Rozdział 4 "Scenariusz idealny"

1.5K 104 63
                                    

Publikuję jeszcze raz, bo zmieniłam imię ojca Azami... Różniło się jedną literą od imienia ojca Katsukiego i jakoś mi to... Wadziło.

Nastrój wtorkowego popołudnia na dobre zagościł w sercu Azami Yasei. Od razu po zajęciach na dworzu zgarnęła swoje rzeczy z szatni. Przebieranie się ze stroju sportowego nie miało sensu... I tak musiała go wymienić. Na szczęście, w domu miała dobre trzy zapasy szkolnego dresu. Była zbyt leniwa, by przepierać wszystko po jednym użyciu i przynosić znów na lekcję. Blondynka stanowczo należała do grona zwolenników soboty, którą spędzała na aranżowaniu spotkań swoich ciuchów z pralką.

Torba boleśnie zaczęła ocierać się o jej ramię, na którym była zawieszona. Ciężar zawartości niesamowicie to potęgował, więc jednym ruchem podbiła ją do góry i usadowiła bardziej na materiale ramiączka białej bluzki.

W głowie zaświtała myśl, że lada moment będzie musiała wybrać się na zakupy w poszukiwaniu t-shirtów. Wymogi, wymogami, aczkolwiek żółte plamy od potu nie prezentują się szczególnie dobrze. Zajęcia ruchowe mieli dosyć często, więc każdy z uczniów borykał się z tym problemem.

Przed zielonymi oczami zamajaczyło się wyjście z budynku. Nastolatka zrobiła krótki postój w szatni i zamieniła sportowe obuwie, na równie wygodne trampki... które swoją drogą też były sportowe, ale kto by się przejmował takimi mankamentami?

Zaparła się, otwierając drzwi, a temu wysiłkowi towarzyszyło ciche sapnięcie. Zagryzła policzek od środka, czując, że czegoś jej brakuje. Odruchowo odsunęła boczną kieszonkę w torbie i wyjęła opakowanie miętowych gum. Wpakowała do buzi dwie z nich i natychmiastowo rozgryzła, wydając z siebie westchnienie ulgi. Błoga świeżość rozniosła się po kubkach smakowych dziewczyny, a mentolowy aromat dał moment orzeźwienia. To było to, czego potrzebowała.

Rozluźniła się, czując, jak przy okazji żołądek daje się oszukać. Ścisk, na który dotychczas nie zwracała uwagi, odpuścił w ułamku sekundy, a ona mogła na nowo cieszyć się życiem. Szczególnie w taką pogodę, gdy słońce miarowo przypiekało plecy.

Czuła rozrastające się na głowie ciepło i uśmiechnęła się, wiedząc, że jeśli taka pogoda będzie się utrzymywać przez kilka kolejnych dni, to zacznie się to udzielać odcieniowi włosów.

I tak, o to, leniwie wracając do domu, planowała w głowie pozostałe godziny dnia. Wyjątkowo, jedynie nie wyjęła słuchawek z torby, chcąc posłuchać przyjemnego gwaru miasta w to wtorkowe popołudnie.

•••

Minęło kilka minut, gdy udało jej się dostać do centrum miasta. Jej dom mieścił się w jednej z bardziej luksusowych dzielnic. Wysokie wieżowce odbijały promienie słońca, co pięknie rozświetlało okolice.

Blondynka skierowała się do jednego z wielkich, oszklonych budynków. Skinieniem głowy przywitała starszego mężczyznę, który pracował tam, jako ochroniarz.

- Panienko Yasei. - Blondynka zatrzymała się w połowie drogi do windy. Jej wzrok zwrócił się ku mężczyźnie, który najwidoczniej przypomniał sobie, o jakiejś rzeczy. - Twoi rodzice prosili, abym cię poinformował, że nie będzie ich przez kilka godzin.

Azami uśmiechnęła się delikatnie. Ta informacja nie zrobiła na niej większego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Dosyć często znajdywała się w takiej sytuacji, ze względu na charakter pracy jej opiekunów. Państwo Ikeda należeli do ważniejszych osobistości w tym mieście.

Pan Hiroto Ikeda stał wysoko w karierze policyjnej, jako komisarz. Człowiekowi temu podlegały biura policji na terenie całego miasta. Jednakże, jak można się domyślać, on sam podlegał jeszcze wielu wyżej postawionym ludziom. Faktem było, iż swoją posadę w dużej mierze zawdzięczał swojej umiejętności. Jego indywidualność polegała na oddziaływaniu na komórki własnego ciała, pobudzając je, bądź wytwarzając. Przez cały okres życia korzystał z tego, wspomagając swoje szare komórki, co przełożyło się na jego osiągnięcia.

Pani Chiyo Ikeda była natomiast właścicielką dobrze prosperującej sieci kawiarni. Wywodziła się z rodu, o silnej indywidualności, opartej na lodzie. Niemniej, w pewnym momencie swojego życia odwróciła się od członków rodziny. Z tego, co słyszała Azami, miało to związek z bohaterem plasującym się na drugiej pozycji w rankingu bohaterów. Aczkolwiek, kobieta nie lubiła o tym wspominać. Zielonooka również nie naciskała, wiedząc, że jej matka darzy Endeavora jakąś dziwną niechęcią. Cóż... W zamian za to, Chiyo z chlubą wspominała swój początek kariery, jakim była mała kawiarenka na rogu. Ikeda wykorzystywała swój dar i wkrótce stała się przodownikiem w kategorii mrożonej kawy oraz wszelkich innych zimnych napoi.

A w tym wszystkim jakoś znalazła się Azami Yasei. Dziewczyna, która została adoptowana przez tych ludzi w wieku dwóch lat. Chociaż... Może adoptowana, to złe określenie. Prawda jest taka, że para przejęła opiekę nad nią, zamiast ich przyjaciela, a jej wujka, do którego rąk trafiła. Chiyo i Hiroto byli zachwyceni, zważywszy na to, że kobieta nie mogła mieć dzieci, więc okazja zgrała się z potrzebą. Od tamtej pory ją wychowują, a cała trójka została spleciona swego rodzaju rodzinnymi więzami.

Na tyle silnymi, że praca jej opiekunów, w żadnym wypadku nie sprawiała jej problemów.

Wiedząc, że w lodówce czeka na nią porcja obiadu przygotowanego przez jej ojca i mrożony napój stworzony przez jej matkę, podziękowała ochroniarzowi, ruszając w stronę windy. Będąc w małym, ruchomym pomieszczeniu wbiła kombinacje cyfr, by drzwi otworzyły się dosłownie przed wejściem do mieszkania.

Domem, nazywała obszerny apartament, który zajmował jedno z wyższych pięter budynku. Jakby tego było mało, przechodząc przez próg, można było zauważyć, że mieszkanie zostało pozbawione przedpokoju. Potęgowało to odczucie przestrzeni. Podobnie, jak szerokie okna, z których widać było panoramę miasta. Jednakże, z racji, że to wciąż nie był najwyższy budynek w okolicy, a apartament nie był na ostatnim piętrze, idealny widok zakłócony był wyższymi budynkami... ale wciąż wyglądało to pięknie.

Blondynka nie zwlekając, zrzuciła buty przy przeznaczonej na nie szafce i ruszyła do kuchni. Swoją czerwoną torbę położyła na stołku barowym, a sama ruszyła do lodówki. Otworzyła drzwi i stukała o nie paznokciami. Niby w geście zamyślenia lecz w rzeczywistości szukała wzrokiem czegoś do jedzenia.

Wypatrzenie gotowych naleśników na słodko i pudełka owoców przy nich nie zajęło jej wiele czasu. Zamruczała rozanielona, widząc owocowe smothie do tego. Jej rodzice byli cudowni.

Co prawda, zdawała sobie sprawę z tego, że nie zrobili tego specjalnie dla niej, a są to jedynie resztki z ich obiadu, które, jak przystało na opiekunów, pozostawili dla podopiecznej. Nie zmienia to faktu, że ten widok skutkował zmiękczeniem jej serca.

Oprócz tego odezwał się też jej żołądek, który najwidoczniej był w jakiś sposób połączony z gałkami ocznymi, gdyż na widok naleśników przypomniał o swoim istnieniu. Trzeba było przyznać, że miętowa guma kapitalnie stłumiła uczucie ssania przez ostatnie kilkadziesiąt minut.

Teraz ssanie powróciło z podwójną siłą, a jedynym sposobem odegnania go na dobre były trzy placki, leżące na talerzu.

-------------------------
Pytanko do czytelnika:
Będąc w fandomie, jesteś artystą (ta know... Arty, fanfiki, cokolwiek xD), czy wspierającym (tym dobrodusznym stworzonkiem napędzającym do działania)?

Proszę... Przemilczmy to, co jest w mediach. Kompletnie nie miałam pomysłu na ilustrację.

Rozdział jest swego rodzaju przedstawieniem życia Azami, które zdaje się być "scenariuszem idealnym"... Sęk w tym, że przedstawienie dopiero się zaczyna.

(10.06.2020)

"Warrior" - Katsuki Bakugou x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz