Reakcja bliskich

89 19 8
                                    


Chcę cię trzymać blisko mego serca. To miejsce zarezerwowane specjalnie dla ciebie.

ღ Bell ღ


— [Imię]? Jesteś tam? — rozległ się głos Bella po drugiej stronie drzwi.

Sytuacja była aż nazbyt znajoma i niewykluczone, że weszła im trochę za bardzo w nawyk. Zwłaszcza [Imię], która nadal traktowała komnatę na ostatnim piętrze jak swój azyl, gdyż — jak się okazało — klątwa nie wpłynęła jedynie na jej ciało, lecz również na duszę.

— Drzwi są otwarte, więc wchodzę — zapowiedział Bell i już w następnej sekundzie naparł na klamkę, pchając drzwi do środka.

Chociaż nawiasy były dobrze naoliwione i stabilnie osadzone, uszom [Imię] nie umknął ten moment. Nie pamiętała, czy zawsze miała taki wrażliwy zmysł słuchu, czy może — co wypełniało jej serce trwogą — klątwa nie zniknęła całkowicie.

— Co się dzieje? Dlaczego nie odpowiedziałaś na moje wołania?

Odwróciła wzrok od rozciągającej się rozległej panoramy i spojrzała na Bella zatroskanymi oczami.

— Przepraszam, zamyśliłam się.

— Przytłacza cię nowa codzienność? — bardziej stwierdził, niż zapytał.

Kąciki ust [Imię] podniosły się odrobinę. Domyślała się już wcześniej, że potrafi czytać z niej, jak z otwartej księgi, ale teraz nawet nie próbował kryć się ze swoimi zdolnościami.

To również ją martwiło. Był taki dobry.

Dobro innych, a przede wszystkim ludzi bliskich jego sercu, stawiał ponad własne. Nie odrzucał tego, czego nie rozumiał, tylko starał się znaleźć sposób, żeby pojąć nieznane mu kwestie. Wzbraniał się przed ocenianiem i szufladkowaniem. A co więcej, potrafił przebaczać.

W dawnym życiu [Imię] wybaczanie było nie do pomyślenia. Jak często powtarzał jej ojciec: akcja musi spotkać się z natychmiastową reakcją. Oznaczało to mniej więcej tyle, że jeśli złodziej został przyłapany na kradzieży, to należało mu obciąć palec bądź dłoń w zależności od wartości skradzionej rzeczy.

Od razu. Bez żadnych dyskusji. Akcja-reakcja.

Żebrak miał czelność zakłócić królewską zabawę i poprosić o schronienie? Wygnać go!

Jakaś starsza kobieta ośmieliła się zerwać różę z królewskiego ogrodu? Do lochu z nią!

Była taka sama jak ojciec.

Była.

Nie zachowywała się dłużej w taki sposób. Otrzymała drugą szansę, za którą była niemiłosiernie wdzięczna. Jednakże...

Czy naprawdę zasługiwała na kogoś tak wspaniałego, jak Bell? Myśl, że mógł pomylić litość z miłością, przyprawiała ją o dreszcze.

— Mówi się, że do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja. Może to znak, że nadal bliżej mi do bestii niż człowieka? — rzuciła nonszalanckim tonem. Nie udało jej się jednak w pełni ukryć cierpkości w głosie.

— Wiem, że wydaje ci się, że nie zasługujesz na szczęście. Ale zrozumiałaś swoje błędy, a wszyscy, którzy tu dzisiaj są, nie żywią do ciebie żadnej urazy. Większość z nich nigdy nie żywiła. Nie jesteś tylko cieniem swoich rodziców. Jest w tobie także wiele zalet. Wiem o tym, bo je widzę i... chcę, żebyś ty też je widziała.

Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz