Śmiejąc się głośno weszliśmy do mojego mieszkania. Michał od razu skierował się do salonu i rzucił się na kanapę.
- Zdejmij buty - krzyknęłam, zdejmując z siebie kurtkę i odwieszając ją na wieszak - Michał no, ja nie będę tego sprzątać...
- Już już - mruknął, po czym zaczął ściągnąć swoje adidasy.
- Chcecie coś do jedzenia? Mogę zrobić spaghetti - zaproponowałam.
- Z wielką chęcią - odparł Szczepan, siadając koło bruneta - Nie najadłem się tą małą kanapką.
- Zobaczysz stary, Marcela gotuje najlepiej na świecie. Widział ktoś mój telefon?
- Sprawdź w kieszeni kurtki - odpowiedziałam, wyjmując garnek z dolnej szafki.
- Jest! Ale rozładowany - Michał wrócił do pomieszczenia - Widział ktoś moją ładowarkę?
- Twojej ładowarki, nie było tu od miesięcy - zaśmiałam się - Moja jest w kontakcie.
- O dzięki - mruknął, podchodząc do ściany i podłączając telefon do prądu.
- O której jutro wyjeżdżamy? - zapytał po chwili Krzysiek.
- Gdzie wyjeżdżamy? - poczułam się bardzo zbita z tropu.
- No jak to gdzie, do Rzeszowa.
- Jak to do Rzeszowa? To jakieś pięć godzin stąd...
- No normalnie, twój chłopak w sobotę gra tam koncert, a w niedziele w Krakowie...
- Kurwa mać na śmierć o tym zapomniałam - złapałam się za głowę.
- Jak mogłaś zapomnieć, o naszej walentynkowej randce w Rzeszowie - zaśmiał się Michał.
- Przepraszam, dobrze wiesz, że mam zapierdziel na studiach. Jeszcze ciągle mnie tam nie ma - jęknęłam - Cholera, a dzisiaj powiedziałam Filipowi, że będę na zajęciach grupowych w poniedziałek...
- Nadrobisz to - rzucił pewnie brunet, włączając swój telefon.
- Wiadomo, że nadrobię - odparłam - Bardziej chodzi mi o to...
- Ja pierdole - wrzasnął Matczak - 24 nieodebrane od Solara, kurwa - podniósł się z kanapy i szybkim krokiem ruszył do łazienki.
Wraz ze Szczepanem ruszyliśmy za nim, jednak zdążył się już zakluczyć.
- Michał? - uderzyłam ręką w drzwi - Możesz wyjaśnić co się dzieje?
Nie odpowiedział, jednak dało się usłyszeć, że z kimś rozmawiał.
- Pewnie oddzwonił - mruknął Krzysiek, przykładając ucho do drewna.
Usłyszeliśmy kroki i odsunęliśmy się w ostatnim momencie. Brunet stanął przed nami i uśmiechnął się szeroko.
- No mów.
- Dzwonił Karol, żeby mi powiedzieć, że...
- Że? - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Trasa 100 dni do matury wyprzedała się w całości! Kurwa mamy sold out na całej jebanej trasie!
- O boże - powiedziałam, rzucając się na chłopaka - Kocham cię!
- Ja ciebie też - złożył szybki pocałunek na moim policzku.
***
- Czyli jutro nie mogę iść na uczelnie, bo o 11 jedziemy? - zapytałam biorąc łyka czerwonego wina, które otworzyliśmy, aby uczcić sukces Michała.
CZYTASZ
Raz się żyje | MATA
FanfictionSpędzająca każdą wolną chwilę nad książkami, studentka prawa Marcelina za namową przyjaciółki postanawia zaszaleć i pójść na słynne warszawskie schodki... • 03.04.20 ~ 20.07.20