Skorzystałam z okazji, że Michał poszedł wraz z chłopakami do studia. W mieszkaniu nareszcie panowała cisza i spokój, a ja miałam czas, aby przysiąść nad powtórką materiału.
Sesja zbliżała się wielkimi krokami. Z powodu pandemii zaliczenia miały odbywać się zdalnie. Mimo tego, że w głębi duszy wiedziałam, że jestem przygotowana, to gdzieś z tylu głowy cały czas pojawiała mi się myśl, że nie zdam. Poprawka nie wchodziła w grę.
- Panikara - rzuciłam, sama do siebie, otwierając kolejny plik z zadaniami.
Była prawie dwudziesta druga. Zakładałam, że chłopak nie wróci do mieszkania przed piątą rano. A może nawet w ogóle nie wróci?
Kiedy poczułam, że powieki same mi się zamykają, postanowiłam zakończyć naukę na dziś. Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po pierwszej. Odłożyłam więc laptopa i ruszyłam do łazienki.
Wzięłam długą, odprężającą kąpiel. Zapaliłam wszystkie świeczki, jakie znalazłam w mieszkaniu i zgasiłam światło. Napuściłam wody po brzegi wanny, a piany było tyle, że o mało nie wypadała na kafelki. Weszłam do kąpieli, od razu poczułam otaczające mnie z każdej strony ciepło i kwiatowy zapach żelu. Tego mi było trzeba. Zdecydowanie.
Niestety, mój relaks trwał jedynie dziesięć minut, dopóki nie usłyszałam przekręcanego w drzwiach klucza.
- Wróciłem! I nie jestem pijany! - krzyknął Michał.
- Ja też nie jestem... Znaczy jestem w domu, ale nie pijany! - dodał Szczepan.
Przewróciłam oczami, wyjmując korek z wanny. Wiedziałam, że skoro tak mówią, to napewno nie są trzeźwi.
- Michał? Nic nie dotykaj, ja jestem w łazience, zaraz wyjdę...
Nie odpowiedział, więc pospiesznie chwyciłam ręcznik i zaczęłam niedokładnie wycierać moje ciało. Na lekko wilgotną skórę narzuciłam puchaty szlafrok, po czym wyszłam z pomieszczenia. Szybko omiotłam wzrokiem mieszkanie, chcąc zlokalizować obu facetów.
Na korytarzu leżały porozwalane części ich garderoby. Weszłam do kuchni, po drodze odwieszając bluzy na wieszak. Krzysiek grzebał w lodowce i nucił coś pod nosem.
- Możesz wziąć sobie kawałek wczorajszej pizzy... - nie skończyłam, ponieważ zauważyłam, że szatyn zdążył już zjeść połowe owego kawałka.
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do sypialni, gdzie musiał znajdować się Matczak. Tak też było. Oparłam się o framugę i zaczęłam przyglądać się temu, co robił.
Chłopak układał poduszki na środku materaca, dzieląc go tym samym na dwie części. Po chwili dodał tam również kołdrę, wcześniej zwijając ją w wałek. Brunet odsunął się od łóżka i pomachał głową z uznaniem, podziwiając swoje dzieło.
- Mogę zapytać, co ty wyrabiasz? - zaśmiałam się.
Wzdrygnął się lekko, chyba nie wiedząc, że stoję tu od pewnego czasu.
- Buduje mur - odpowiedział, jakby było to oczywiste.
- Mur... Okej - odparłam - Po co?
- No, jesteś na mnie zła, bo się najebałem, a nie mogę spać na kanapie... Znaczy mogę, ale tam śpi ten śmierdziel, a ja z nim nie chce... Już wole spać na podłodze...
- Michał! Do brzegu - przewróciłam oczami, nadal śmiejąc się lekko z jego tłumaczeń.
- Wiem, że nie chcesz ze mną spać, a jak nie będzie muru, to się nie powstrzymam - powiedział na jednym wydechu.
CZYTASZ
Raz się żyje | MATA
FanfictionSpędzająca każdą wolną chwilę nad książkami, studentka prawa Marcelina za namową przyjaciółki postanawia zaszaleć i pójść na słynne warszawskie schodki... • 03.04.20 ~ 20.07.20