Przygotowania ślubne

253 35 12
                                    


Na zawsze w tym i w każdym innym życiu.

ღ Cendrillon ღ


[Imię] była świadoma ogromu pracy, jaką trzeba włożyć w uszycie ubrań. Co prawda sama nigdy nie stworzyła żadnej rzeczy, ale widziała nieraz, jak Anna nakładała na jej suknie jakieś poprawki. Okazało się to jednak niczym, gdy wielkimi krokami zaczęła się zbliżać ceremonia ślubna.

Stojąc na podeście przed wielkim lustrem w komnacie specjalnie wyznaczonej do pracy nad jej suknią ślubną, co chwilę szukała w sobie jakichś powodów do zachowania cierpliwości. Biegające wokół niej krawcowe, po pewnym czasie zaczęły jej się wydawać bezkształtnymi plamami; jedne pokazywały w kółko te same próbki tkanin, próbując ją przekonać do wyboru odpowiedniego odcienia bieli; inne nakładały dodatki do skromnej tkaniny, w kolorze świeżego śniegu, którą obecnie miała na sobie, by dać konkretny przykład tego, jak upiększyć jej przyszłą kreację; a jeszcze kolejne, wobec których [Imię] żywiła największe obawy i obiekcje, zdawały się krzątać wokół niej tylko po to, aby dźgać ją igłami.

Jeszcze niedawno [Imię] była przekonana, że najwięcej problemów sprawi jej sporządzenie listy gości — czy tego chcieli, czy nie, musieli zaprosić najważniejsze osobistości w królestwie i najwpływowszych z sąsiadów zza granicy — lub wybranie kolorystycznego motywu sali balowej. W życiu nie podejrzewałaby, że sen z powiek będzie jej spędzać suknia ślubna. Już na pierwszym spotkaniu zaproszone do zamku krawcowe zaczęły zarzucać ją propozycjami i przykładami krojów poprzednich władczyń. Raz może zapytały o to, czego się spodziewała, ale [Imię] była przekonana, że zrobiły tak dla zasady, gdyż w rzeczywistości bardziej im zależało na przekonaniu jej do swoich wizji, niż na czymkolwiek innym.

Z jednej strony rozumiała zachowanie krawcowych, z pewnością marzyły o tym, żeby je wyróżniła i żeby stały się znane z uszycia jej sukni ślubnej. Z drugiej — była rozczarowana ich nieprofesjonalnym podejściem i stawianiem swoich celów ponad całą sprawę, która mimo królewskiego wydźwięku, dotyczyła przede wszystkim zawarcia małżeństwa pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi. Czy oczekiwała zbyt wiele, chcąc, aby została potraktowana jak każda inna panna młoda?

Powoli zaczynała wątpić, czy w takim tempie dożyje dnia ślubu. Przy natłoku obowiązków ledwie mogła sobie wyobrazić, jak chciałaby ów ceremonie uczcić. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, gdyż miała zupełnie inne priorytety. Na domiar złego sytuacji nie poprawiał fakt, że niemal w ogóle nie widywała się z Cendrillonem. Brakowało im czasu na wszystko; ona musiała dźwigać ciężar królewskich obowiązków; on dopiero się uczył, jak sobie z nimi radzić. A do tego jeszcze dochodziły przygotowania wesela. Najczęściej widywali się na korytarzach, gdzie przynajmniej na moment dane im było chwilę porozmawiać, zanim wezwano ich gdzieś indziej. Taki stan rzeczy ani trochę im nie odpowiadał, ale pocieszali się myślą, że to tylko tymczasowe.

Niemniej przed oczami [Imię] niemalże nieustannie tańczyły suknie ślubne. Widziała je wszędzie, nawet we śnie, co było pierwszym sygnałem, że musiała jak najszybciej załatwić tę sprawę. Klarownie przedstawiła sytuację krawcowym i już następnego dnia miała rząd gotowych kreacji — jej zadanie ograniczało się do wybrania tej jedynej.

— I jak ci się podobają, Wasza Wysokość? — zapytała główna krawcowa, której zmarszczki pogłębiały się przy uśmiechu.

[Imię] odwzajemniła jej gest.

— Wszystkie są bardzo piękne — odparła jedwabiście i obrzuciła każdą z pracownic spojrzeniem pełnym uznania. — Aż nie wiem, którą wybrać...

Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz