Reakcja bliskich

180 33 24
                                    


Pokażmy im naszą ścieżkę miłości.

ღ Cendrillon ღ


Wieść o zaręczynach [Imię] i Cendrillona była trzymana w tajemnicy przez pewien czas. Dopiero gdy oboje uznali, że są gotowi na podzielenie się tą nowiną z całym królestwem, [Imię] przestała zbywać Elizę i wreszcie potwierdziła jej przypuszczenia. Młodsza księżniczka od razu dała im swoje błogosławieństwo i czym prędzej opowiedziała o wszystkim pozostałym członkom rodziny. [Imię] nie miała nic przeciwko takiemu rozwojowi sytuacji. Po prawdzie to właśnie tak chciała ów sprawę rozegrać, by przypadkiem nie stchórzyć i nie powiedzieć ojcu o ślubie tuż przed ceremonią.

Ogromnie jej zależało, żeby oficjalne spotkanie jej rodziny z Cendrillonem wypadło bezbłędnie, dlatego dołożyła wszelkich starań, by przygotować najlepszy obiad w historii ich królestwa. Dopilnowała dostawy świeżych produktów, wiedząc, że jakość odgrywa wielką rolę w procesie tworzenia dania. Dała również szefowi kuchni bardzo jasne instrukcje, dzieląc się swoimi oczekiwaniami wobec potraw na ów dzień. Poprosiła służki o udekorowanie sali jadalnej w skromny, acz pyszny sposób. Początkowo chciała zadbać o odpowiednią aranżację muzyczną, ostatecznie jednak uznała, że byłaby to już lekka przesada.

Ku ogólnemu zadowoleniu dzień oficjalnego obiadu był ciepły i przyjemny, a delikatny powiew wiatru wpadający przez uchylone okiennice niósł ze sobą zapach kwiatów i wesołe ćwierkanie ptaków. Gdy [Imię] opuszczała swoją komnatę, czuła tabun emocji. Z jednej strony przepełniała ją duma ze swych osiągnięć i niewymowne szczęście, że wreszcie los pozwolił jej zaplanować przyszłość z kimś, kogo ponad życie kochała i że zasiądzie na tronie u boku najwspanialszej na świecie osoby. Co prawda czekały na nich nie tylko radosne chwile, lecz też takie przejmujące i trudne. W końcu rządzenie królestwem nakładało masę obowiązków i wyrzeczeń, jednak nie oznaczało to, że przestaną spędzać beztrosko czas. Oglądanie gwiazd po pracy czy podziwianie wschodu słońca tuż przed rozpoczęciem pracowitego dnia — każdą rzecz mogli zamienić w coś cudownego, magicznego i wyjątkowego. Coś, co stanie się ich rytuałem bądź tymczasową ucieczką od rzeczywistości.

Z drugiej strony, obawiała się, że ilość zmian przytłoczy Cendrillona. Dotychczas wiódł całkiem inne życie. Czy na pewno pogodzi się z nowym statusem społecznym, obowiązkami i przywilejami? Rozmawiali o tym wiele razy, jednak [Imię] wciąż martwiła się o ten aspekt ich przyszłości.

Zaabsorbowana swoimi myślami ledwie zwracała uwagę na otoczenie. Na przemian to stała, to dreptała po hallu w pięknej [kolor] sukni, której fałdy szeleściły cicho po podłodze. Ognistoczerwone włosy spływały falami po ramionach i plecach, podczas gdy na czubku głowy lśnił skromny diadem. Skupiła się na rzeczywistości, dopiero gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Odwróciła powoli głowę i spojrzała na elegancko ubranego Cendrillona. W idealnie skrojonym fraku o barwie niesamowicie jasnego błękitu, zaskakująco podobnego do jego oczu, wyglądał tak czarująco, że aż zaparło jej dech w piersi. Prezentował się jak prawdziwy książę.

Szeroki i pełen ciepła uśmiech rozpogodził jej twarz.

— Cieszę się, że już jesteś. — Mimo że powinna poczekać, aż do niej podejdzie, zignorowała tę zasadę etykiety i ruszyła mu naprzeciw. Wszelkie obawy o tym, że straci dla niego znaczenie, że utonie w sprawach królestwa, że zacznie żałować wybrania jej na żonę, zniknęły natychmiast.

— Chyba się nie spóźniłem? — Przechylił głowę i uśmiechnął się życzliwie. Jedynie lekkie drżenie ciała zdradziło jego zdenerwowanie.

[Imię] czym prędzej złapała go za dłonie i uniosła głowę, jakby zamierzała wystawić usta do pocałunku. Niemalże słyszała gwałtowne świsty powietrza, gdy otaczający ich zamkowi pracownicy ukradkiem zerkali na każdy jej ruch.

