Chapter Thirty Five

1.5K 111 31
                                    

3/3

Mennica Narodowa, godzina 20:00

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mennica Narodowa, godzina 20:00

Problem w działaniu w grupie zawsze jest taki, że prędzej czy później każdy chce rządzić. Uważa, że gdyby on przejął dowodzenie, wszytko zrobiłby lepiej. Że nie będzie się słuchać nikogo, bo sam wie wszytko lepiej. Tak właśnie było z Tokio. Nie można było zaprzeczyć, że kobieta miała wielkie plany i może gdyby popracowała nad swoim charakterem, była by nawet lepsza niż Berlin. Bo miała to coś, co skłaniało ludzi do pójścia za nią.

Ale teraz nie nadawała się na dowódcę. Jej charakter na to nie pozwalał. Nie potrafiła się pogodzić z tym, że przegrała. Byłam pewna, że coś zrobi. Jej wyraz twarzy podczas naszej wymiany zdań, utwierdził mnie w tym, że się nie podda. Jedynie nie wiedziałam co takiego ta psychiczna kobieta zaplanowała. Było wręcz pewne, że będzie chciała dowiedzieć się wszystkiego o planie Czarnobyl, w końcu był on jedyną szansą na to by krótkowłosa uciekła z Mennicy i nie została przy tym złapana. Żeby przetrwać była gotowa zrobić wiele i każdy z naszej grupy zdawał sobie z tego doskonale sprawę.

Siedziałam właśnie w tym samym biurze, w którym dowiedziałam się, że Andres jest chory. Przed sobą na biurku miałam hamburgera, którego policja dostarczyła nam dziś rano. Sergio zdołał dogadać się z Panią Inspektor i co dzień otwieramy bramy, przez które zostają wnoszone lekarstwa oraz jedzenie dla nas i zakładników. A ja odkąd się obudziłam jeszcze nic nie jadłam i byłam potwornie głodna.

Wgryzłam się ponownie w fast food, gdy drzwi zostały gwałtownie otworzone i odbiły się od ściany za nimi. Do pokoju zamaszystym krokiem wszedł nie kto inny niż Panna Tokio we własnej osobie, w kamizelce kuloodpornej i z karabinem w rękach, który był wycelowany prosto we mnie. Miała minę jakby szła na wojnę, ale nie to mnie najbardziej zdziwiło. Za nią ujrzałam Rio i co najdziwniejsze Denver'a, który w ogóle nie patrzył mi prosto w oczy, a głowę miał spuszczoną.

Bez chwili namysłu chwyciłam Glock'a i wycelowała w głowę kobiety. Tak jak przeczuwałam czarnowłosa musiała coś odwalić, dlatego nie zareagowałam jakoś impulsywnie na to, że mierzy do mnie z broni.

—Odłóż broń.—wysyczała i nawet na chwilę nie mrugnęła. Spokojnie skończyłam przeżuwać mojego hamburgera, którego podejrzewałam, że już nie dojem, a została mi jeszcze połowa. Chwilę jeszcze mierzyłam się z kobietą wzrokami, bo myślałam, że może jednak odpuści i zrozumie jaki błąd popełnia.

—Moment approprié.—powiedziałam po francusku, ale byłam pewna, że i tak nie zrozumieją. Westchnęłam i opuściłam broń, którą od razu zabrał mi Rio. Wstałam i Tokio od razu odwróciła mnie plecami do siebie i wzięła moje ręce do tyłu, po czym związała je mocno czarną taśmą izolacyjną. Popchnęła mnie do przodu i razem z chłopakami ruszyliśmy przed siebie. Po chwili kobieta do nas dołączyła, a ja zdążyłam jeszcze zarejestrować wzrokiem jak coś chowa do głębokich kieszeni od swojego kombinezonu.

Bella Ciao || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz