Poważny strach

210 35 22
                                    


To nie majątek i status świadczą o człowieku, tylko jego serce.

ღ Cendrillon ღ


Z uśmiechem podeszła do okna i oparła czoło o zimną szybę, wzdychając z ulgą. Widok królestwa skąpanego w rozkosznym złocistym kolorze, tak bardzo podobnym do włosów Cendrillona, sprawił, że przyjemne ciepło rozlało się po jej klatce piersiowej.

— Och, już wstałaś, Wasza Wysokość. — Zaskoczona Anna zatrzymała się w progu, trzymając miskę z wodą i ręcznik za pomocą jednej ręki. — Mam nadzieję, że dobrze spałaś.

— Lepiej niż ostatnio. — Przytaknęła i zaczekała, aż Anna postawi przed nią miskę. Zamoczyła dłonie w przyjemnie letniej wodzie i obmyła twarz, pozbywając się resztek snu. Kiedy skończyła, z wdzięcznością przyjęła ręcznik. — Czy wszystko jest już przygotowane?

— Tak, Wasza Wysokość. W garderobie zostawiłam strój, o który prosiłaś, a chłopcu stajennemu przekazałam, by oporządził konie.

— Dziękuję.

[Imię] poszła się przebrać, bez słowa sprzeciwu przyjmując pomoc Anny. Była przekonana, że tym razem również wysłucha opowieści przyjaciółki o jej minionym dniu, plotkach czy miłostkach, jednak zamiast tego usłyszała masę pytań o nią samą i plany na popołudnie.

— Dotychczas wolałaś uszanować moją prywatność. Co jest wynikiem twojej zmiany nastawienia?

Anna uśmiechnęła się niejednoznacznie.

— Nie jestem pewna. Może to widok zmiany Waszej Wysokości mnie do tego przekonał.

— Mojej zmiany?

— Tak. Od kiedy panicz Mousvill się pojawił, Wasza Wysokość więcej się uśmiecha i częściej opuszcza zamek.

Na policzki [Imię] wkradł się zdradziecki rumieniec. Jeszcze przed paroma tygodniami zaprzeczyłaby i zmieniła temat, lecz obecnie była bardziej szczera ze swoimi uczuciami. Poza tym Anna pomogła sprowadzić Cendrillona na bal, a to znaczyło, że w sprawie swojego — wtedy jeszcze nieświadomego — zadurzenia, [Imię] zaufała jej jeszcze zanim zdążyła to wszystko dobrze przemyśleć.

Nie żałowała jednak żadnej z podjętych przez siebie decyzji. Chociaż przeżyła tylko kilkanaście wiosen, zachowywała się, jakby była znacznie starsza, jakby życie straszliwie ją nużyło. Myślała, że tak już zawsze będzie, ale wtedy zaprzyjaźniła się z Cendrillonem i... zmieniła się. Naprawdę się zmieniła. Zaczęła mówić ze szczerym zachwytem w głosie, śmiać się z drobnych rzeczy, zachowywać się młodzieńczo i dziewczęco. Na początku pozwalała sobie na taką swobodę tylko w obecności Cendrillona, jednak rozmowa z Anną uzmysłowiła jej, że powoli przekonywała się do podobnej wolności w towarzystwie także innych osób.

Miała nadzieję, że działała na niego w taki sam sposób.

Po przebraniu się i zjedzeniu lekkiego śniadania, które zjadła tylko w towarzystwie Anny, jako że pozostali członkowie rodziny królewskiej jeszcze spali. Może z wyjątkiem Ronalda, ale [Imię] nie zamierzała tego sprawdzać. Po tym, jak Eliza opowiedziała mu o Cendrillonie i o tym, ile dla niej znaczył, zaczął ją prowokować i podpuszczać. Niestety, musiała się pogodzić z karmą, jaka ją spotkała. W końcu wcześniej zachowywała się wobec niego w taki sam sposób, więc nie miała prawa narzekać.

Zaraz potem udała się do stajni, gdzie oporządzone czekały dwa konie. [Imię] poklepała je w kłąb, po czym przeczesała palcami grzywy; jedną czarną jak nocne niebo, drugą złocistą jak świeża pszenica. Po chwili włożyła nogę w strzemię i wsiadła na swoją izabelowatą klacz, mając wodzę karego ogiera przyczepione do siodła. Z uśmiechem pożegnała się z chłopakiem stajennym, dziękując za tak wczesne przyjście do pracy. Gdyby po tych słowach nie ruszyła z kopyta, zauważyłaby soczyste rumieńce na jego twarzy.

Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz