18

12.6K 322 1K
                                    

Obładowani pakunkami zeszliśmy pod klatkę, gdzie miał czekać na nas Uber. Pan kierowca wysiadł z samochodu i pomógł nam zapakować wszystkie prezenty do bagażnika. Wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy w drogę.

- Piaseczno, ulica Powstańców Warszawskich 18? - zapytał mężczyzna.

- Zgadza się - odparłam.

Była godzina 16, Wigilia. O 17 mieliśmy być w moim rodzinnym domu, ponieważ zdecydowaliśmy się na celebrowanie 24 grudnia z moimi rodzicami, a dzień Bożego Narodzenia z państwem Matczak.

- Stresuje się - mruknął, ściskając moje udo.

- Moimi rodzicami?

- W chuj, boje się jak zareagują - odparł.

- Będzie dobrze - położyłam głowę na jego ramieniu.

- Mylisz, że widzieli Wiadomości?

- Myśle, że każdy to widział - westchnęłam.

- No to słabo.

Kilka dni temu w niedzielnym wydaniu wiadomości na TVP1 wyemitowano stronniczy reportaż o "sędziowskiej kaście". Wykorzystano w nim fragment Patointeligencji, sugerując, że piosenka mówi o patologii elit prawniczych. Tym samym wyszło na to, że Michał opowiedział się za planowanymi zmianami w sądownictwie, przeciwko którym jest jego tata i większość prawników. Materiał ten przede wszystkim wypromował utwór, który obecnie zbliżał się do 10 milionów odtworzeń na YouTube, jednak postawił mojego chłopaka w nie do końca ciekawym świetle.

- Niech ktokolwiek spróbuje się o coś przyczepić, będę cię bronić jak lwica - mruknęłam.

***

- Marcelina! - drzwi otworzył mój młodszy brat.

- Cześć Bartek. Wesołych Świąt!

- Masz dla mnie prezent? - zapytał.

- Mikołaj przynosi prezenty, a nie siostra - zaśmiałam się.

- Akurat - chłopiec zaczął przyglądać mi się z każdej strony, próbując znaleźć pakunki, które na szczęście były jeszcze w bagażniku.

- Bartek, możesz wejść do środka? Nie masz kurtki, a jest zimno...

- Kto to? - szatyn wskazał na Michała, który opierał się o tył samochodu.

- Nie pokazuj palcem - powiedziałam - to jest Michał, mój chłopak.

- To nie jest twój chłopak - odparł chłopiec, podbiegając do bruneta - to jest Mata! - krzyknął.

Zarówno ja, jak i Matczak wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. Natomiast Bartek jak najszybciej pobiegł na podwórko i wbiegł do domu krzycząc głośno. Jego wrzaski wywołały z kuchni moją mamę. Jak zwykle pięknie wyglądała. Jej długie, ciemne włosy były upięte w idealnego koka, a czerwona sukienka podkreślała jej kształty.

- Marcelinka! - pomachała mi, stojąc w drzwiach - chodź, póki Bartka nie ma.

Michał otworzył bagażnik, wyjęliśmy z niego wszystkie pakunki. Podziękowaliśmy naszemu kierowcy i szybkim krokiem ruszyłyśmy do domu.

- Tutaj - mama otworzyła naszą spiżarnie, w której znajdowało się mnóstwo prezentów ‚od Mikołaja'.

- Dobry wieczór - brunet uśmiechnął się i skinął głową - bardzo miło mi poznać.

- Myślałam, że żartowałaś, jak mówiłaś, że przyjedziesz z chłopakiem - zaśmiała się, wysuwając dłoń w jego kierunku - Kamila, również mi miło.

Raz się żyje | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz