Rio zerwał się natychmiastowo na nogi i wybiegł z pomieszczenia. Jego dziewczyna chciała od razu ruszyć za nim, ale skutecznie powstrzymała ją od tego Nairobi.
—Daj mu czas.—widać również było jej przykro z powodu młodego chłopaka. Tokio odpuściła, ale nie została w pomieszczeniu. Bliźniacy również się ulotnili i zostałyśmy same.
—Miałam Ci w czymś pomóc.—przypominałam dziewczynie, a ona potrząsnęła głową jakby sobie to właśnie przypominała.
—Tak, ale chodźmy gdzieś indziej.—oznajmiła, a ja przez chwilę się zdziwiłam, bo i tak byliśmy same w pomieszczeniu. Posłusznie ruszyłam za nią i razem weszliśmy do jej królestwa. Przy szybie stała duża przezroczysta tablica, na której było pozapisywanych pełno liczb.