— Jesteś w samą porę — mruknęła cicho, przez co sytuacja nabrała odrobiny intymności. — Chodźmy do jadalni. Zaraz podadzą obiad.

Podziękowała kamerdynerowi, zapewniając z psotnym uśmiechem, że zdołają sami trafić do odpowiedniej sali. Cały czas trzymając się pod ramię, odprowadziła Cendrillona na miejsce. W długiej, idealnie proporcjonalnej jadalni urządzonej w mieszance odcieni złota, bieli i błękitu, byli już wszyscy członkowie rodziny królewskiej. Prezentowali się serdecznie i przystępnie, co bardzo ją uszczęśliwiło. Nie mogąc przestać się uśmiechać, oficjalnie przedstawiła im Cendrillona, po czym wskazała mu przydzielone krzesło i usiadła tuż obok.

Po wymianie standardowych uprzejmości rozpoczęła się seria pytań, którą zapoczątkował jej ojciec.

— Czym lubisz się zajmować, młodzieńcze? — zapytał, gdy nalewano zupę.

— Szyciem — odparł sucho i przez dobrą chwilę się nie odzywał, jakby wystraszony tym, że udzielił złej odpowiedzi. [Imię] wstrzymała oddech, bojąc się, że speszony nic więcej nie powie. Coś jednak w wyrazie jego twarzy się zmieniło. — W innych domowych czynnościach też jestem dobry i, szczerze mówiąc, lubię się im oddawać. Oczyszczam w ten sposób głowę z niepotrzebnych myśli. Po pierwszym spotkaniu z [Imię] nie było skrawka, którego bym w dworze nie wysprzątał. Tak byłem zaabsorbowany poznaniem jej.

Król przyjął jego odpowiedź z uśmiechem, podczas gdy Kornelia i Eliza się roześmiały. Nawet przeważnie poważnemu Ronaldowi zadrżały kąciki ust. Na ten widok przyjemne ciepło rozlało się po piersi [Imię].

Nad stołem zapanowała cisza pełna uznania dla znakomitej zupy z grzybów i warzyw. Król ogłosił, że będzie oczekiwał hucznego wesela niezależnie od wytypowanej przez nowożeńców daty. Pośród potakiwań i nowego tematu rozmowy [Imię] zauważyła, jak Eliza szepcze coś do Ronalda. Miała wrażenie, że po twarzy przybranego brata przebiegł cień sceptycyzmu. Nie była jednak całkiem pewna, gdyż Kornelia właśnie powiedziała coś do niego i ten odwrócił się do niej, odpowiadając. Temat uroczystości został wkrótce wznowiony, a tymczasem podano danie z soli i masła cytrynowego.

Siedzący u szczytu stołu Artur, niemalże na przemiennie pytał o ich plany na przyszłość, mieszając je z pytaniami o przeszłość. Wydawał się szczerze ciekaw tego, w jaki sposób rozwinęli swoją relację. Eliza momentami się wierciła na krześle, gdyż bardzo chciała coś dopowiedzieć albo zdradzić swój punkt widzenia. W końcu przyczyniła się do wielu spraw, począwszy od wyciągnięcia [Imię] na miasto w dniu, kiedy ona i Cendrillon się poznali, kończąc na przekonywaniu rodziców o wspaniałości Cendrillona niedługo przed oficjalnym obiadem. Tymczasem Ronald był milkliwy jak zawsze, całą uwagę poświęcając jedzeniu.

Było ono rzeczywiście warte uznania, dlatego [Imię] starała się zagadywać swojego ojca na tyle, by ten pozwolił Cendrillonowi go w spokoju skosztować.

Jedząc, odpowiadała na wszelkie pytania; głównie związane z przyszłością królestwa.

— Twoja ambicja i pracowitość są godne podziwu — Kornelia zaskoczyła [Imię] swoją odpowiedzią. — Nie zapomnij tylko o tym, że twój ojciec chciałby się doczekać wnucząt.

Jej wzrok przeniósł się na Cendrillona, który o mało się nie zakrztusił. [Imię] również w pierwszej chwili zamurowało, szybko jednak się opanowała i odparła z uśmiechem:

— Na takie plany też przyjdzie czas.

Potem przyszła kolej na deser. Choć ciasta i babeczki wyglądały smakowicie, [Imię] nie miała na nie ochoty. Czuła, jakby się najadła burzą emocji, jaka jej towarzyszyła przez cały dzień. Mimo to skubała łyżeczką w swoim kawałku, wymieniając przy tym uśmiechy z Cendrillonem. Poniekąd nie mogła się doczekać, kiedy takie dni staną się ich rutyną.


Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz