*33*

1.4K 79 22
                                    

Na świecie nie działo się najlepiej. Śmierciożercy stali się bardziej odważni i pod przywództwem Voldemorta zamierzali zaatakować Hogwart.

Ludzie z Zakonu zajmowali pozycje, a nauczyciele na dziedzińcu tworzyli barierę ochronną, która niestety nie mogła ich chronić przez cały czas. W końcu pod ciężkim naporem została przerwana i na teren szkoły jak fala wlewali się śmierciożercy. Niektórzy od razu zaczęli zabijać, a inni próbowali przedostać się jak najdalej.

Olivia nie potrafiła odnaleźć się w takim zamieszaniu. Przed oczami migały jej światła zaklęć, przewijali się ludzie i padały kawałki muru. W końcu krukonka postanowiła wziąć się w garść i w odpowiednim czasie rzuciła zaklęcie uśmiercające na Bellatrix Lestrange, która ponownie próbowała zabić Syriusza.

Oliver koordynował bitwę z powietrza, więc miał najlepszy obraz całej sytuacji. Widział jak Olivia dzielnie stawia czoła każdemu niebezpieczeństwu, jednak nie mógł się rozpraszać, aby przypadkiem nie zostać strąconym z miotły.

Nagle z kurzu wyłoniła się najmniej mile widziana osoba, Mary wraz z Maxem zmierzali w stronę nic nie świadomej Olivii. Oliver, który jako pierwszy ich zauważył od razu zleciał na ziemię i odpierał zaklęcia Mary.

- Nie uda wam się nas pokonać - zaśmiała się dziewczyna, gdy również Olivia zaczęła odpychać jej zaklęcia. 

W pewnym momencie dziewczyna przestała ich atakować, po prostu spojrzała na swoją rękę, na której znajdował się złoty pierścionek.

- Ładny, prawda? - zapytała. Wzięła rękę Maxa i również pokazała na nim obrączkę. - Teraz jesteśmy rodziną!

Olivia nie potrafiła powstrzymać łez. Zwróciła się prosto do Maxa.

- Ona tobą manipuluje! Chociaż raz pokaż, że zależy ci na mnie, uczyliśmy się przecież wspólnie jak wyjść z działania imperiusa! - Max jednak nie słuchał. Patrzył pusto przed siebie.

- Nie ma szans moja droga - zaśmiała się Mary. - Teraz będę razem z nim już na zawsze. Razem u boku Czarnego Pana będziemy rządzić. Chodźcie do nas. Pan was ułaskawi.

- Nigdy - warknął Oliver. - Spójrz aby na siebie, po co ci to wszystko było?

- Oj, a to mogłeś być ty, zamiast Maxa. Niezła partia, nie powiem, ale cóż. Najwidoczniej nie uda mi się was rozdzielić, ale mogę was oboje zabić - już uniosła różdżkę, ale nagle się rozmyśliła. - Albo nie, Max ty to zrób.

Chłopak poszedł parę kroków przed siebie i wycelował drżącą ręką w stronę swojej siostry.

- Proszę bardzo - zawołała Olivia, oddając różdżkę Oliverowi, a sama podeszła bliżej brata. - Zrób to.

Po policzkach Maxa zaczęły ściekać łzy, jego ręka drżała coraz bardziej.

- Kocham cię braciszku, zawsze będę. Nawet jak mnie zabijesz, bo jesteś jedyną osobą, której ufałam bezgranicznie - mówiła Olivia, starała się powstrzymać łzy, jednak nieskutecznie. - Od zawsze wierzyłam w twoje pomysły, nawet jeśli chodzi o te najgłupsze. Po prostu cię kocham, nie ważne że ty mnie nie. Zawsze będziesz moim młodszym bratem, nie ważne co się wydarzy. Nie będę stawiać oporu, zrób to jak należy. Jak prawdziwy morderca.

- Koniec tej zabawy! - krzyknęła Mary, odepchnęła Maxa i sama wycelowała w Olivię. - Avada kedavra!

Wilde zamknęła oczy, nagle poczuła jak ktoś łapie ją i odpycha do tyłu, zasłaniając ją swoim ciałem. Olivia natychmiastowo otworzyła oczy i zobaczyła Olivera, stojącego do niej przodem, jednak zaklęcie go nie trafiło. Natychmiastowo spojrzeli w stronę Mary. 

Przed nimi stał Max, który kołysał się w miejscu, aż w końcu upadł bezwładnie na ziemię. Olivia natychmiastowo podbiegła do niego i wzięła jego głowę w dłonie. Jego oczy teraz wyrażały jeszcze większą pustkę niż poprzednio. Olivia przytuliła go po raz ostatni i zaniosła się płaczem.

Olivera ogarnęła wściekłość, wycelował w stronę Mary.

- Od początku wiedziałem, że będą z tobą same problemy. 

- Błagam, proszę, nie! - upadła na kolana i patrzyła na wściekłą twarz Wooda. 

Avada kedavra! - warknął, a Mary upadła tuż obok Maxa.

Olivia podniosła się z ziemi i schowała twarz w ramieniu Olivera. Kurz powoli zaczął opadać, zbierano ciała poległych. Mieli godzinę przerwy nim śmierciożercy ponownie uderzą. 

Potem 3szystko działo się tak szybko. Zanim się obejrzeli Harry walczył z Voldemrotem. Nikt im nie przeszkadzał, śmierciożercy się wycofali. 

Zebrani przyglądali się w ciszy tej walce. Opłakiwali zmarłych - Maxa, Freda, Tonks i wielu innych, którzy tego dnia oddali życie za wolność bliskich.

Olivia stała przytulona do swojego ojca, obok stała jej mama, a za rękę trzymała Olivera. Emocje trochę opadły, aż w końcu Harry pokonał Czarnego Pana, na dobre. Nie było radości i świętowania z wygranej. Zbyt wiele osób zginęło. 

- Nie płacz już - powiedział Syriusz, głaskając ją po policzku. - Nie chcieliby, żebyśmy płakali. 


Pięć miesięcy później Olivia wraz z Oliverem zajmowali się przygotowywaniem sali na ich wesele.

- Trochę wyżej - powiedziała do Remusa, który wraz z Syriuszem zakładali wstążki. - To trochę dalej, o! Tak dobrze.

Olivia trochę się stresowała, na przykład czy była Olivera nie wpadnie nagle do kościoła, tak jak kiedyś zrobiła to Wilde. Na wszelki wypadek postanowili ustawić aurorów, którzy w razie komplikacji by zareagowali.

- Kochanie nie powinnaś się tak przemęczać - powiedział Oliver, obejmując od tyłu swoją przyszłą żonę. 

- Nie będziesz mi mówił jak mam żyć - powiedziała, przytulając się do niego. - Rodzę dopiero za siedem miesięcy, nie martwcie się.

- Jednak lepiej będzie jak my się zajmiemy resztą - zaproponował tata, podając Syriuszowi kolejną wstążkę.

Ceremonia była piękna. Olivia w białej sukni, wprowadzona przez ojca została obsypana kwiatami, aż dotarła do ślubnego kobierca. Ten dzień był dla nich nie zapomniany.

Teraz razem wychowują dwóch synów. Starszy niedługo zacznie naukę w Hogwarcie, dali mu na imię Max. A młodszy, Teodor niedługo skończy siedem lat. A życie toczy się dalej.

𝙽𝙴𝚆 𝙻𝙸𝙵𝙴 • OLIVER WOODOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz