Uczniowie w końcu mogli odetchnąć z ulgą, tuż po OWTMach, w piękny słoneczny dzień wyszli na świeże powietrze, aby ostatnie dni szkoły spędzić jak najlepiej.
Penny zdobyła się na odwagę i wyznała Percy'emu, że wciąż jej się podoba i jeżeli da jej więcej wolności, wtedy będą mogli być razem i tak oto cała piątka przyjaciół siedziała pod ulubionym drzewem i grała w eksplodującego durnia.
- Może powinnam coś dać Lupinowi, za to, że pomógł mi w obronie? - zapytała nagle Olivia.
- A czy to nie będzie nielegalne? - zapytał Max. Olivia już nie wiedziała czy on udaje, czy serio jest idiotą. - Nauczyciele nie powinni przyjmować zaliczek.
- A to nie było tak, że uzdrowiciele nie mogą? - wtrąciła się Penny.
- I jak już to chyba przed rozpoczęciem pracy, a nie tuż po - dodał Percy.
- Psujecie mi zabawę - Max zmarszczył czoło.
- Z twoją głupotą nie będziesz się nudził - zaśmiała się Olivia.
- Jeżeli poszło mi tak koszmarnie, jak się domyślam, to nie mam już domu - odpowiedział jej brat. - Będę mógł z wami zamieszkać, jak już się pobierzecie?
Olivia spojrzała na Olivera, jednak oboje szybko spuścili wzrok i zarumienili się.
- Wiecie co, w dormitorium mam całe pudełko czekolady, chyba zaniosę ją profesorowi.
- Myślę, że czekolada to dobry pomysł - powiedziała Penny, pomagając przyjaciółce zmienić temat.
- Pójdę od razu - podniosła się z miejsca i ruszyła do szkoły.
Olivia dość szybko dotarła do swojego dormitorium, otworzyła kufer i wyjęła pudełko z czekoladą. Zabrała Penny jedną ze wstążek i obwiązała nią pudełko. Od razu zeszła do pokoju profesora, zapukała. Nikt się nie odezwał, więc otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Lupin stał do niej tyłem i pakował swoje rzeczy.
- Profesor ma chwilkę - zapytała, przez co wywołała zdumienie u nauczyciela, który tak zajęty był pakowaniem, że nie usłyszał jak skrzypią drzwi.
- Ah, to ty - powiedział, odwracając się. - Wejdź, śmiało.
- Chciałam podziękować panu za wszelką pomoc, a to dla pana - podała mu pudełeczko.
- Nie trzeba było - powiedział, zabierając pudełko.
- Cieszę się, że na ostatnim roku był pan naszym nauczycielem i szkoda, że musi pan odejść, jak do tej pory nie było nikogo lepszego na to stanowisko.
- Doskonale wiesz dlaczego muszę odejść - powiedział, przyglądając się jej uważnie. - Od kiedy?
- Od pierwszego dnia szkoły - odpowiedziała mu. - Te blizny, czekolada, znikał pan w pełnię księżyca.
- I nie przerażało cię to, że wilkołak jest nauczycielem?
- Całkowicie nie - wzruszyła ramionami. Czego tu się bać. Bardziej boję się, że profesor Snape użyje szamponu.
Na tą uwagę oboje się zaśmiali.
- Tylko proszę mu o tym nie mówić - wtrąciła szybko Wilde.
- Nie pisnę ani słówka - przyłożył palec do ust. - Mam jeszcze jedno pytanie.
- Słucham - powiedziała Olivia, bardziej się zaciekawiając.
- Twój ojciec... Matthew, tak?
- Tak.
- Chodziłem z nim na jeden rok.
- Tata nigdy o tym nie opowiadał.
- Nie mówił o grupce żartownisiów, którzy uprzykrzali mu życie?
- To pan? - Olivia uniosła brwi.
- Oraz moi przyjaciele.
- Czy myśli pan, jeżeli o panu wspomnę tacie, to zechce zaprosić pana na herbatkę?
- Myślę, że zrobi to z chęcią. Od dawna już się nie spieraliśmy.
- To świetnie, koniecznie muszę poznać tą historię! - spojrzała na zegarek. - A teraz przepraszam, ale muszę już iść. Do rychłego zobaczenia!
Gdy Olivia wróciła do przyjaciół, Penny od razu zaczęła sypać pytaniami.- Błagam powiedz, że okazało się, że jest twoim ojcem lub coś w ten deseń! - zawołała Penny.
- Bardzo mi przykro, ale jestem zbyt podobna do mojego taty, żeby było inaczej - Olivia zgasiła jej zapał.
- Już prędzej uwierzyłbym, że Lupin to nasza prawdziwa matka - Max przewrócił oczami, wywołując u wszystkich wybuch śmiechu.
- A jako ciekawostkę wam powiem, że znał mojego tatę. Koniecznie muszę mu o tym powiedzieć, jestem ciekawa reakcji.
- Ja też - powiedział Max. - Olly, wpadasz do nas na wakacje?
- Olly - zdziwiła się Penny. - A to Olivia nie powinna go tak nazywać? Coś mi tu bardzo nie pasuje.
- W tej chwili mnie również - powiedziała Olivia, patrząc na brata. - Co się z tobą dzieje.
- Od dawna tak do niego mówię, nie moja wina, że nigdy nie słuchacie. To jak, wpadasz do nas?
- Jeszcze nie dostałem odpowiedzi od rodziców - wyjaśnił Oliver. - Ale myślę, że się zgodzą.
- Niepokojące jest to, że kiedyś byli zaciekłymi wrogami, a teraz są najlepszymi przyjaciółmi - drążyła dalej Penny.
- To tak jak z Mary, ale na odwrót - wyjaśniła Olivia.
- Jeśli o wakacjach mowa, też mogę wpaść - zapytała krukonka.
- Możesz wpadać kiedy chcesz, nie potrzebujesz zaproszenia. A nawet, moja mama powinna się poczuć trochę jak my.
- Racja.
- Macie jakieś plany na przyszłość? - zapytał Percy, który do tej pory siedział cicho.
- Armaty z Chudley! - zawołał Max.
- Nie gadaj, że chcesz się dostać do tej drużyny co ja! - odpowiedział mu Oliver.
- Kocham cię, mój drogi przyjacielu.
- Ile razy mam jeszcze powtarzać, żebyście zrozumieli?! - zezłościła się Penny.
- Z milion. Nie sądzę, aby mój brat wolał chłopaków.
- Powinnyście w ogóle dostać za to, że tak pomyślałyście - wtrącił się Max.
- Oj, już nie bulwersuj się - Penny wywróciła oczami.
W końcu dobiegł ich koniec roku szkolnego i uczta pożegnalna.
- To szczególny dzień dla naszych siódmoklasistów! Opuszczają nas, niestety, a może nawet stety - mówił Dumbledore. Mam nadzieję, że przygoda jaką było uczęszczanie do Hogwartu zostanie w waszych sercach aż do samego końca. Przeżyliście tu wiele radości, czasem smutku i trochę złości, ale przeważnie radości. Życzę wam na wasze przyszłe dorosłe życie, abyście dostali się tam gdzie chcecie się dostać i zarabiali więcej niż ważycie. A z resztą widzimy się w przyszłym roku!
Absolwenci wstali i zaczęli klaskać, rzucili swoimi czapkami. W końcu uczta się skończyła, a im przyszło pożegnać się z tymi murami. Niektórym było bardzo smutno, jednak nie martwili się na zapas, w końcu teraz mogą zacząć żyć po swojemu.
CZYTASZ
𝙽𝙴𝚆 𝙻𝙸𝙵𝙴 • OLIVER WOOD
FanficOlivia Wilde, dziewczyna czystej krwi, należy do Ravenclaw. Na piątym roku jej brat zostaje kapitanem krukonów, czy dziewczyna ulegnie prośbom brata i sama dołączy do drużyny? Co się stanie jak w jej życie wejdzie jeszcze jeden kapitan, a może aż dw...