W końcu nadszedł ten, według Taehyunga, okropny dzień. Musiał spotkać i poznać lepiej rodziców swojego chłopaka. Obawiał się tego bardzo, ponieważ mimo wszystko przez swój niższy status społeczny, czuł się od nich gorszy. Przyzwyczaił się już do Jungkooka, ale wiedział, że z nimi będzie miał większy problem.
Miał dosłownie ochotę zabić młodego Jeona, gdy ten zgodził się na nocowanie w posiadłości jego rodziców.
A Jungkook po prostu nie za bardzo rozumiał obawy swojego chłopaka. Wiedział, że jego matka oraz ojciec są dobrymi ludźmi i jeszcze będą wielbić Taehyunga. Kim wpasowywał się w ich standardy, mimo że sam tego nie zauważał.
– Ja nie wiem nawet czy lepiej zabić siebie, czy może ciebie... – westchnął pod nosem młodszy chłopak, siedząc już zestresowany w samochodzie Jeona.
– Może najlepiej nikogo? Wyluzuj już, skarbie – zaśmiał się cicho brunet, miziając swojego chłopca po kolanie.
– Nie, zaraz stąd wyskoczę... Pod auto najlepiej – dalej dramatyzował Taehyung.
– Moi rodzice nie gryzą przecież no... Polubią cię na pewno. Nie przejmuj się tym za bardzo – westchnął starszy, już nie wiedząc nawet co może powiedzieć, by uspokoić swojego chłopaka.
– Będą nam kazali spać osobno? Nie zasnę tak w obcym miejscu, to będzie straszne – pisnął, wyobrażając sobie potwory czyhające na niego w kątach pokoju.
– Wątpię, będziesz mógł na luzie spać ze mną. Uspokój się już, skarbie. Będę cały czas przy tobie przecież, nie masz czego się bać – uśmiechnął się Jeon delikatnie, spoglądając na młodszego kątem oka.
– A jak wystawię stopę poza łóżko, to nic mnie nie zaatakuje? – zapytał poważnie Kim.
– Nie, będę cię chronił, skarbie – zaśmiał się cicho Jungkook.
Taehyung wyciszył się już na chwilę. Dalej się stresował, ale Jeon chociaż trochę rozwiał jego wątpliwości. Nie musiał się już przynajmniej obawiać potworów. Zostali tylko rodzice jego chłopaka. Jeszcze nie wiedział, czy przypadkiem także nie są potworami.
Po kilkunastu minutach znaleźli się już przed ogromną bramą, prowadzącą do posiadłości państwa Jeon. Starszy wygrzebał ze swojej kieszeni pilot, otwierając ją. Kim zacisnął swoje usta w wąską linię, wbijając jednocześnie nieświadomie paznokcie w udo bruneta.
– Taehyuuuung, wyluzuj serio... To boli – jęknął, ale nie odepchnął dłoni chłopaka, skupiając się na prowadzeniu auta.
Młodszy od razu wziął skruszony swoją rękę.
– Przepraszam – jęknął zawstydzony.
– Nie ma sprawy, wyskakuj już – uśmiechnął się do niego starszy, samemu wysiadając.
Taehyung wyszedł mozolnie z samochodu i aż stanął jak zamurowany, dostrzegając rezydencję rodziców Jeona. Domyślał się, że będzie wyglądać tak bogato oraz ogromnie, ale mimo wszystko zdziwił się. Nigdy nie odwiedzał tak wysoko postawionych ludzi.
– Ziemia do mojego skarbaa, chodźmy już – starszy złapał go za rękę, trzymając już torby ich obu.
– C-co tak szybko? – jęknął wystraszony Kim i od razu przylgnął do boku swojego chłopaka.
– Chcesz może papierosa? – zaśmiał się Jungkook.
– Na razie nie, ale może potem... – westchnął młodszy pod nosem. – Dobra jestem już psychicznie gotowy! – powiedział z nadzwyczajną pewnością, chcąc przekonać samego siebie.
CZYTASZ
cat food • vkook
Fanfictiontaehyung nienawidził swojej bratniej duszy, a miarka już całkowicie się przebrała, gdy jungkook zaczął jeść kocią karmę czyli gdzie bratnie dusze czują ten sam smak ➪ soulmate!au; fluff; top!jjk; mpreg (ship poboczny); w tle przewija się sope, a pot...