Przygotowania ślubne

256 47 27
                                    


Głos serca to najpiękniejszy głos.

ღ Ariel ღ


Królestwo z pewnością miało niepowtarzalny urok, którego nadawały mu nietuzinkowe krajobrazy; z jednej strony było widać góry, z drugiej — morze. Jednak to ulokowanie zamku najbardziej oczarowywało i dziwiło wszelkich gości zza granicy, gdyż mało który władca decydował się na siedzibę znajdującą się tak blisko wody. Co roztropniejsi próbowali przekonać króla Henryka do wybudowania nowej fortecy, w korzystniejszym i bezpieczniejszym miejscu, lecz nigdy nie udało im się osiągnąć swojego celu. Dla króla Henryka istniał ważny powód, przez który jego poprzednicy mieszkali w takim, a nie innym regionie.

Jaki to był powód? Tego nikomu nie zdradził. A przynajmniej do pewnego czasu.

[Imię] wcześniej była przekonana, że wyprawią z Ariel ślub na statku, gdy jego usłyszała od ojca, że jeden z jej przodków również zakochał się kiedyś w istocie z głębin i żeby móc się ze swoją wybranką często widywać, wybudował zamek blisko morza i ofiarował jej wszystko, czego tylko pragnęła, począwszy od najróżniejszych historii o ludziach, a te zdawały się ją mocno interesować, kończąc na rzeczach, które w wodzie mogły przetrwać od kilku do kilkunastu lat. Od tamtego czasu ich królestwo mogło liczyć na ciche wsparcie syren i trytonów, dlatego fale nigdy nie dosięgały zamkowych murów i innych budynków stojących blisko plaży.

Na początku [Imię] było trudno w to uwierzyć, jednak nawet Ariel przyznał, że od setek lat syreny i trytony uważali, żeby nie śpiewać w pobliżu jej królestwa, a na pytanie o ludożerstwo wśród swojego gatunku stanowczo odparł, że to kłamstwo i że nikt celowo nie zrobiłby człowiekowi krzywdy. Chociaż nie mógł nie zapewnić, żeby taki stan rzeczy miał miejsce zawsze. O wydarzeniach, które działy się wieki temu, mało kto pamiętał, a jeszcze mniej chciało o nich rozmawiać.

W każdym razie te nowe informacje sprawiły, że [Imię] zaczęła rozważać, czy jednak nie zorganizować wesela w zamku, które zajmowało w jej sercu szczególne miejsce. A skoro po ślubie planowali z Ariel wyruszyć w podróż, tym bardziej chciała w jakiś specjalny sposób pożegnać się ze wszystkimi. Czy więc mogła być ku temu lepsza sposobność?

Tym, co najbardziej [Imię] przekonywało, była szansa na obecność Gabrieli. Na ślub na statku nie zdołałaby się zjawić, ale taki, który odbyłby się w któreś z zamkowych hall bądź ogrodzie — to mogło się udać. Istniała jednak pewna rzecz, która sporo utrudniała.

— Ile osób z twojej rodziny się zjawi? — zapytała [Imię] siedzącego po przeciwnej stronie biurka Ariel, który drapał Maksa za uchem, co pupilowi bardzo się podobało.

— Matka, bracia, dziadek... Sebastiana, Flora, Blagiera...

[Imię] zapisała liczbę wszystkich podanych gości.

— A więc jedenaścioro ich będzie?

— Tak. — Ariel bez wahania przytaknął. Zaraz jednak się zmieszał, jakby nagle coś sobie przypomniał. — Chociaż może wpaść ktoś jeszcze...

— Kto?

— Każdy poddany, który będzie chciał zobaczyć ślub jednego z książąt?

— Czemu to zabrzmiało, jak pytanie?

— Cóż... Nie jestem pewien, jak bardzo poważni byli moi bracia, gdy mi o tym mówili.

[Imię] przetarła zmęczone oczy, zastanawiając się, ilu mieszkańców liczyło morskie królestwo. Po chwili jednak uznała takie rozmyślania za absurdalne, gdyż wiedziała, że w zatoczce przy ogrodzie nie pomieściłoby się więcej niż kilkanaście syren, a przypuszczała, że w morskiej toni mogły się kryć setki istot znających Ariel.

Wtem Ariel sięgnął po jej dłoń, której skóra, od długiego przebywania z dala od słońca, zrobiła się zdeczka blada. Młodzieniec nie mógł się doczekać, kiedy odzyska dawną opaloną cerę, chociaż i tą obecną kochał równie mocno, co poprzednią.

— Nie martw się, [Imię]. Mnie zależy tylko na obecności mojej rodziny. Pozostali nie muszę być blisko, żeby wspierać nas w tym ważnym dniu. Syreny i trytony nie tylko mają mocne i piękne głosy, pozostałe zmysły również mamy silne. Nawet jeśli nie będą w zatoce, a przy plaży, i tak zdołają wszystko usłyszeć.

Po usłyszeniu takiej rewelacji, [Imię] zmrużyła oczy.

— Ile takich super-zdolności macie?

Ariel roześmiał się, a słodka melodia jego śmiechu sprawiła, że serce [Imię] zatańczyło w jej piersi.

— To wszystko, czym się wyróżniamy za życia.

— Za życia? — [Imię] uniosła brwi. — Czy śmierć w morzu wygląda inaczej?

Twarz Ariel nagle spoważniała, przez co jego delikatne oblicze nabrało ostrości. Wolałby nie odpowiadać na pytanie [Imię], ale czuł, że powinien jej wreszcie zdradzić prawdę.

— Dla nas tak. Żyjemy dłużej niż ludzie, ale za to nie mamy nieśmiertelnej duszy. Po śmierci nie opuszczamy tego świata. Po prostu zamieniamy się w morską pianę.

— Czy ciebie też to spotka? — [Imię] mocniej ścisnęła jego dłoń, jak gdyby nie miała zamiaru go nigdy puścić.

— Nie, dzięki twojej miłości. — Oczy Ariel były tak samo pełne nadziei i uczuć jak podczas ich pierwszego spotkania. — Kiedy ludzie zawierają małżeństwo, ich dusze stają się jednością, prawda? — [Imię] przytaknęła. — W przypadku małżeństwa człowieka i istoty z morza, człowiek dzieli się ze swoją duszą, sprawiając, że syrena bądź tryton na stałe zamienia się w człowieka.

[Imię] wzdrygnęła się, lecz nie puściła ręki Ariel, gdyż wcale nie bała się go ani nie czuła się przez niego oszukana. Właściwie to od razu domyśliła się, czemu wcześniej jej o temacie duszy nie powiedział. Sama martwiłaby się opowiadać o takich rzeczach z obawy, że druga strona zaakceptuje jej uczucia jedynie z litości, dlatego nie dziwiła się jego zachowaniu. Po prawdzie to czuła ulgę, że wyznał ten fakt w takim, a nie innym momencie.

Im dłużej [Imię] milczała, tym bardziej spięty robił się Ariel, o czym uświadomił ją słabnący uścisk dłoni, a dopiero potem, gdy uniosła głowę, jego wyraz twarzy.

— Dziękuję, że mi powiedziałeś. Teraz lepiej wszystko rozumiem.

— Naprawdę? Nie jesteś zła ani rozczarowana?

— Jak mogłabym być? Skoro chcę cię zatrzymać, muszę zapłacić cenę — odparła z ciepłym uśmiechem. — A jeśli muszę podzielić się duszą, żeby cię nie stracić, to niech tak będzie. Nie przeszkadza mi to i tobie też nie powinno. W końcu to jedno z twoich marzeń, czyż nie? Pozwól mi pomóc je spełnić.

W oczach Ariel żarzyły się iskierki radości. Pochylił się nad biurkiem, [Imię] uczyniła to samo, ich twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów. Razem ze słodkimi słowami miłości, poprzedzającymi pocałunek, [Imię] owinął przyjemnym i rześki zapach morza, jednak tym razem nie czuła strachu przed zatonięciem w tę cudowną fanaberię uczuć i doznań.

Nie przerywając pocałunku, uśmiechnęła się, gdy złakniony uwagi Maks, polizał ich złączone dłonie.

Miała nadzieję, że już zawsze będzie otoczona tak szczerą miłością.


Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz