Bliska przyjaźń

196 33 21
                                    


Potrzebuję cię bardziej niż możesz to sobie wyobrazić.

ღ Cendrillon ღ


Upłynął ponad tydzień, odkąd [Imię] spotkała Cendrillona i jego przybraną rodzinę przed sklepem z rękodziełami, i choć przygotowań do balu było jeszcze więcej, każdego wieczora pisała list jako odpowiedź na jego poranną wiadomość. Chociaż cieszyła się z rozwoju ich relacji i ze stałego kontaktu, jej entuzjazm słabł, ilekroć widziała sugestywne uśmiechy członków rodziny albo gdy przypadkiem usłyszała rozmowę pokojówek, które plotkowały o tym, jaki to tajemniczy młodzieniec skradł serce księżniczki. Przyzwyczaiła się do takiego typu zachowań już w dzieciństwie, kiedy po raz pierwszy zaczęto ją obserwować i oceniać, jednak tym razem czuła się inaczej. Jak gdyby bała się, że nienawykły do tego Cendrillon wycofa się, by umknąć od podobnego losu.

— Na pewno nie chcesz go tutaj zaprosić? — zapytał nagle Artur.

Potem znowu rozległ się cichy brzęk sztućców; Kornelia i Rod jedli dalej, gdy tymczasem Eliza wpatrywała się w siostrę z iskrzącymi oczami.

— To świetny pomysł! Chciałabym poznać chłopaka, z którym codziennie wymieniasz listy, [Zdrobnienie]! — odezwała się rozentuzjazmowana. W przeciwieństwie do matki i brata nie potrafiła zbyt długo utrzymać emocji na wodzy.

— Mam za dużo pracy i nie będę w stanie odpowiednio go ugościć — odparła [Imię], grzebiąc niezauważalnie łyżką w swojej owsiance. — Zresztą zobaczymy się na balu.

— Racja! To już za pięć dni!

Niestety, przemknęło [Imię] przez myśl. Jej wzrok padł na ojca, a wewnątrz głowy rozbrzmiały niezliczone przypomnienia, że po balu powinna zacząć na poważnie rozglądać się za partnerem i przyszłym królem. Kiedy Rozalia żyła, niechętnie rozmawiał o zamążpójściu swojej jedynej córki. Ale po ożenieniu się z Kornelią, wydawał się naprawdę podekscytowany i zniecierpliwiony, jak gdyby bał się, że jak nie będzie [Imię] pilnował, to ta nigdy sobie kogoś nie znajdzie.

 — Z pewnością będzie to wyjątkowy wieczór — zapewnił łagodnie Artur, wpatrując się w oczy [Imię]; takie same miała Rozalia, dlatego, ilekroć w nie spoglądał, czuł jakby jakaś cząstka jego pierwszej miłości wciąż była przy nimi.

[Imię] chciała coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Od dwóch lat dawała z siebie wszystko, pracowała ciężko, uczyła się i rozwijała kontakty z wpływowymi ludźmi. W ten sposób odwracała uwagę od swojego bólu, jednocześnie próbując dorównać oczekiwaniom, jakie pokładała w niej matka. Myślała, że tego właśnie pragnęła, ale zbliżająca się uroczystość uświadomiła jej naiwność ów starań. Nieważne, jak bardzo by próbowała, nie mogła pogodzić się ze świadomością, że tylko ojciec zobaczy, jak wkracza w dorosłość. Czemu los odebrał jej najbliższą osobę? Czy miała to być bolesna lekcja, pokazująca, że nikt nie żyje wiecznie?

Jakikolwiek powód by się za tym nie krył, [Imię] wiedziała, że po balu nic już nie będzie takie samo. Pamięć po jej matce zaniknie jeszcze bardziej, po tym jak zacznie się oczekiwanie, aż ona stanie się królową.

— Skończyłam jeść — oznajmiła, wstając od stołu. — Wybaczcie, ale obowiązki na mnie czekają.

Życzyła wszystkim miłego dnia, po czym opuściła jadalnie.



~*~


Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz