Chapter Thirty One

1.8K 137 12
                                    

Mennica Narodowa, godzina 22:30

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mennica Narodowa, godzina 22:30

Wydostałam się z jego uścisku i chodź serce mnie bolało, gdy patrzyłam na jego twarz, wiedziałam, że tak będzie lepiej dla nas obojgu. Odwróciłam się i chciałam już wyjść z pokoju, ale drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że gdybym w porę nie uskoczyła, oberwałabym nimi w głowę. Do środka wbiegł zdyszany Denver, a ja gdy tylko go zobaczyłam wiedziałam, że stało się coś poważnego.

—16 zakładników ucieka przez strefę załadunkową!—wykrzyczał, a mi od razu skoczyło ciśnienie. Wiedziałam, że tu nie może być spokoju nawet na kilka godzin.

—Biegnij po Nairobi.—rozkazał, a po chwili młodego chłopaka już nie było. Andres chwycił za słuchawkę i spróbował się dodzwonić do Profesora, który jak na złość nie odbierał. Ja w tym czasie rozpięłam górę kombinezonu i nałożyłam na siebie kamizelkę kuloodporną, a później ponownie zapięłam kombinezon. Chwyciłam M16, a potem wzięłam kilka magazynków, które schowałam w kieszenie.

—Idziemy ich złapać, nie mamy teraz czasu na rozmowy z Profesorem.—powiedziałam, a Berlin pokiwał mi głową i sam wziął broń w ręce, po czym ją przeładował.

Wszystko działo się bardzo szybko. Tokio, Nairobi i Rio również pobiegli z nami do załadowni. Był już tam Moskwa, który stał dosłownie w dziurze w ścianie wystawiony jak na tacy snajperom.

—Moskwa schowaj się za ścianę.—krzyknęłam by mnie usłyszał. Zrobił to od razu, przy okazji biorąc broń w ręce. Sytuacja nie była za ciekawa, powiedziała bym, że wręcz okropna. Czułam taką złość, bo jednak tym 16 zakładnikom udało się uciec. Od razu pomyślałam, że to wina Sergio. Rozumiem, że nie może cały czas siedzieć przed komputerem i patrzeć w kamery, ale przygotowanie ucieczki na pewno nie zajmuje pięciu minut. Musieli to planować od dłuższego czasu.

Otrząsnęłam się z zamyślenia, gdy usłyszałam dźwięk strzałów. Zaczęła się prawdziwa walka. Policja otworzyła ogień i byłam pewna, że zrobią wszystko byleby wejść do środka. Wszyscy zaczęli do nich strzelać, ale co chwilę musieliśmy kryć się za czymś by nie dostać kulki.

—Chłopaki klapa.—krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, a po chwili ku dziurze biegli już Berlin, Denver i Helsinki, którzy trzymali wielki kawał metalowej blachy. Nie było innej opcji niż załatać tą dziurę, inaczej policja dostała by się tutaj szybciej niż zdążyliśmy to zarejestrować.

Chłopaki próbowali ustawić blachę do pionu, lecz seria pocisków krzyżowała nasze plany. Dawały zbyt duży nacisk na metal, by dać radę pod ostrzałem zespawać dziurę. Kiedy blacha upadła, a chłopaki pobiegli zachować się za rolki od papieru, wychyliłam się i zobaczyłam policjantów, którzy szli w jednym szeregu, z tarczami przed sobą, nie dało się ukryć jaki był ich zamiar.

Wtedy pierwszy raz zwątpiłam. Zwątpiłam w ten cały plan, w Sergio i w słuszności tego co robimy. Jaki był tego sens? Żaden. Zbyt wiele ryzykowaliśmy i to w imię czego? Zwykłych pieniędzy.

Bella Ciao || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz