19

11.7K 315 121
                                    

- Mówiłam, że spodoba im się wazon, widzisz miałam racje - powiedziałam, zamykając na klucz drzwi mojej sypialni.

- Ja bym takiego nie chciał - zaśmiał się brunet.

- Może za dwadzieścia lat będziesz chciał - odparłam.

Było już po kolacji, po wręczeniu prezentów. Wszyscy goście wrócili do swoich domów lub poszli do swoich pokoi. Bartek za ścianą cicho puszczał z płyty soundtrack ze Star Wars, który dostał od rodziców i prawdopodobnie układał klocki lego. Natomiast my szykowaliśmy się już do spania, ponieważ jutro z samego rana musieliśmy wrócić do Warszawy, by w południe zasiąść przy stole u państwa Matczak.

- Mikołaj przyniósł też prezent dla ciebie - powiedział Michał, wyjmując mały pakunek.

- Dla ciebie również, chociaż nie jestem pewna, czy byłeś grzeczny - zaśmiałam się.

- Dobra to na trzy cztery? - zapytał.

- Cztery! - podałam mu papierową siatkę z podobizną Świętego Mikołaja - No otwieraj - popędziłam go.

Chłopak podał mi upominek dla mnie, zaczęłam delikatnie rozrywać papier, lecz przerwałam, by przyjrzeć się jak brunet wyjmuje ramkę i czyta napis. Po chwili wybuchnął śmiechem i podszedł do mnie. Objął mnie mocno i złożył pocałunek na mojej skroni.

- Mogę rozbić 17 stycznia? - szepnął do mojego ucha.

- Będziesz wtedy gotowy?

- Ja jestem gotowy cały czas, tylko wypuszczając płytę nie chce okłamywać ludzi, zresztą, otwieraj prezent.

Zrobiłam to, o co poprosił. Delikatnie rozerwałam czerwony, błyszczący papier. Moim oczom ukazały się dwa przedmioty, oba były tak cudowne, że nie byłam w stanie zdecydować się od którego zacząć. Jednak na pierwszy rzut poszła płyta. Płyta 100 dni do matury. Płyta mojego chłopaka. W moim oku zakręciły się łzy. Próbowałam je powstrzymać, lecz jedna z nich niekontrolowanie zaczęła spływać po moim policzku.

- Aż taki okropny prezent? - zaśmiał się Michał, ocierając delikatnie moją łzę.

- Najpiękniejszy jaki mogłam sobie wymarzyć - uśmiechnęłam się - kocham cię bardzo...

- Ja bardziej - na jego twarzy również zagościł uśmiech.

- Pozwolisz, że przesłucham, jak będę sama w moim mieszkaniu? Z kocem i herbatą?

- Jasne - odparł - otwórz drugi.

Delikatnie odłożyłam płytę i wzięłam do ręki małe brązowe pudełeczko, przewiązane ciemno zieloną wstążeczką. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się srebrny pierścionek z dużym, niebieskim kamieniem na środku. Z boku znajdowały się również dwa mniejsze kamyczki, w tym samym kolorze.

- Mogę? - zapytał Michał, chwytając pudełeczko.
Pokiwałam twierdząco głową. Brunet złapał moją prawą dłoń i wysunął pierścionek na mój serdeczny palec. Moje oczy ponownie się zaszkliły. Zbliżyłam mój prezent do twarzy, w celu przyjrzenia się mu.

- Przepiękny - mruknęłam cicho.

- Powiedziałem tej pani, że ma być taki piękny jak ty, nawet pokazałem twoje zdjęcie, ale mieli tylko takie - odparł - nawet w połowie nie oddaje twojej urody.

- Przestań, bo się zarumienię - zaśmiałam się - już nigdy go nie zdejmę.

- Musisz zrobić wyjątek - zrobiłam zdziwioną minę, słysząc jego słowa - ma wygrawerowany napis po wewnętrznej stronie.

Zsunęłam pierścionek z palca. Rzeczywiście, w jego środku znajdował się napis.

- Jeszcze nie zaręczynowy - przeczytałam.

- Jeszcze - mruknął Michał, po czym złożył pocałunek na moich ustach.

***

Następnego dnia obudziliśmy z samego rana. Przed 9 pożegnaliśmy się z moimi rodzicami oraz Bartkiem. Ku mojemu zdziwieniu mama wycałowała Michała, a tata zapewniał, że możemy, a nawet powinniśmy wpadać jak najczęściej. Mój młodszy brat już zapowiedział, że koniecznie musi odwiedzić nas w Warszawie, a brunet obiecał mu, że raz zabierzemy go do studia, żeby zobaczył jak to jest być raperem. Ta wiadomość tak ucieszyła chłopca, że przez 5 minut nie chciał wypuścić Michała z objęć. Byłam bardzo szczęśliwa, że mimo początkowych zawirowań moja rodzinka zaakceptowała mojego chłopaka.

- Lwowska 8? - z zamyślenia wyrwał mnie głos kierowcy Ubera.

- Tak - odpowiedziałam.

Właśnie jechaliśmy do mieszkania, przebrać się i ogarnąć przed Bożonarodzeniowym obiadem u państwa Matczaków. Tym razem to ja się stresowałam, a brunet jechał tam na pełnym chillu. W końcu to jego dom, a jego rodzice już mnie poznali, więc nie miał powodu do obaw. Jednak ja bałam się konfrontacji z resztą jego rodziny, szczególnie z babcią, która, według opowieści chłopaka, miała dość konserwatywne poglądy.

- Dzisiaj to ja się stresuje - mruknęłam, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Nie masz czym - odparł, po czym delikatnie pogładził moje włosy wierzchem dłoni.

Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się zapachem jego perfum...

———————————————————————————

Bardzo was przepraszam, że dzisiejszy rozdział pojawia się stosunkowo późno oraz, że jest krótszy niż zwykle, ale miałam zabiegany dzień i nie miałam czasu usiąść i skończyć go pisać  😅 Mimo wszystko mam nadzieje, że się wam spodoba, czekam na wasze komentarze!

(700)

Raz się żyje | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz