Rozdział 3 "Dzień, jak każdy inny"

1.5K 112 60
                                    


   Siedząc na kolejnej wychowawczej w klasie IA jedynym sensownym zajęciem było wgapianie się w okno. Aizawa postanowił dać uczniom jakieś zadanie z wypisaniem zasad, którymi ich zdaniem powinni się kierować w bohaterskiej przyszłości. Sam zwinął się w kłębek i leżał za biurkiem w tym swoim żółtym śpiworze.

Czerwonooki blondyn spojrzał nienawistnie, na kawałek jego nóg, a potem omiótł wzrokiem klasę. Wszyscy zawzięcie pisali na kartkach. Wychwytywał pojedyncze słowa, jakichś złotych myśli, tyczących się bohaterskości. "Nie poddawać się", "Być opanowanym", "Chronić cywili".

- "Za-bić zło-czyń-ców" - usłyszałe zza ramienia. Momentalnie odwróciłe głowę, zaalarmowany znajomym głosem, który nagle wybrzmiał.

- Oi! Pozwolił ci ktoś zaglądać, pusty łbie?! - wykrzyczał Katsuki, zakrywając kartkę. Czerwonowłosy, tylko roześmiał się, co jeszcze bardziej rozjuszyło nastolatka. - Chcesz dostać?!

- Emmm... Etto... Jesteś pewny, że to twoja jedyna zasada Kacchan? - Kolejny głos wymusił na blondynie skierowanie wzroku na Midoriye, który przerażony w ułamku sekundy zaczął się wycofywać ze swoich słów. Coraz większe nerwy kotłowały się w jego głowie. Fakt, iż ta dwójka popaprańców stykała nos w jego sprawy był co najmniej wkurwiający.

Bakugou podniósł rękę, w której  zaczęły pojawiać się, coraz to kolejne wybuchy. Jedne mniejsze, inne większe i głośniejsze... ale nie na tyle, by obudzić wychowawcę.

- Jesteś pewny, że chcesz się mnie, o to pytać? Deku!? - Gardłowo przedłużył samogłoskę w środku przezwiska. Triumfował w duchu, gdy zielonowłosy skulił się nieswojo. W głowie planował już, co najmniej kilka rozwinięć tej sytuacji, ale ta też go zadowalała.

- Ktoś ma zajęcia, na boisku. - Głos Kirishimy wyrwał blondyna z niecnych planów. Zdezorientowany spojrzał więc w stronę okna. - To chyba klasa 1-B... Przynajmniej wydaje mi się, że widzę Azami.

- Zakochałeś się, że tak ją wypatrujesz? - Czerwonooki zaczął nabijać się z chłopaka, który chwilę temu wtrącił się do jego, jakże krótkiego "wypracowania". Ten, ku rosnącej irytacji Bakugou, kompletnie zignorował jego słowa i przylepił się do szyby.

Nastolatek prychnął, w akcie dezaprobaty. Co, jak co, ale nie chciał budzić Aizawy kolejną awanturą. Jeszcze dałby im dodatkową pracę, której i tak nie sprawdzi. "Gówniany nauczyciel" - to jedyne godne, zdaniem czerwonookiego, określenie tego człowieka.

Nie mając nic lepszego do roboty i będąc w jakimś stopniu zaciekawiony przez słowa kolegi z klasy, spojrzał w stronę boiska. Szybko odnalazł wzrokiem, chcąc nie chcąc, znajomą dziewczynę. Azami ścigała się na torze, więc szybko rzuciła mi się w oczy. Dystans, krótkiego sprintu pokonała w trzech susach, na czterech kończynach. Katsuki wyjaśnił to zjawisko jej możliwą indywidualnością. Jeszcze nie wiedział, na czym ona polega, ale z pewnością to dzięki niej blondynka pokonała dystans z taką łatwością i w takim tempie.

Widać było, że ma silne nogi. Z łatwością skakała na dobre 3 metry, ale coś mówiło mi, że to nie była pełnią jej umiejętności. Była szybka, to musiał przyznać.

Obserwując poczynania innych osób z jej klasy, blondyn mógł wyrobić sobie pewne opinie na ich temat. Przede wszystkim to, że test traktowali, jak zabawę na dworze.

Katsuki rzucił kolejne ostre spojrzenie w stronę Aizawy, przypominając sobie, jak ich nastraszył na początku zajęć. No, może nie jego, bo szczerze wątpił w to, żeby nauczyciel wylał go ze szkoły.

Bakugou wiedział, że wychowawcy równoległej klasy taki pomysł, nawet nie przeszedł przez głowę. Obserwował każdy ruch podopiecznych, a po wystąpieniu każdego z nich brał na stronę. Patrząc na to, że po chwili uczniowie kiwali głowami ze zrozumieniem, blondyn podejrzewał, że mężczyzna dawał im jakieś rady.

To co obserwował przez szybę, coraz bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że Aizawa jest gównianym nauczycielem.

•••

   Dzwonek został przywitany przez uczniów z otwartymi ramionami, szczególnie, że dla większości oznajmiał koniec dzisiejszych lekcji. I tak, o to, Bakugou Katsuki zgarnął swój plecak, w którym spakowane były już wszystkie zeszyty. Zarzucił go jednym ruchem na ramię i ruszył do wyjścia z klasy, a następnie ze szkoły.

Jak tylko opuścił budynek, poczuł natychmiastowe rozluźnienie. Spięte ramiona opadły, a jego chód zmienił się na jeszcze bardziej niedbały i włóczący... O ile w ogóle było to możliwe.

Zadarł głowę do góry, wpatrując się w leniwie płynące, puszyste obłoki. Od całkowitego odprężenia dzieliło go kilka minut drogi.

W głowie układał plan na resztę dnia i uparcie przeganiał myśli zostawienia pracy domowej na ostatni moment. Im szybciej to zrobi, tym szybciej będzie mógł wykonać serie ćwiczeń, a potem już nic nie będzie stać na przeszkodzie leżenia na łóżku i grania na konsoli.

- Jak dobrze, że dziś nie ma tej starej miotły - mruknął, mając na myśli swoją matkę. To jedyna osoba, która byłaby w stanie zrujnować jego pieczołowicie ułożony, przez ostatnie kilka sekund, charmonogram. Dziś, na szczęście nie musiał się o to martwić.

Mlasnął językiem, czując uporczywą suchość. Od ostatnich kilku godzin zrobiło się dosyć ciepło. Promienie słońca sprawiały, że nitrogliceryna zaczęła powoli opuszczać jego ciało. Uśmiechnął się półgębkowo, unosząc dłoń na wysokość klatki piersiowej.

Chwilę później zaczęły tworzyć się w niej wybuchy. W końcu, skoro już się poci, to może zrobić z tego użytek. Mając to w głowie, zerwał z pobliskiego krzaka kilka liści.

Co kilka sekund szczelnie zamykał jednego w zaciśniętej pięści, by usłyszeć błogi strzał i wypuścić spopielone kawałki rośliny.

Oczywiście, wolałby wykorzystać to na jakiejkolwiek osobie, ale Deku postanowił, akurat dzisiaj, wybrać inną drogę na osiedle. Warknął cicho niezadowolony. Przecież nie jest idiotom, który zaczepiałby ludzi na ulicy, byle wlepić im bombę na ryj. Chociaż...

Nie. Nie jest debilem. Poza tym, wątpił, żeby komuś to odpowiadało. Oprócz jego osobie - rzecz jasna.

- Przydałby się jakiś bandzior. Jakieś zamieszanie - szepnął pod nosem, sam niedowierzając irracjonalności swoich słów.

Wzrok czerwonych tęczówek przemknął po, wiszących między słupami, kablach. Kilka ptaków wesoło gwizdało melodię, grzejąc się w gorących promieniach słońca.

- Chyba nie mam, co liczyć na zakłócenie spokoju - dokończył, swoją poprzednią myśl. Tak, to popołudnie było wręcz przyjemnie spokojne... I z jednej strony, nawet się z tego cieszył, a z drugiej...

... tak cholernie go to wkurwiało.

----------------------------------
Pytanko do czytelnika:
Preferujesz postacie, które mają naturalny kolor włosów, czy błądzące w otchłaniach palety kolorów?

Ja wiem, że ten rozdzialiki jest nudny i chyba najkrótszy z... możliwie wszystkich (przynajmniej dotychczas). Jednak prawda jest taka, że takie zwykłe dni, są naszą codziennością i nie zamierzam jej odbierać bohaterom.

Dobrą wiadomością, jest to, że tu się kończy mój zabieg zmieniania narracji z pierwszoosobowej na trzecioosobową. Pozostałe rozdziały, są już od początku pisane, tak, jak chcę, więc będzie tylko lepiej.

(6.06.2020)

"Warrior" - Katsuki Bakugou x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz