15

1.3K 69 2
                                    

Mary następnego dnia nie wiedziała co ze sobą zrobić. Zastanawiała się czy Oliver już wie. W pierwszej chwili chciała rzucić wszystko i do niego pobiec, jednak bała się jak zareaguje. Podniosła się niepewnie z łóżka, Penny jeszcze spała. Dziewczyna krzątała się po pokoju, aż w końcu doprowadziła do tego, że obudziła przyjaciółkę.

- Która godzina, że nie śpisz? - zapytała zaspanym tonem, patrząc na budzik.

- Jest dość wcześnie, prawdopodobnie szósta.

- Co się stało, że tak wcześnie wstałaś? - Penny ze zdziwienia usiadła na łóżku.

- Czyli nadal nie wiesz? - zapytała Mary, siadając obok niej.

- O czym nie wiem? - nagle rozejrzała się po pokoju. - Gdzie jest Olivia?

- Właśnie o to mi chodziło - przetarła skronie. - Olivia została spetryfikowana.

- Co?! - Penny nagle podniosła się z łóżka, zrzucając kołdrę. 

- Nikt nie wiem jak to się stało, Dumbledore ma chyba jakieś podejrzenia, ale jeszcze nic nie wiadomo - tłumaczyła dalej Mary.

- Obudzi się? - dopytywała Clearwater.

- Musi. Miejmy nadzieję - powiedziała niepewnie krukonka. - Szukają lekarstwa.

- Max wie?

- Dowiedział się jako pierwszy.

- Poinformowali jej rodziców? - widać było, że Penny przejęła się sytuacją.

- Nie wiem - powiedziała obojętnie Mary. - Zapewne tak. Daj mi chwilę, zaraz wrócę.

Mary udała się do łazienki, gdzie usiadła na podłodze i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej, obejmując rękami nogi. Nie chciała patrzeć w lustro, po głowie cały czas chodziły jej słowa Maxa. Zastanawiała się ile już osób wie. Po Hogwarcie plotki rozchodzą się szybciej niż świeże bułeczki.

Razem z Penny udały się na śniadanie do Wielkiej Sali. W drodze nie odzywały się zbytnio do siebie. W sali siedziała już większość uczniów, jak nie wszyscy. Każdy, w mniejszym lub większym gronie wymieniał się informacjami o petryfikacji. Od Malfoy'a było słychać "jak mój ojciec się o tym dowie", co było dla niego typowe. Dubmledore był jak zwykle spokojny, stanął przy mównicy i pokazał ręką znak, aby wszyscy umilkli.

- Przepraszam, że przerywam wam posiłek - powiedział donośnym głosem. - Jednak chciałbym rozwiać część plotek. Zapewne już wszyscy słyszeli o tym co wydarzyło się poprzedniego dnia. Nie mam zamiaru was okłamywać. Jedna z uczennic została spetryfikowana. Nie wiemy jak to się stało, jednak profesor Sprout hoduje mandragory, które wykorzystamy do uleczenia tej uczennicy. Będą one odpowiednie dopiero na wiosnę, musimy być cierpliwi. Nie zagraża wam niebezpieczeństwo, jeśli będziecie stosować się do zasad, a oto one: po pierwsze nigdzie nie możecie chodzić w pojedynkę, profesorowie będą patrolowali korytarze, a do sal będą odprowadzać was nauczyciele i prefekci - Percy dumnie wypiął pierś. - Pilnujcie się nawzajem, a wszystko będzie w porządku. Dziękuję, wracajcie do jedzenia.

Pierwszą lekcją były zaklęcia. Profesor Flitwick był jakby nieobecny podczas zajęć, niewiele się odzywał, a gdy zadawał jakieś pytanie, nikt nie udzielał mu odpowiedzi. Po lekcji zatrzymał Penny i Mary.

- Jak się czujecie? - zapytał.

- Naprawdę nam szkoda, że to akurat musiało trafić na nią - odpowiedziała Mary.

- Brakuje nam jej - dodała Penny.

- Chyba każdemu jej brakuje - westchnął profesor. - Chodźcie, zaprowadzę was na następną lekcję.

Snape był jeszcze bardziej wymagający niż zazwyczaj, chodził po klasie z drwiącą miną, patrząc jak nam nic nie wychodzi i z radością odejmując punkty.

Na obronie przed czarną magią, nowy profesor zdawał się jakiś dziwny. Cały czas szukał kogoś wzrokiem, a przez chwilę zawieszał go na Maxie. Już w pierwszej chwili wiedzieli, że on niczego nie zdoła ich nauczyć.

- Czy to w waszej klasie są bliźniaki? - zapytał Lockhart pod koniec lekcji.

- Tak - odpowiedział mu Max.

- Wilde'owie? 

- Tak? - białowłosy był trochę zdezorientowany.

- A gdzie jest twoja siostra? - zapytał jakby nie słuchał rano, na uczcie.

- W skrzydle szpitalnym.

- Ah, wielka szkoda. Czy mógłbyś zostać na chwilę po lekcji/

- Dobrze? - Max wciąż był zdezorientowany.

Uczniowie zaczęli między sobą szeptać, co mogło się wydarzyć już pierwszego dnia. 

Na zielarstwie mieli dobrać się w pary. Do Mary natychmiastowo podszedł Oliver. 

- Czyli to prawda? - zapytał. - Olivia została spetryfikowana?

- Tak, niestety tak - Mary spuściła wzrok. 

- Jak to się stało?

- Wczoraj dowiedziałam się tego przez przypadek. Jęcząca Marta wyszła na korytarz i mówiła coś o dziewczynie z włosami białymi jak śnieg, że spotkało ją coś okrutnego. Od razu domyśliłam się, że chodzi o Olivię. Pobiegłam do skrzydła i zobaczyłam ją tam...

- Już rozumiem czemu mnie z stamtąd wygonili... Bo jak ty wyszłaś, parę godzin później przybiegła McGonagall, mówiła szeptem do pani Pomfrey, więc nic nie słyszałem. Potem mnie wygoniła, prawie szmatką dostałem.

𝙽𝙴𝚆 𝙻𝙸𝙵𝙴 • OLIVER WOODOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz