52

7.7K 269 278
                                    

Minęły dokładnie dwa tygodnie. Dwa pieprzone tygodnie, podczas których jak głupia czekałam na jakiś kontakt z jego strony.  

Zdążyłam wrócić do Warszawy. Kiedy po tygodniu otworzyłam drzwi mojego mieszkania spodziewałam się nie zobaczyć tam ani jednej rzeczy należącej do Michała. W końcu miał klucz, mógł przyjść w każdym momencie. Jednak ku mojemu zdziwieniu wszystkie przedmioty wyglądały dokładnie tak, jak je zostawiłam.

Wczoraj dzwonił Maciej. Już wcześniej często z nim rozmawiałam, godzinami płacząc do urządzenia. Chłopak dzielnie to znosił i próbował mi pomagać, tak jak umiał. Zaprosił mnie na swoją imprezę urodzinową, która odbywała się w Bydgoszczy, w niedziele. Dlatego właśnie teraz siedziałam w pociągu, wpatrując się smutno w okno.

- Bilety do kontroli poproszę - z zamyślenia wyrwał mnie głos.

Szybko zorientowałam się, że to konduktor. Wyjęłam z torebki bilet oraz moją legitymacje i podałam ją mężczyźnie.

- Dziękuje - odparł, oddając mi przedmioty.

- Proszę - mruknęłam.

Ekran mojego telefonu zaświecił się, więc chwyciłam urządzenie. Zauważyłam, że mam nieodebraną wiadomość do Maćka. Postanowiłam odrazu odpisać.

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Wysiadłam na stacji Bydgoszcz Bielawy. Odrazu zauważyłam stojącego nieopodal chłopaka. Ruszyłam szybkim krokiem, po drodze wkładając na siebie płaszcz.

- Wszystkiego najlepszego dla mojego ulubionego wieżowca w Polsce - zaśmiałam się, wpadając w jego objęcia.

- Najgorsze życzenia jakie dostałem - odparł, również się śmiejąc.

Chwyciłam go pod ramię i zaczęłam iść w nieznanym dla mnie kierunku.

- Nie jest ci zimno? - zapytał, wskazując palcem na moje rajstopy.

- Wytrzymam.

- Byłaś tu kiedyś?

- W Bydgoszczy? Tak. Ale na Bartodziejach nigdy - odparłam.

- No to ktoś ma dzisiaj swój pierwszy raz - zaśmiał się - W ogóle to impreza jest w mieszkaniu u Borysa.

- Okej, ja i tak nie mam pojęcia gdzie idziemy.

- Najpierw do monopolowego - zarządził - Tutaj za rogiem zawsze kupowaliśmy szlugi za małolata.

Chwile szliśmy w ciszy.

- On się nadal nie odezwał? - zapytał nagle.

- Nie, ale nie chce o tym rozmawiać. Mam ochotę się najebać - odparłam.

Brunet zaśmiał się pod nosem.

- Ambitnie, ale przyznam, że ja też. Raz w życiu ma się pieprzone dwudzieste pierwsze urodziny.

Raz się żyje | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz