Ten napad nie udałby się bez niej. Profesor doskonale o tym wiedział, dlatego ją wybrał. Miało nie być żadnych głębszych więzi, ale co gdy takowa była zanim wszyscy pojawili się w Toledo? Czy Carmen wyjdzie z tego skoku cało? Jak zareaguję na widok...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mennica Narodowa, godzina 12:08
Nairobi nie chciała, żeby Berlin skrzywdził Delhi. Przez te kilka miesięcy kobieta zaprzyjaźniła się z blondynką. Już od jakiegoś czasu podejrzewała, że coś między nimi może być. Wiele ze sobą rozmawiali, znikali bez żadnego uprzedzenia i posyłali w swoją stronę te znaczące spojrzenia. Jednak blondynka wyglądała na szczęśliwą przy Berlin'ie. Czarnowłosa wiedziała jaki był. Narcystyczny, z manią wielkości, seksistowski i brutalny. Uważała go za niegodnego jej przyjaciółki. Jednak przy niej stawiał się inny. Szczerze się uśmiechał, nie zachowywał się jak bezuczuciowy dupek, a gdy Delhi zasłabła Nairobi naprawdę widziała w oczach mężczyzny troskę.
Tym razem nie popełniła tego samego błędu i gdy włączyła ponownie telewizor, była sama w pomieszczeniu. Profesor był niezbyt wylewny w temacie tego co się dzieje na zewnątrz, więc musiała sama zaspokoić swoją ciekawość. Jednak, gdy ujrzała twarz Berlin'a przeżyła szok. Zerwała się do góry i wybiegła z pomieszczenia. Mężczyznę ostatnio widziała w biurze kilka pokoi dalej. Bez pukania wbiegła do środka, a widząc Berlin'a stojącego za nauczycielką ze szkoły Allison Parker była w lekkim szoku, który powiększył się, gdy spojrzała za odchylone żaluzje i zobaczyła jakąś młodą dziewczynę, chyba koleżankę z klasy Allison.
—Berlin jesteś w telewizji.—powiedziała zszokowana, nie wiedziała co on znowu wyrabiał, ale nie wyglądało to dobrze.
Twarz mężczyzny stężała, a jego oczy znowu zrobiły się chłodne i odpychające. Nairobi naprawdę przeraziła się jego twarzy. Nawet nie zarejestrowała kiedy pojawiał się Oslo i wyprowadził z pomieszczenia Mercedes. Wyszła razem z Berlin'em, a po chwili byli już w pomieszczeniu, gdzie były włączone wiadomości.
—Policja odkryła tożsamość jednego z porywaczy. To Andres de Fonollosa, karany głównie za kradzieże, ale na swoim koncie ma również handel ludźmi, w tym nieletnimi kobietami. Skazany za gwałt oraz pobicia. Siedział w więzieniu, ale wyszedł za informację o swoich wspólnikach.—głos prezenterki był pełen podekscytowania, a mężczyzna stał jak słup soli, jak sparaliżowany. Jego twarz widniała na każdej stacji, a gdy prezenterka mówiła o kolejnych nieprawdziwych zarzutach, o które był niby oskarżony jego ciało z każdą sekundą zalewała furia.
—No proszę, Andres de Fonollosa, nawet Ci pasuje. Co lubisz się zabawiać z nieletnimi pojebie? Co chciałeś zrobić z tą związaną dziewczyną? Zgwałcić czy zabić, co?! Do tego jeszcze pieprzony kapuś. Brzydzę się tobą.—odraza i nienawiść w jej głosie, kiedy mówiła o nim te paskudne rzeczy, przelały szale goryczy. W kilku krokach dotarł do niej i złapał mocno za gardło, po czym docisną do metalowego stołu. W tej chwili nie myślał o niczym. O napadzie, pieniądzach, wspólnikach czy nawet swoim bracie. W jego głowie wciąż huczały zarzuty, których nie popełnił. Jednak najbardziej mrożąca krew w żyłach była dla niego myśl, że może to usłyszeć Carmen, że uwierzy w to co mówią o nim w telewizji, że go znienawidzi i zostawi, a tego nie chciał najbardziej. Dopiero co ją odzyskał, nie mógł jej ponownie stracić. Jego honor i duma zostały zniesławione. Mogli o nim mówić jako o złodzieju, ale nie o tym że był, gwałcicielem, alfonsem i kapusiem.