Chapter Eighteen

2K 137 28
                                    

Mennica Narodowa, godzina 8:00

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mennica Narodowa, godzina 8:00

—Niech się Pani na mnie nie gniewa, ale potrzebujemy pani pomocy.—szturchnęłam śpiącą kobietę, która automatycznie się obudziła. Patrzyła na mnie wielkimi oczami, spanikowana.

Pomogłam jej wstać i zaprowadziłam na bok by wyjaśnić jej co dokładnie ma zrobić. Miałam dobry humor, a widok ponad 50 milionów, które wydrukowaliśmy w 20 godzin, tylko powodował mój szerszy uśmiech.

—Wyjedziemy na zewnątrz, pani zadaniem będzie przeczytać przez megafon tekst z tej kartki.—poinstruowałam ją i podałam kartkę z tekstem, który ma wygłosić.

—Ale ja...—za jąkała się i przeczesała zestresowana wzrokiem kawałek papieru.

—Nie rozumiesz czegoś? Masz wyjść i to przeczytać, nic więcej.—tak jakby spieszyło nam się, bo musieliśmy rozdać zadania zakładnikom, żeby tu nam nie zwariowali. Tym miał zająć się Berlin, który teraz wybierał kilka osób spośród zakładników, które pójdą razem z nami wygłosić to ogłoszenie.

—Rozumiem.—powiedziała cicho, a ja się jej dokładnie przyjrzałam. Była naprawdę ładna, miała piękne blond loki i szczupłą sylwetkę. Jej twarz była taka niewinna, że zrobiło mi się jej trochę szkoda.

—To dobrze. Ubierz maskę.—zostawiłam ją i podeszłam do Andres'a.

—Mónica jest gotowa.—mój głos był lekko zachrypnięty przez to, że całą noc pilnowałam zakładników, którzy pracowali przy pieniądzach. Wszystko tam musiało chodzić jak w zegarku, by pieniądze wyglądały bezbłędnie.

—Uwaga wybrane osoby proszę o podejście.—krzyknął, a obok nas zjawiły się osoby, które razem z nami opuszczą na kilka minut Mennice.

—Ubierzcie maski i weźcie broń.—posłuchali mnie i wykonali polecenie.

Podeszłam do czerwonego przycisku otwierającego drzwi i go wcisnęłam. Drzwi zaczęły się powoli otwierać, a ja wróciłam do szeregu. Przyjrzałam się wszystkim i poprawiłam atrapę broni jednej z zakładniczek obok mnie, która nie miała w ogóle pojęcia jak się ją trzyma. Jej ręce lekko drżały, ale na to nie mogłam już nic poradzić. Kiedy wrota otworzyły się do końca równym krokiem wyszliśmy przez nie. Ustaliśmy się na górze schodów, a ja patrzyłam jak przed nami zbierają się policjanci z grupy specjalnej, a na budynkach ustawiają się snajperzy. Rzecz jasna nie brakowało również dziennikarzy i reporterów, którzy od razu zaczęli nagrywać i komentować całe zdarzenie.

—Proszę nie strzelajcie. Nazywam się Mónica Gaztambide i mówię w imieniu porywaczy. Jest 67 zakładników i wszyscy jesteśmy w dobrym stanie. Pozwalają nam spać i jeść. Jesteśmy ubrani tak jak porywacze, więc każda próba wtargnięcia do środka, będzie równoznaczna z ofiarami wśród nas.

Gdy skończyła mówić zaczęliśmy się wycofywać do środka. Akcja przebiegła szybko i gładko, bez zbędnych komplikacji z czego się cieszyłam.

Bella Ciao || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz